*** (wiersz)
slheroin
ci ludzie znów stanęli przed sądem. rozlali rzekę i zwiedli
most. jest jeden nurt, prawo nie działa wstecz, natura kształtuje
pagórki i charaktery, rzeźbi skały, gładzi zmęczoną skórę.
teraz jest lato. sztywnieją sklepienia dłoni, topnieją
rozdroża pór dnia i brakuje dna nocy -
sny powoli przestają. pelargonie otwierają pąki, oczy
wiszą z balustrady, balkon promienieje lipcem.
padam, padam zapala się światło, po północy,
no zero empatii, aż oczy bolą. ty, dominisia, nie dasz sobie
nic wytłumaczyć. to jakiś wir, rzeka meandruje, wychodzi
z brzegów, nie zna granic. grunt ucieka spod stóp. ten okrągły
galop kryje teren, otwiera się pod górę. jakoś dam sobie radę.
i w ogóle nie masz pojęcia.
most. jest jeden nurt, prawo nie działa wstecz, natura kształtuje
pagórki i charaktery, rzeźbi skały, gładzi zmęczoną skórę.
teraz jest lato. sztywnieją sklepienia dłoni, topnieją
rozdroża pór dnia i brakuje dna nocy -
sny powoli przestają. pelargonie otwierają pąki, oczy
wiszą z balustrady, balkon promienieje lipcem.
padam, padam zapala się światło, po północy,
no zero empatii, aż oczy bolą. ty, dominisia, nie dasz sobie
nic wytłumaczyć. to jakiś wir, rzeka meandruje, wychodzi
z brzegów, nie zna granic. grunt ucieka spod stóp. ten okrągły
galop kryje teren, otwiera się pod górę. jakoś dam sobie radę.
i w ogóle nie masz pojęcia.
słaby
4 głosy
przysłano:
26 lipca 2007
(historia)
przysłał
slheroin –
26 lipca 2007, 07:37
Zaloguj się Nie masz konta? Zarejestruj się