Równiny nadziei (wiersz klasyka)
Józef Gielo
*BEZ ODPOWIEDZI*
Człowiek pod batem
Własnego strachu
Żyje bez odpowiedzi
Na najprostrze pytania
Patrzy jak bez celu
Obraca się glob
I przeobraża światło
O zmierzchu
Drży pod gwiazdami
I głowę skołataną
Kładzie
Na posłanie ciemności
*KOLEJ RZECZY*
Za sto lat nasz czas
Będzie czasem archeologii
I tylko niewielu bedzie miało
Wyobraźnie przepałoną
Tym samym słońcem
Żyjemy z niejasną nadzieją
Że ci z nastepnego stulecia
wprowadzą ład
w swoje i nasze dni
Nie spodzieajmy się niczego dobrego
Zaorzą nasze groby
Odsądzą od czci i wiary
A nasze idee
Bedą im obce jak monologii kamieni
Człowiek pod batem
Własnego strachu
Żyje bez odpowiedzi
Na najprostrze pytania
Patrzy jak bez celu
Obraca się glob
I przeobraża światło
O zmierzchu
Drży pod gwiazdami
I głowę skołataną
Kładzie
Na posłanie ciemności
*KOLEJ RZECZY*
Za sto lat nasz czas
Będzie czasem archeologii
I tylko niewielu bedzie miało
Wyobraźnie przepałoną
Tym samym słońcem
Żyjemy z niejasną nadzieją
Że ci z nastepnego stulecia
wprowadzą ład
w swoje i nasze dni
Nie spodzieajmy się niczego dobrego
Zaorzą nasze groby
Odsądzą od czci i wiary
A nasze idee
Bedą im obce jak monologii kamieni
niczego sobie
5 głosów
przysłano:
14 pazdziernika 2000