Literatura

Oblicza strachu (wiersz)

Julinalia

 
boimy się tak cicho
niepostrzeżenie
głęboko
lata upływają przez dziurę w suficie
idą
szybko idą

 

boimy się
zawsze sami
we dwoje
ja
i dusza mojego psa
oddechy fruną tak daleko od nas
że tylko jego uszy
wychwytują boskie łzy
konwoje łez

 

boimy się zawsze
osobno
jego strach przychodzi cichutko
ciągnie za ogon
mój wparowuje z łoskotem
zamyka za sobą drzwi
dusi radość
wychodzą
zawsze równocześnie

 

kiedyś
zrobię tak że nie będziemy się bali
strach schwytam w jego własną pułapkę
ucieknę
usiądziemy w kącie
wtuleni we własne gorycze
zegar tylko tyka i tyka
wróci
tak bardzo nas kocha
dzisiaj nie wiemy co to miłość

 


 


Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować i oceniać teksty
Zaloguj się Nie masz konta?   Zarejestruj się
Mithril
Mithril 1 czerwca 2010, 10:35
Przelany nadsłowiem i żeby Go odchudzić trochę...................to zyskałby pomysł na czworonoga o zapachu przyjaźni................nie tylko w bezradności
Figa
Figa 8 czerwca 2010, 19:39
ja i dusza mojego psa - to mnie trochę rozbawiło
Dominika Ciechanowicz
Dominika Ciechanowicz 8 czerwca 2010, 22:54
mało na wiersz
przysłano: 31 maja 2010 (historia)

Inne teksty autora

Niemoc
Julinalia
Nie piszę już
Julinalia
Peron 126
Julinalia
Marianna
Julinalia
ślepy zaułek
Julinalia
nocą
Julinalia
więcej tekstów »

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca