Literatura

Gra (inny tekst)

Prymityw,Liryk

Życie to taka gra w szachy,rodzaj umysłowej rozgrywki.Stajemy naprzeciw i ustawiamy każdy własną pulę figur.Atak,obrona,kontra,oskrzydlanie... ONI wystawiają tylko pionki
Powrót ze szkoły.Po ośmiu godzinach ciągłego pakowania umysłu praktycznie nieużyteczną wiedzą, wsiadam do autobusu. Dziś mam szczęście-udało mi się zająć ostatnie wolne miejsce.

Odchylam głowę do tyłu na oparcie i zamykam oczy. Pragnę chociaż chwili spokoju.

-No patrzaj,jaka sie teraz młodzież porobiła!

Donośny, kobiecy głos.Odwracam się.Kobieta patrzy na mnie, jak na recydywistę.

-Młodyś ty, a starszej osobie nie ustąpisz?

Jedna z NICH.

Nie chce mi się nawet wygłaszać mojej opinii, na temat różnic wieku i okazywania szacunku.

Wstaje i chwytam się barierki.Kobieta siada na moim miejscu.Zaczyna opowiadać ludziom dookoła o dzisiejszej mlodzieży.Mój przystanek.

W domu pusto.Włączam muzykę, trochę się uspokajam.

-Czemu,do cholery, to tak wyje?

To ojciec.Nie słyszałem,jak wchodził.Sam w dzieciństwie miał zakaz słuchania muzyki więc spuścizna spływa na mnie. Logiczne, prawda? Zakładam słuchawki.

Przychodzi matka. Z miejsca wymienia wszystko, co trzeba w domu zrobić, bo dziś przychodzą goście.

Popołudnie.Dom cały lśni.Powoli schodzi się „plemienna rad starców”-kilka znajomych małżeństw lubiących pogawędki o polityce, skorumpowanych urzędnikach, o wydarzeniach z kraju, o tym wszystkim na czym tak doskonale się znają,prawda?Grono zakłamanych hipokrytów.Wychodzę.

Wieczór.Podbudowany szczerą rozmową z przyjaciółmi wracam do domu.Rozmową szczerą, bez tych cholernych konwenansów wyselekcjonowanych pytań i odpowiedzi.Przechodze przez park.Emeryci grają tu jeszcze w szachy na kamiennym stole.Przysiadam się do jednego i bez słów rozpoczynam.Trochę się spieszę więc nastawiam się na czynny atak.Mężczyzna gładko przechodzi z obrony do kontry.Pośpiech jest złym doradcą.Przewracam króla.Wstaje,

podaje mu rękę i kłaniam się nisko.Zdziwił się tą kulturą.

Przyspieszam kroku, bo po zaułkach gromadzą się dresy. W domu wita mnie matka. Obwąchuje mnie jak psa i z niekłamaną satysfakcją stwierdza, że czuć ode mnie alkohol.Nie rozumiem ICH.Chyba nigdy nie będę w stanie.

Życie to taka gra w szachy,rodzaj umysłowej rozgrywki.Stajemy naprzeciw i ustawiamy każdy własną pulę figur.Atak,obrona,kontra,oskrzydlanie...

ONI wystawiają tylko pionki.Nie ma tu mowy o taktyce.To lud prostolinijny,zasadniczy,

budujący naokoło swój mały świat o nielogicznych regułach. To już nie są szachy. Przypomina to bardziej prymitywną grę w „Piotrusia” lub w „Wojnę”.


niczego sobie 13 głosów
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować i oceniać teksty
Zaloguj się Nie masz konta?   Zarejestruj się
przysłano: 20 pazdziernika 2000

Inne teksty autora

Zaćmienie
Prymityw,Liryk
Brandy i wino
Prymityw,Liryk
Zamki z papieru
Prymityw,Liryk
Podwórko
Prymityw,Liryk
Ostatni Skok
Prymityw,Liryk
Kukły
Prymityw,Liryk
My Own Terra Incognita
Prymityw,Liryk
więcej tekstów »

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca