Literatura

W stronę świadomości (część) (opowiadanie)

Kamil Giedrys

To tylko część skończe kiedyś :)
Rozdział 1

Sen bytu na tle zapomnienia

Można otworzyć oczy i zobaczyć słońce na niebie lub księżyc w pełni, lecz tylko jedna osoba na świecie, otwierając po raz pierwszy oczy w swoim życiu, zobaczyła wszystkie tomy dzieł Lenina ułożone od tyłu. Edgar nie pamiętał swojego pierwszego obrazu spoza łona matki, lecz wiedział, że urodził się na strychu naprzeciw regału z starymi książkami. Matka zawsze obawiała się o przyszłość Edgara, gdyż bała się, że miejsce jego urodzenia ukształtuje jego psychikę, tworząc z niego fanatycznego głosiciela myśli socjalistycznej.

Ojciec Edgara Antoni nie myślał o Edgarze w ten sposób, mówiąc prawdę prawie w ogóle o nim nie myślał, zaraz po odebraniu od Anieli Bronickiej informacji o nadchodzącym owocu jego miłości, uciekł do Kanady skąd wyemigrował do USA i tam założył firmę produkującą części do suszarek „Atonio & Igor”. Żaden Igor wcale tam nie pracował, lecz Antoni uważał, że suszarki cieszą się największą popularnością wśród włoskich i rosyjskich imigrantów i ten zabieg reklamowy miał nadać firmie przyjazną dla nich nazwę. Antoni nie wiedział, że sprzedając części do suszarek przyczynił się przez 20 lat kariery w tej branży do zgonów 253 osób w tym dwóch Włochów i jednego Malezyjczyka o pochodzeniu rosyjskim, oni wszyscy zazwyczaj nieumyślnie podczas kąpieli opuszczali włączoną suszarkę do wanny i ginęli wyniku porażenia prądem, tylko dwie osoby spośród 253 zostały zabite umyślnie za pomocą suszarki: Simone Perrotta został spętany przez dłużników i wrzucony do wanny z czterema włączonymi suszarkami, a Fabio Grosso w niewyjaśnionych okolicznościach zastrzelił się za pomocą suszarki.

Antoni nie wiedział też wielu innych rzeczy, a najbardziej istotną z nich, był fakt, że jest ojcem Edgara Werta, autora najbardziej kasowego scenariusza w dziejach Hollywoodu. Edgar od pierwszych swych dni był jedną z bardziej niepozornych postaci na świecie, zasłynął wśród kolegów jako krzewiciel teorii pacyfistycznych, co wiązało się z odbieraniem wielu ciosów od rówieśników w wieku przedszkolnym, lecz nigdy się tym nie przejmował, miał ważniejsze sprawy na głowie. Dorastał w pełnej nieświadomości swych męskich obowiązków będąc wychowywanym prze matkę pielęgniarkę i swego przybranego ojca sapera na emeryturze, który zwykł mówić – To bzdury, że saperzy mylą się tylko raz ja osobiście pomyliłem się w swym fachu 24 razy i jeszcze żyję - temu przemówieniu zazwyczaj towarzyszyło drapanie się po protezie lewego ramienia lub polerowanie prawej sztucznej nogi, lecz tak naprawdę Edgar zapamiętał do końca życia inne słowa ojczyma – Nigdy nie wahaj się próbować - i po latach zdał sobie sprawę, że stały się one jego mottem życiowym.

Te próby miały w jego życiu zgoła odmienne skutki niż u jego ojczyma sapera, posiadał wszystkie kończyny a na dodatek, ciężko krocząc ku celowi w końcu go osiągał nie ważne jak trudny by nie był. Na początku jego marzenia spełniały się w powolnym tempie, minęły dwa lata zanim skończył jadać zupę mleczną w przedszkolu i tylko, dlatego, że wykryto u niego uczulenie na mleko, w szkole podstawowej zapragnął nie dostawać więcej już po „mordzie”, więc nagle pomiędzy klasą 3 a 4 urósł 30 cm. W gimnazjum zakochał się w Natalie Portman, ale nie miał z tym związanych żadnych konkretnych marzeń. Jednak już w liceum jego marzenia się ukształtowały dość niespodziewanie i zapragnął być sławny oraz kochany przez Natalie Portman.

Na pierwszy rzut oka było to nieosiągalne, jak znana zagraniczna gwiazda może poślubić nieznanego człowieka, bez żadnego dorobku, ale Edgar wiedział o tym i postanowił popracować nad sobą. Najbliższa droga do jego miłości wiodła przez branże filmową, więc postanowił tam zakotwiczyć swe marzenia. Nie wszystko wychodziło mu od razu, najpierw musiał stać się przystojny, a w byciu przystojnym mało ma do powiedzenia sam wygląd, co styl bycia i odżywiania.

Pewnego dnia, gdy Edgar wybrał się do pobliskiego sklepu z zdrową żywnością i tam poznał Agnieszkę.

– Przepraszam – odezwała się w jego stronę piękna, długowłosa blondynka - czy mógłbyś mi podać maść z łajna wielbłąda?

Edgar zareagował z wyjątkowym wdziękiem zmieszanym z szokiem, mówiąc, – co? –

- Taka brązowa tubka – odpowiedziała, uśmiechając się Agnieszka.

- Łajno wielbłąda, jak to może smakować, pewnie jak masło orzechowe? – odpowiedział Edgar i w tym momencie z sekundy na sekundę stał się przystojny duszą bijąc na głowę Orlando Blooma i tym podobnych przystojniaków, słysząc śmiech Agnieszki zastanawiał się „jak ja wymyśliłem ten tekst, może jestem jakimś apostołem i Bóg mówi przeze mnie”.

- Pewnie tak – wyrzuciła z siebie Agnieszka myśląc sobie „już dawno nikt mnie tak nie rozbawił”, dziewczyny pokroju Agnieszki nie miały skomplikowanych myśli, lecz ich wygląd je do tego uprawniał.

- A do czego to służy? – zagadnął dalej Edgar

- Zapobiega zmarszczkom nocnym pod oczami – powiedziała uśmiechnięta Agnieszka.

- Wybacz, ale chyba wyrzucasz pieniądze w błoto, twoja skóra wygląda jak jedwab – mówiąc to Edgar pomyślał „jest dobrze”.

- Dzięki – odpowiadając Agnieszka ewidentnie nic nie myślała

- Nigdy nie zastanawiałaś się jak to pobierają od wielbłądów, no wiesz takie wielkie fermy, na, których pobiera się wielbłądzie łajno – mówiąc to, Edgar myślał „już jest moja”.

Wszystkie sukcesy Edgara zostały zniweczone, gdy usłyszał głos za drzwi:

- Aga ile jeszcze mam czekać -, a potem zobaczył właściciela głosu dwumetrowego, łysego, stałego bywalca siłowni „U Bartłomieja”, Agnieszka wzięła łajno i zapłaciła za nie w przeciągu 20 sekund i już nigdy więcej jej nie widział. Edgar myślał, że się rozpłacze, lecz tego nie zrobił, tylko w ramach zapomnienia kupił sobie wielbłądzie łajno i kontemplował w je przez całą noc myśląc o Agnieszce, podczas tej długiej nocy rozważał zostanie pakerem i zrobił nawet dziesięć pompek. To doświadczenie, jak powiedziała kiedyś pewna gwiazda: „ co cię nie zabije to cię wzmocni”, zadziałało na Edgara pozytywnie i od tej pory rozpoczął rozporządzanie rzędem kobiecych dusz, albo mu się tak przynajmniej wydawało.

Złudzenia często krzywdzą ludzi, dają im pewne iluzje pragnień, których się mocno trzymają, zapominając o rzeczywistości, a wtedy powstaje nadzieja. Edgar był takim wielkim zbiornikiem nadziei wymieszanej z głęboką wiarą i chorobą psychiczną, bo jak można to inaczej nazwać, gdy ktoś uważa, że rozmawia z Bogiem. Głosy w głowie były niegroźne dla niego i otoczenia, ale każdy rozsądny psychiatra, który nie kupił swego świadectwa ukończenia uczelni na bazarze, ani nie był genialnym idiotą podszywającym się za innych ludzi, sklasyfikowałby je jako coś niepożądanego u normalnego człowieka. Kiedy Edgar miał 10 lat wydawało mu się, że Bóg go zapytał : „ Czy będziesz księdzem, radzę ci zrób to”, a on na to odpowiedział: „ nie, wolę kobiety”, ten moment w jego życiu zadecydował o jego przyszłości, bo było pewne, że byłby świetnym księdzem. Odmowa nie oznaczała, że przestał rozmawiać jak później to nazwał z „głosem”, a ten go upewniał o pewnym zbawieniu i kładł zawsze ulgę na jego smutki i co należy podkreślić, aby nad to nie oczerniać Edgara, głos nigdy nie kazał mu zrobić coś niemoralnego lub krzywdzącego innych, było to po prostu rozbudowane złudzenie sumienia. Pewnego dnia Edgar zrozumiał, że głos był kontrolowany przez niego i zawsze mówił to, co chciał usłyszeć. Każda jego porażka otrzymywała wytłumaczenie dzięki głosowi, aż wszystko stało się pewne w jego życiu, wyprane z pierwiastka przypadkowości. W pewnym sensie Edgar dzięki temu dziwactwu był przez pewien czas pierwszym prorokiem XXI wieku, który posiadał jednego wiernego słuchacza – siebie samego. To dziwne przekonanie rozmów z Najwyższym powodowało, że Edgar miał czasem zuchwałe pomysły z wykorzystaniem Boga, aby zaspokoić swój głód pieniędzy zaczął rozmawiać z „głosem”/ Bogiem ( wersja dla tych, którzy też z nim rozmawiają w swej głowie) na temat otrzymania daru zamiany wody w wino, co mogło umożliwić mu start w branży monopolowej, długie godziny nad miskami z wodą bezowocne w jakiekolwiek efekty, utwierdzały Edgara w niepewności kontaktu z Panem.

Ten stan trwałby wiecznie gdyby nie pewien fragment filmu o zakładzie o psychicznie chorych

– Słyszę głosy- mówił aktor owinięty w kaftan bezpieczeństwa – mówią mi co będzie i że dobrze robię , ale jednego nie rozumiem, nic mi nie powiedziały o pobycie w tym zakładzie – reszta filmu to była absolutna porażka opowiadająca o ludziach z problemami dzięki pracy i miłości osiągają swój cel, w tym przypadku drużyna piłkarska złożona z psychicznie chorych wygrała ligę krajową, a cała produkcja kończy się hymnem U.S.A.. Słowa zasłyszane prze Edgara w beznadziejnym filmie skłoniły go do refleksji : Hej ja też tak czasem mam”, a potem przyszło „ dlaczego mam takie same myśli jak człowiek znajdujący się w zakładzie psychiatrycznym”, lecz ostateczna myśl brzmiała „ inni ludzie mają mnie za szaleńca” i nagle z dnia na dzień „Bóg” przestał rozmawiać z Edgarem. Nie zdawał on sobie sprawy, że od tej pory ma on szansę stać się normalnym człowiekiem i tym samym bardziej atrakcyjnym dla płci przeciwnej.

W życiu jest tak, że można zaprzepaścić każdą szansę, tym bardziej, gdy myśli się, że jest się wyjątkowym. Edgar bardzo często myślał, że jest jedyną wartą zachodu osobą na świecie, mówiąc prawdę postępował jak typowy egoista zapatrzony tylko w siebie, co sprawiało mu wielką radość. W ten sposób ilość wrogów Edgara powoli przerastała jego najśmielsze oczekiwania, co zaowocowało w jego przyszłości, która miała być niezwykła. A wszystko zaczęło się tak...

Rozdział 2

Niezniszczalni w przebraniach codziennych

Wojtek był dziwnym człowiekiem, żyjącym we własnym skomplikowanym świecie, przypominającym strukturą pączka ze spleśniałym nadzieniem. Słodkie ciasto marzeń przykrywało spleśniałą rzeczywistość, powodując, że Wojtek zachowywał się jak tradycyjny produkt McDonalda, niepożądany, lecz kupowany ze względu na niską cenę. Wszyscy znali Wojtka, lecz nikt go nie szanował, wszyscy czuli dla niego współczucie, lecz nikt go nie bronił. Można powiedzieć, ze był życiowym niedorajdą, co wykorzystywali jego znajomi, sprzedając mu swoje stare buty. Jego ojciec widząc naiwność syna zawsze odnosił buty sprzedawcy i żądał od niego zwrotu pieniędzy, znosząc przy tym wiele upokorzeń, a gdy wracał do domu lał Wojtka kablem od telewizora, była to kara za każdy błąd i niepowodzenie. Nic dziwnego, ze wkrótce Wojtek zamieszkał we własnym świecie, aby urzeczywistnić swój sen odcinał się od rzeczywistości i przenosząc się do świata Tolkiena, gdzie on ustanawiał reguły i nie musiał się obawiać żadnego kabla, ani pięści. Funkcjonowanie w nierzeczywistym świecie powodowało, że nie miał on praktycznie reputacji i nawet tak dobroduszny człowiek, jakim był Edgar, nie szanował go.

Przechodząc ulicą Edgar spojrzał mu przez przypadek w oczy, widząc w nich strach zwykłego, zmiętolonego psychicznie człowieka powiedział:

- Cześć –

W tym momencie Wojtek przystanął z wrażenia na przejściu dla pieszych i odpowiedział: – Cześć –

Edgar nie wiedział, że sprawił mu z jedną z większych przyjemności w życiu, że dzięki niemu człowiek pomiatany i znieważany doznał wrażenia szacunku na jedną, krótką chwilę swego życia, wprowadzając w jego życiu zmiany, poczucie własnej wartości Wojtka odrodziło się w nim, niczym brudna toaleta po użyciu wc pickera. Wraz z tą przemianą wywołaną prze poczucie docenienia przez drugą osobę Wojtka spotkał realny świat pod postacią rozpędzonego samochód Poczty Polskiej, który podrzucił go 3 metr nad ziemię, wprawiając go w istne uniesienie.

Edgar początkowo nie wiedział, dlaczego pojechał z karetką odwożącą Wojtka do szpitala i co nim powodowało, że siedział nad jego pryczą szpitalną całą noc, aż do momentu odzyskania przez niego przytomności. Z czasem uświadomił sobie, że wraz z momentem powiedzenia mu „cześć” stał się współodpowiedzialnym za jego wypadek i dochodzenie do zdrowia.

To zajście spowodowało, że Edgar zyskał nowego kolegę, a Wojtek zdobył pierwszego przyjaciela, może to się wydawać małą zapłatą za wielokrotne złamanie obu nóg, lecz nie wszystko w życiu jest sprawiedliwe, wyobrażacie sobie Merlyn Monroe bez jednej piersi lub łysiejącego Brada Pitta, ten niemożliwe postulaty tworzą dopiero początek sprawiedliwego świata.

Od tego czasu często można było spotkać Edgara przesiadującego i rozmawiającego z Wojtkiem, na różne dziwne tematy. Poruszali zazwyczaj problemy egzystencjonalne, które wiązały się z życie współczesnego człowieka. Zawsze toczyli największe kłótnie, gdy zastanawiali się, czy można umrzeć z nadmiaru seksu.

- Nie można - mówił Edgar – jak jesteś już maksymalnie wyczerpany to tracisz przytomność, tak jak przy biegach długodystansowych.

- Chyba ocipiałeś – wtórował Wojtek – jak możesz porównywać seks do biegania, to o wiele bardziej skomplikowana sprawa, gdyby nie seks nie byłoby ciebie, ani mnie, on jest solą naszej ziemi, najdawniejszym rytuałem, który zaprogramował w nas Bóg i teraz za pomocą niego, każe się nam modlić.

- Ja ocipiałem, a ty jesteś oświecony – odpowiedział Edgar

- A wracając do tematu – kontynuował Wojtek – gdy ty stracisz przytomność, ona nie da za wygraną i zamęczy cię na śmierć, ale nie ma nic złego, co na dobre nie wyjdzie, będzie to bardzo przyjemna śmierć.

- Tak, tak – mówił Edgar śmiejąć się z swojego towarzysza rozmowy, – ale, żeby tak umrzeć musisz spełnić parę warunków, musisz mieć za partnerkę niemiecką maszynę do robienia dzieci Helga 4000, być seksoholikiem i mieć wieczną erekcję, coś jak byk rozpłodowy.

Oczywiście dwaj przyjaciele rozmawiali też na poważne tematy, które mogły wpłynąć na ich dalsze losy w społeczeństwie:

- Oglądałeś „Podziemny krąg”? - zapytał Edgar.

- Nie, ojciec zabrania mi oglądać telewizję, a nie mam kasy na chodzenie do kina – odparł bez wzruszenia Wojtek. Takie stwierdzenie z ust mężczyzny, który ma miał 180 wzrostu i około 90 kilo wagi wzbudziło pewne zakłopotanie u Edgara.

- Jak możesz się tak podporządkowywać? – odparł ze zdziwieniem wyrażając swoje zakłopotanie.

- Nie znasz mojego ojca ! – Wojtek odpowiedział z wyraźnymi emocjami w głosie – on jest moim pierwszy pomiataczem na świecie, traktuje mnie jak ostatniego śmiecia.

- Uderz mnie –powiedział Edgar, naśladując Brada Pitta – Uderz mnie, jeśli chcesz odzyskać reputację?

- Co? – Odparł zdziwiony Wojtek – Nie żartuj sobie, albo dobra nabijaj się dowoli zdążyłem się przyzwyczaić! –

- Ja nie żartuję – mówił przechodząc powoli w krzyk Edgar – musisz mnie tu poturbować po walce, aby odzyskać reputacje musisz być groźny, no dawaj zrób to, ja ci nie oddam, pierdolnij mnie sterto śmieci, nieudaczniku, po…..

W tym momencie Edgar poczuł potężną siłę próbującą przejść prze jego brzuch, jakby tysiące fanatycznych staruszek próbowało nawrócić go na dobrą drogę przeciągając na dwie strony jego żołądek, a ich panem był Wojtek, ciosy padały na niego jeden za drugim, aż zaczął czuć, że zaczyna słabną, prze chwilę widział, już nawet drogę do prawego życia, lecz na samym jej początku cios w głowę go uśpił.

Kiedy Egar ocknął się następnego dnia, dowiedział się, że oczywiście nikt nie interweniował by mu pomóc i to Wojtek przytaszczył go do szpitala, informując obsługę, że Edgar się wywrócił. Lekarze patrzyli z zakłopotaniem na licznie sińce na ciele pacjenta, lecz ze spokojem przyjęli słowa Wojtka, pytając nawet, czy nie wywrócił się przypadkiem pod samochód. To wszystko na stałe zacementowało przyjaźń pomiędzy nimi, a Edgarowi ciągle o niej przypominała blizna, która ciągnęła się od potylicy po prawe ucho.

Wojtka od tej pory wszyscy się bali i mieli za psychola, a gdy w wyniku treningu fizycznego stał się przystojny, zyskał miano marzyciela, lepiej podkochiwać się w marzycielu, niż w psycholu.

Edgara zawsze dziwiło, jak szybko ludzie zmieniają o kimś zdanie, wystarczy, że poturbujesz Bogu winnego człowieka pod szkołą, a od razu z ścierki na brudy awansujesz na pozycję „ a to dopiero klawy koleś i do tego inteligentny”, ludzie nie dostrzegą twojego wnętrza dopóki nie spróbujesz wypatroszyć czyjegoś wnętrza na środek ulic.

Specjalistą w tego typie ekspresji był Kordian, człowiek, który przy wzroście 180 ważył 110 kg i wyrażał swoje uczucia za pomocą siły, a gdy ktoś się z nim nie zgadzał wysyłał w jego stronę trochę swoich uczuć powodując u niego wstrząs mózgu i parę stłuczeń.

Pewnego razu Edgar i Wojtek przez przypadek znaleźli się w tym samym miejscu co Kordian, podczas dyskusji na temat nowoczesnej muzyku Wojtek powiedział:

- Nie lubię metalu, bo nie rozumiem, o czym oni śpiewają

- Pojebany jesteś – dyskutował Kordian – Jesteś ciotą i dlatego boisz się ciężkich grań –

- Największą ciotą tutaj jesteś ty, bo nie umiesz się porządnie wyrazić - mówił Wojtek, zadziwiając cały tłum swą odwagą lub głupotą, ( jak kto woli) – jesteś żałosny, a do tego tępy i nudny i jeśli chcesz być w porzo to nie obrażaj ludzi.

Słysząc te słowa Kordian chciał zatrzeć złe wrażenie, które powstało po wypowiedzi swojego przeciwnika w dyskusji, rozbijając na jego głowie butelkę, lecz nagle coś posłało w jego kierunku trzy kilogramową cegłówkę powodując, że się uspokoił i upadł nieprzytomny na ziemię. Osobą, która uspokoiła Kordiana był Edgar, który nie chciał patrzeć jak jego przyjaciel zostaje stłamszony przez brak zrozumienia swego rozmówcy.

- Co ty zrobiłeś – mówiła Anita najpiękniejsza osoba, która znajdowała się na tym dziwnym placu boju – on ciebie zabije jak wstanie i podpali twój dom.

- Jak wstanie to będzie się zastanawiał, dlaczego leży nago na plaży przed kartką „ bądź miły” - mówił Wojtek to, co obiecał to uczynił.

Parę minut po całym zajściu Edgar pytał Wojtka:

- Ile w tobie odwagi, co sprawiło, że się tak zmieniłeś?

- Sam nie wiem, ale to chyba ten film z Paris Hilton, który nakręciła w Paryżu, zrozumiałem, że jeśli ona się nie wstydzi tego pornosa, to, czemu ja mam się wstydzić swoich poglądów przed jakimś tam debilem.

- Wiesz ta twoja odpowiedź jest jak z kiepskiej książki, pisanej przez napalonego osiemnastolatka? – odpowiedział Edgar i miał wiele racji w tym co mówił.

- Swoją drogą, dziwne, że Kordian nie napisał jeszcze żadnej ksiązki, pewnie dużo ludzi by zginęło po przeczytaniu - odpowiedział Wojtek

- Od razu po otworzeniu kopniak na ryj tak na powitanie, a w trakcie lektury na każdej stronie jakiś cios na czytelnika, jeśli ktoś przeżyje lekturę to Kordian zjawia się u niego w domu i go osobiście dobija, żeby skrócić jego męki – wtórował Edgar

- Znam tytuł „Sado-maso Kamasutra” – zakończył rozmowę o literaturze Wojtek.

Przypadek Wojtka uświadomił, Edgarowi, że wszystko jest możliwe i jego marzenia o byciu z Natalie Portman nie są wcale poza jego zasięgiem, musiał się jedynie wysilić i znaleźć przepis na serce jego największej miłości i tym razem jego przyjaciel stanowił nieocenioną pomoc.

- Zakochałem się – mówił Edgar – w Natalie Portman.

- No to masz problem – odpowiadał Wojtek – po pierwsze zna ona wielu przystojniejszych chłopaków od ciebie, po drugie są oni bogatsi od ciebie i tym samym po trzecie maja większe szanse, aby zrobić na niej dobre wrażenie tysiące róż i takie tam, po czwarte mieszka ona w Anglii, a ty w Polsce możesz do niej pojechać, aby obierać ziemniaki i takie tam, po piate ona jest sławna, a ty raczej nie, może, jeśli zabijesz kogoś sławnego lub podpalisz jakąś budowle ludzie będą cię rozpoznawali przez parę miesięcy póki nie pójdziesz siedzieć, po szóste ona jest starsza od ciebie, a kobiety przepadają raczej za rówieśnikami i starszymi od siebie, po siódme zakochałeś się w niej fizycznie, w jej powłoce, nic o niej nie wiesz, a po ósme tym bardziej ona nawet nie zdaje sobie sprawy z twojego istnienia, po dziewiąte zanim spełnisz jakiekolwiek swoje marzenie lub postanowienie miną miliony lat.

- A po dziesiąte? – spytał Edgar

- Nie powiem ci, żeby nie odbierać nadziei – odpowiedział Wojtek

- Powiedz i tak z tobą się nie zgadzam – powiedział Edgar

- A po dziesiąte jesteś pojebanym idiotą, który ma szansę u Natalie Portman, tyko wtedy, gdy się okaże, że jest Supermanem, a ty raczej nim nie jesteś – stwierdził Wojtek

- Mylisz się – mówił Edgar – mam coś, co może zrobić na niej wrażenie, mam talent.

- Tak, to go ujawnij, zrób coś – skończył dyskusję Wojtek

Rozdział 3

Trędowata madonna

- Masz fetę – zapytała Maria, zaczesując na bok swoje bujne brązowe włosy.

- Dobrze wiesz, że nie – odparł Edgar

- Może cos się zmieniło od ostatniego wieczoru, może zacząłeś doceniać uroki życia – ciągnęła Maria

- Z tych nieprzyzwoitych uroków życia doceniam tylko ciebie – odpowiedział wyłączając komputer i obracając się w stronę swojej dziewczyny.

W sumie znali się od dwóch miesięcy, po pamiętnym spotkaniu za molo zauroczyli się w sobie. Edgar, który sam w sobie był zobowiązany do pomocy kobietom w potrzebie, nie mógł być obojętny na pokrytą własnym wymiocinami i nieprzytomną dziewczynę, która leżała na piasku zostawiona przez znajomych po imprezie. Nocą, gdy niósł ją na swych rękach i patrzył na jej twarz w grymasie zamrożonego uniesienia, spostrzegł w swym sercu uczucie to zgoła tak odpychającej dziewczyny. Edgar jak zawsze nieśmiały pomyślał „ muszę cos zrobić, aby była moja, bo raczej nie wykorzystam nieprzytomnej, to byłoby trochę nieprzyzwoite”, więc zostawił jej karteczkę z swym numerem i podziękowaniami za wspaniały spacer o zmroku.

Następnego dnia Edgara powitał głos w słuchawce: - Co my kurwa wczoraj robiliśmy, jaki spacer, a tak w ogóle to cześć. – jak potem dowiedział się, że był to głos Marii.

Od początku inicjatywę przejęła Maria, która na miejsce pierwszego spotkania wybrała, cmentarz, Edgar z pewny zdziwieniem mijał nagrobki i panował nad myślami „ jaka ona może być w łóżku, jest trochę bladowata..”, aż czasem zapominał o powinności kontynuowania konwersacji, zawsze wtedy Maria mówiła – Czemu nic nie mówisz?–

A on zwykł odpowiadać – Twoja uroda krępuje mi język–

Na co ona odpowiadała – Pierdolisz !- i się bardzo myliła

Po pewnym czasie stworzyli oni najdziwniejsza parę w okolicy, ona ciągle w świecie ekstazy farmaceutycznej, on człowiek cnota nie palił, nie pił, nie ćpał, nawet nie używał kawy i jadał tylko żywność ekologiczną, istny apostoł zdrowego trybu życia. Ona wyglądająca jak słowiańska piękność po przejściu przez sklep z punkową odzieżą i dwuletni odwyk od słońca, a on sprawiał wrażenie fragmentu jakiegoś obrazu przedstawiającego zmierzch antycznych bogów i bez wątpienia, jeśli malarz umieściłby na swym malunku Hadesa wyglądałby jak Edgar. Oboje próbowali wyciągnąć się nałogów Edgar chciał, by jego kobieta rzuciła prochy, co dla niej oznaczało długotrwały odwyk, a ona pragnęła, by jej Hades stał się jej partnerem do ćpania, lecz tak naprawdę nie chcieli nic zmieniać, bo pociągała ich wzajemna inność. Wykonywali wciąż symultaniczne ruchy, aby zmienić drogę życiową partnera i odzwyczaić go swych przyzwyczajeń i zwyczajów co niezmiernie ich podniecało, Edgar uwielbiał wyjmować z ust Marii papierosy i wyrzucać przez okno z tekstem:

- Chciałbym móc dłużej podziwiać twoje piękno! - ona rozkoszowała się w dolewaniu rumu do herbaty swego chłopaka na co on odpowiadał: - Chcesz mnie rozpić, chcesz, abym się stoczył ?

Oczywiście robili dla siebie czasem pewne przyjemności, co niszczyło rutynę spontanicznego, młodzieżowego, zblazowanego związku.

- Patrz coś smacznego dla ciebie upiekłem – zawołał Edgar do Marii – ciasto cynamonowe i z wielka ilością jabłkowego nadzienia, i ta polewa istny odjazd dla podniebienia.

Maria wstała z łóżka wsunęła na siebie zgrabnie spoczywające na jej kolanach spodnie i podeszła do swego Hadesa.

- Pysznie wygląda – powiedziała Maria, odrywając kawałek ciasta za pomocą swej pięknej, chorobliwie bladej dłoni – co byś powiedział, jeżeli rozprowadziłabym je całe na swoim ciele i kazała ci zlizać.

- Powiedziałbym, że to ogromne marnotrawstwo – odparł podając jej sztućce i myśląc „ Niech w koncu spełni jakąś swoją obietnicę”.

- Kotku jak ja kocham twoje poświęcenie, znam coś na zaangażowanie polubisz to – mówiła wyjmując z koszulki woreczek z białym proszkiem – tylko raz dla mnie, no proszę.

- Ale ja już dodawałem proszek do pieczenia kochanie - mówiąc to wyrwał z rąk Marii torebeczkę i wyrzucił ja przez okno myślał: „ Jestem boski, szkoda, ze nikt mne nie widzi”, w tym momencie czuł się jak zbawiciel i skończył jak większość z nich.

- Pojebało cię, idioto, to mój zapas na cały tydzień – krzyczała jego kobieta wymachując rękoma, kończąc na rzuceniu jego ciastem w ścianę.

- Uspokój się, jeśli chcesz żebym czuł się jak drań, bo kocham jak się denerwujesz – mówiąc to usiadł do komputera.

- Nie zbawisz mnie nawet, jeśli zmienisz płeć i upieczesz więcej ciast z jabłkami – mówiła Maria – a teraz wisisz mi 300 złotych.

- Zapłacę więcej za twoje zdrowie kotku – mówił pisząc opowiadanie na komputerze.

- Moje zdrowie jest za oknem kotku i ty dobrze o tym wiesz – krzycząc to Maria chwyciła szklankę wody i wylała ją na klawiaturę - koniec pisania, popierdalasz po prochy.

Edgar zaczął zastanawiać czy nie związał się z niewłaściwą kobietą, lecz potem doszedł do wniosku, że równie dobrze on sam jest niewłaściwy, może jego cnota jest błędną interpretacją całego świata, ale szybko przestał o tym myśleć, gdy poczuł twarz Marii na swym ramieniu.

- Ja już nie mogę – mówiła, płacząc – pomożesz mi wyjść z tego, proszę.

Tak pomogę ci kotku – odpowiedział Edgar wiedząc, że prawdopodobnie okłamuje samego siebie.

Tej nocy zdołał napisać tylko mały kawałek opowiadania, z perspektywy całości fragment był jak najbardziej nieistotny, ale stanowił wstęp i początek jego drogi do sławy, tak przynajmniej myślał Edgar.

„ „Panie i panowie! Pewnego dnia zrobiono odkrycie, iż objawy cierpienia pewnych nerwowo chorych mają swój sens. Na tej podstawie ugruntowano psychoanalityczny sposób leczenia. W czasie zaś tego leczenia zdarzyło się, że chorzy opowiadali także o swych marzeniach sennych zamiast o objawach choroby. W ten sposób powstało przypuszczenie, że i marzenia senne mają sens.”

Sigmund Freud

Użytkownicy podręczników dzielą się na znudzonych, starannych i dorysowujących. Znudzeni bez celu malują swe podręczniki, pokrywając je trudnymi do odgadnienia inskrypcjami, tacy ludzie zostają zazwyczaj normalnymi przedstawicielami rasy ludzkiej. Staranni nie pokrywają swych książek rysunkami, lecz skrycie podziwiają obce dzieła plastyki książkowej, ci ludzie, dzięki wrodzonej dbałości, osiągają trochę więcej niż znudzeni. Z tych trzech rodzajów dorysowujący mają największy potencjał, oni starannie dobierają rodzaj narzędzi i miejsce, gdzie wstawią swoją odrobinę talentu, obdarzają zazwyczaj postacie historyczne nadnaturalnym przyrodzeniem lub innymi oznakami nad wyraz rozwiniętego życia seksualnego, dorysowujący zazwyczaj stają się nieudacznikami lub manelami, lecz jeden na milion osiąga wyżyny i dorabia się w przyszłości czegoś dużego na raty np. problemów z prostatą.”

Ta część powstała na lekcji fizyki, gdy Edgar umierając z nudów postanowił zrobić coś sensownego, po rozmowie z Marią postanowił, że to będzie rozpoczęcie jego pracy. Maria od początku powstawania pracy stanowiła motor napędowy talentu Edgara, zawsze, gdy pisał starał się o niej zapomnieć, była to ucieczka od problemów, które nie dawały spokoju niczym obcy mężczyzna w łóżku po upojnej imprezie, skłaniający Edgara do refleksji „co ja wczoraj do diaska robiłem, mam nadzieję, że do niczego nie doszło, czy można się z tego wyspowiadać, czy powinienem teraz spalić wszystkie ubrania, nie jestem homoseksualistą …”

- Pokaż co napisałeś – ze szczęściem w głosie mówiła Maria – tyle nad tym siedziałeś, że pewnie już skończyłeś.

- Trzymaj – odparł Edgar przełamując nieśmiałość i zawstydzenie, które towarzyszy każdemu młodemu twórcy i podając kartkę swojej dziewczynie, – ale proszę cię powiedz od razu, co myślisz

- Pewnie, kotku – odpowiedziała na prośbę Edgara – ale najpierw buziak

Edgar nie wiedział, że Maria uznawała go za sułtana miłosnych pieszczot, a w szczególności pana i wkładce jej ust, powodowało to, że powoli zaczął się zastanawiać, czy przypadkiem nie stanowi jakiegoś ciekawego przypadku medycznego, coś jak człowiek słoń i tylko z powodu odmienności jego ust Maria go tak często całuje. Bycie odmieńcem w towarzystwie jego miłości było niezwykle trudne,albo trzeba było być wiecznym abstynentem, z czego nie zdawał sobie sprawy Edgar lub jakimś interesującym efektem wizualnym jak albinos. Maria była odmienna od zawsze, dając temu wyraz w wieku 12 lat całując się z nieznajomym Chińczykiem, z powodu, który określiła potem: „ nigdy nie całowałam się z Chińczykiem myślałam, że będzie to ciekawe doświadczenie”. Jej usposobienie stworzyło wokół niej aurę potępienia dla zwyczajności i tym samym jej wszystkich znajomych, którzy w swych uzależnieniach od wszelakich środków farmaceutycznych, byli dla niej jedynie powszedniością. Wśród tego świata nudy na powierzchnie wybijał się Edgar, anioł na ziemi o licu Hadesa, który jednym spojrzeniem uwiódł i posiadł bezwolną w sidłach uroku Marię, lecz role szybko się odwróciły i to on stał się sługą zepsutej piękności. Kleszcze tej niewoli powodowały, że każdego dnia Edgar pisał coraz więcej, aż poczuł, że ukończył swoją pracę i jest gotów pokazać efekt niemyślenia o Marii, jej samej.

Sen o Natalie Portman

I

„Panie i panowie! Pewnego dnia zrobiono odkrycie, iż objawy cierpienia pewnych nerwowo chorych mają swój sens. Na tej podstawie ugruntowano psychoanalityczny sposób leczenia. W czasie zaś tego leczenia zdarzyło się, że chorzy opowiadali także o swych marzeniach sennych zamiast o objawach choroby. W ten sposób powstało przypuszczenie, że i marzenia senne mają sens.”

Sigmund Freud

Użytkownicy podręczników dzielą się na znudzonych, starannych i dorysowujących. Znudzeni bez celu malują swe podręczniki, pokrywając je trudnymi do odgadnienia inskrypcjami, tacy ludzie zostają zazwyczaj normalnymi przedstawicielami rasy ludzkiej. Staranni nie pokrywają swych książek rysunkami, lecz skrycie podziwiają obce dzieła plastyki książkowej, ci ludzie, dzięki wrodzonej dbałości, osiągają trochę więcej niż znudzeni. Z tych trzech rodzajów dorysowujący mają największy potencjał, oni starannie dobierają rodzaj narzędzi i miejsce, gdzie wstawią swoją odrobinę talentu, obdarzają zazwyczaj postacie historyczne nadnaturalnym przyrodzeniem lub innymi oznakami nad wyraz rozwiniętego życia seksualnego, dorysowujący zazwyczaj stają się nieudacznikami lub manelami, lecz jeden na milion osiąga wyżyny i dorabia się w przyszłości czegoś dużego na raty np. problemów z prostatą.

* * *

„ Jej imię Natalie” tak zaczynały się myśli Jana „ Miałem sen, że zapukała do moich drzwi i dała mi swój numer”

Jan był ewenementem, będąc ciągle zakochany w jednej osobie od 8 lat. Jego uczucie przekraczało bariery niedojrzałości, nie chodziło o pragnienie czterogodzinnego stosunku z wymarzoną istotą, tylko o same z nią obcowanie. Jedynym problemem w całej jego miłosnej obsesji był obiekt pożądania: Natalie Portman, ta znana hollywoodzka aktorka mieszkała w Ameryce, zaś Jan żył w Polsce, lecz nie widział w tym żadnej przeszkody, ponieważ miał myśl, której się kurczowo trzymał: „ hollywoodzkie gwiazdy marzą o egzotycznych romansach z ludźmi z Dalekiego Wschodu np. z Polski.”

* * *

- No wiesz – powiedział Jan wyraźnie zestresowany – Znamy się tyle i uważam…, że … no …powinnaś … no … to znaczy powinniśmy się spotkać… gdzieś … poza szkołą.

- Co? – Odpowiedziała Weronika z oburzeniem w głosie.

- Nie to nic... – Kontynuował Jan – no wiesz … poważnego, ale … ja … chyba się … w tobie zakochałem.

Weronika nic nie odpowiedziała.

II

Jan jest typowym dorysowującym, w tym momencie, gdy państwo czytają tą linijkę. Dorysowuje on pokaźnych rozmiarów narząd płciowy Janowi III Sobieskiemu. Znając jego zasługi zmyślnie obdarza go wielkim darem, ozdabiając go przy okazji w tureckie symbole. Kończąc wątpliwe dzieło, wstawia pod nim duży podpis drukowanymi literami: „Żyje w stałym pośpiechu - pomiędzy grzechem, a spowiedzią z grzechu.” Widać, że Jan lubi historię, kierując się jego mottem: „Każdemu się trochę seksu przyda”, można stwierdzić, że uczynił Jana III szczęśliwym.

***

Pewnego razu, podczas pełni księżyca, gdy Jan spał pod usłanym gwiazdami niebem, przyśniło mu się, że „esemesował” z Natalie Portman ( chyba nie trzeba wspominać, że to był jego najlepszy sen w życiu).

Jan

Część, co u Ciebie?

Natalie Portman

Wszystko w porządku, a co u Ciebie?

Jan

Wiesz, nie mogę już dłużej tego taić, kocham Cię, musimy się spotkać! Proszę odpisz!

Natalie Portman

Też Cię kocham, ale wiesz…, nie możemy się spotkać, ten świat Cię zniszczy, nie zrozumiesz tego, nie chcę Cię skrzywdzić.

Jan

Nie rób mi tego, poradzę sobie, jestem silny, raz prosiłem dziewczynę żeby ze mną chodziła przez cały rok, aż zadzwoniła na policję i moi rodzice mieli problemy, ale ona się już nie liczy, teraz jesteś tylko Ty.

Natalie Portman

Jesteś zbyt dobry dla mnie, nie zasługuję na Ciebie, ja nie byłam Tobie tak wierna, jak Ty mi, byli inni.

Jan

Potrafię Ci to wybaczyć, proszę spotkajmy się, przecież jestem mężczyzną idealnym.

Natalie nie odpisała, chodź dalsza część snu była już tylko czekaniem.

***

- I co? – spytał się Maciek

- Nic – odpowiedział Jan

- I Weronika nie potrafi docenić twojej wspaniałości – śmiejąc się mówił Maciek – Albo ty masz jakiś problem, albo mają one.

- Jakie one – wymamrotał Jan

- Te wszystkie dziewczyny spotykane prze ciebie, które wydają ci się idealne – kontynuował, popijając produkt czekoladopodobny colą, Maciek – albo ty zakochujesz się w nieodpowiednich dziewczynach albo ich problem tkwi w tym, że przyciągają idiotów.

- Dzięki - odpowiedział Jan, oddalając się od Maćka.

- Ale jedno ci powiem – krzyknął Maciek do odchodzącego przyjaciela – masz dobry gust.

III

Zachowanie Jana pełne chaosu, nie jest pozbawione sensu, gdy, jak on, przekracza się granicę pomiędzy światem zmysłowym, a królestwem doznań, pragnie się wyrazić to, co się czuje.

Każde dziecko postrzega świat za pomocą świata zmysłów, smakuje słodycze, podziwia ładne obrazy, lecz z czasem, gdy dorasta, zaczyna odczuwać emocje związane z różnymi czynnościami, aż poznaje doznania, które odmieniają jego życie. To sprawia, że ludzie przestają oglądać „Muminki”, gdyż te obrazy już ich nie interesują i przerzucają się na filmy akcji, które gwarantują chwilowe podniecenie lub Pamelę Andersen z karabinem ( czyli dłuższe podniecenie).

Tak samo jest z Janem, nie cieszy go już spokojne przeżycie lekcji, on potrzebuje emocji. Dlatego też teraz oddaje swojemu nauczycielowi podręcznik, który uprzednio od niego pożyczył i osobiście ozdobił swoją impresją na temat Jana III Sobieskiego.

***

Obsesja na punkcie Natalie Portman zrodziła się w świadomości Jana pamiętnego dnia roku 1998, gdy zobaczył ja po raz pierwszy w gazecie, jej błękitne oczy zahipnotyzowały go do tego stopnia, że został zmuszony do kradzieży. Od tej pory, co dnia musiał spojrzeć na jej zdjęcie. W tym celu trzymał ją zawsze otwartą na pamiętnej stronie 27. Gazeta była już bardzo pognieciona, lecz strona 27 wyglądała jak nowa, gdyż stanowiła cząstkę Natalie Portman, czyli samego Jana.

Jan szybko zrozumiał, że musi sprostać swojej miłości i osiągnąć coś wielkiego, więc stwierdził, że jest mężczyzną idealnym, co było najłatwiejsze. Od tej pory postrzegał świat jako przygotowanie do spotkania z ukochaną, którą dzięki przeznaczeniu spotka na pewno.

Wiedział, że do tego czasu on sam będzie starszy, o co najmniej 10 lat lub więcej nie jedno drzewo zostanie ścięte dla zbudowania drogi, która przybliży go do spotkania z jego miłością.

Pewnego razu koledzy, żartując z niego, sprzedali mu numer do Natalie Portman, on uwierzył i choć wiecznie nie mógł się dodzwonić, tłumaczył sobie, ze jego miłość jest bardzo zajęta na jakimś odległym planie filmowym, gdzie nie ma zasięgu i po prostu nie otrzymuje jego telefonów.

Jan, aby nigdy nie zapomnieć jej numeru, postanowił, za radą „Pani Domu” przypisać do każdej cyfry jakieś wrażenie lub myśl związaną z Natalie:

7 – jak siedem grzechów, które chciałby popełnić z nią, 10 – jak dziesięć przykazań, które by dla niej złamał (Jan był bardzo religijny, nawet czasem myślał, że rozmawia z nim Bóg), 998 – jak numer na straż pożarną, która nie może zgasić płomienia w jego sercu, 666 – jak liczba szatana, któremu był gotów się przeciwstawić, aby choć na chwilę zobaczyć swą miłość.

***

- Proszę się nie martwić – mówił psycholog do leżącego na kozetce Jana – Cierpi pan na typowy syndrom odrzucenia, cały stres związany z szansą nawiązania kontaktu z kobietą, który może poprowadzić do stosunku, płciowego, kumuluje się w panu i zwielokrotnia się w niewłaściwym momencie i zupełnie niepotrzebnie. Może mieć to związek z traumatycznymi wydarzeniami w pana dzieciństwie lub skrytym poczuciem winy, które prześladuje pana. Śmiem twierdzić, że dalsza psychoanaliza powinna pomóc w wykryciu dokładnych przyczyn pańskich zaburzeń i zlikwidowaniu ich.

- Ale ja nie chcę mieć z nikim stosunków - odpowiedział zakłopotany Jan.

IV

Jan czuje się głupio, nigdy nie myślał, że nauczyciel może tak spokojnie kazać mu iść do dyrektora. Czekając w kolejce ku „przeznaczeniu” i kolejnemu obniżeniu zachowania, zastanawia się czy za wszystkie jego problemy może obwiniać nowy prawicy rząd, a może także prawicową opozycję, czy też lokalny samorząd. Wie, że powinien czuć strach, lecz czuje tylko swoją własną niczym niezawinioną głupotę. Patrząc na dziewczynę, którą kiedyś podrywał rozumie, że trzeba wydorośleć i zapomnieć o dawnych miłościach i ponownie powrócić do świata zmysłów i wymyślić porządne, suche usprawiedliwienie wewnętrznej potrzeby poszukiwania mocnych wrażeń, które ze spokojem przyjmie dyrektor.

***

Niestety wszystko, co piękne, szybko umyka z ludzi i tak samo było z Janem, który czuł, że jego uczucie do Natalie Portman z każdym dniem słabnie.

Dla tego też postanowił, że jeśli pozna w przyszłości inna kobietę, którą pokocha tak jak Natalie Portman, musi być ona: inteligentna, bystra, mądra, piękna ( wygląd nie jest najważniejszy, choć to było jedyne, co naprawdę znał i kochał w Natalie Portman), wykształcona, cierpliwa, z poczuciem humoru i żeby ładnie się ubierała. Jan z czasem doszedł do wniosku, że choć jest jedynym na tym świecie mężczyzną idealnym, nie może spotkać, żadnej kobiety, która by spełniała jego wymagania, nie mógł spotkać Natalie Portman. Każdego dnia coraz bardziej zaczynał zauważać swoją naiwność, lecz zawsze czuł w swoim sercu obecność Natalie, tak jakby ktoś przypiął do niego agrafką kartkę z jej imieniem. Jan zaczynał pojmować drogę przeznaczenia, czekał, aż stanie się sławnym: aktorem, reżyserem, scenarzysta, operatorem, reżyserem planu, producentem i spotka swoją miłość, a ona na jego widok powie: „ O Jezu, kocham cię”.

***

„ Janie bardzo chciałabym się z tobą spotkać, lecz niestety moja babcia ciężko zachorowała i będę musiała się nią opiekować do końca roku, jak wrócę i będę miała czas (a może mi coś wypaść w związku z olimpiadą z wiedzy o regionie), to się na pewno z tobą spotkam.

Pozdrawiam

Aniela”

„ A jednak przeznaczenie istnieje” myślał Jan. „ Przecież, gdyby nie ono, babcia Anieli byłaby zdrowa i pewnie spotkałbym się z Anielą, a wtedy moją miłość do Natalie Portman przepadłaby, ale dzięki przeznaczeniu mogę ciągle kochać Natalie i czekać na nieuniknione spotkanie z moją miłością.”

Za oknem nie było żadnych oznak życia, gdyż deszcz odpędzał je z zawziętością krzyżowca krzewiącego Chrystusową wiarę wśród pogan, a Maria skończyła czytać i wrzasnęła:

- Dlaczego tu nie ma nic o mnie, jesteś chorym psychicznie egocentrykiem, trzeba być świrem, żeby cos takiego napisać.

- To tylko fikcja literacka – tłumaczył się Edgar, kierując oczy na podłogę – wtedy miałem pisać o takich rzeczach

- Jesteś świrem – kontynuowała jego miłość – a ze świrami nie mam zamiaru się spotykać, to koniec!

Mówiąc to Maria wstała z łóżka i zrzuciła wszystkie książki z półki Edgara i wyszła opuszczając jego życie na zawsze.

Tego dnia poznał siłę literatury i poczuł dla niej wielki szacunek połączony ze strachem, myśl, że przez nią stracił osobę, którą kochał spowodowała, że postanowił, że nigdy więcej, już nic nie napisze. Prawda o rozstaniu z Marią była inna, z chwilą, gdy ujrzała ona opowiadanie Edgara zrozumiała, że jej niezwykły partner stał się taki jak inni jej znajomi, przeistoczył się w pseudo artystę, który zaczynał żyć jawą, ona pragnęła, by Edgar stał się zwykłym prawnikiem lub lekarzem nie pisarzem, z pisarzem mogła przespać się w każdej chwili, a z urzędnikiem miejskim nie.

- Edgarze nie przejmuj się - odpowiedziało cos w jego głowie i Edgar zaczął się przejmować i to bardzo o swoje zdrowie psychiczne.


dobry+ 14 głosów
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować i oceniać teksty
Zaloguj się Nie masz konta?   Zarejestruj się
sick
sick 12 pazdziernika 2006, 16:25
poczatek nawet sie niezle czyta, sam sen o Natali juz tu kiedys był. całosc troche pretensjonalna, ale "bede miły" tym razem
Carbo
Carbo 14 pazdziernika 2006, 14:00
żywy, ciekawy język. fajne zabiegi stylistyczne i sformułowania. dobrze się czyta. taka niby banalna opowiastka podana w ironicznym sosie z domieszką popkultury.
Taki_sobie_gość
Taki_sobie_gość 1 grudnia 2006, 18:57
ale to beznadziejne aż sie czytać nie chce! :P
peony
peony 9 grudnia 2006, 20:55
jestem na tak :] nic dodac nic ujac
Ola
Ola 10 grudnia 2006, 19:59
Chociaż zabrało mi to nieco więcej niż 21 minut, nie żałuję ;) Ciekawa narracja, dzięki czemu czyta się przyjemnie.
Jak mówiłam - podoba mi się ;)
Gudrun
Gudrun 23 grudnia 2006, 18:10
dobre, prosze o kontynuację,naprawde warte uwagi,autor sie świetnie zapowiada:)
Dżelka
Dżelka 24 lutego 2007, 15:45
Jest świetne, tematyka może i troszeczke zwyczjna, ale za to język, styl ciekawy i środki stylistyczne, taki inny.... fajnie się czyta. Gdzie reszta?!:) czekam z niecierpliwoscią
asia
asia 18 kwietnia 2007, 18:02
taki sobieeeeeeeeeee...nudaaa:((((((((
Usunięto 1 komentarz
przysłano: 29 kwietnia 2009 (historia)

Inne teksty autora


Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca