Literatura

w rytmie serca... czyli Antonio i Rozalita (opowiadanie)

Maggie

z przymróżeniem oka;)... czyli ku rozbawieniu smutnym sercom
Część I SPOTKANIE…

Poznali się w romantycznej scenerii… Wszystkie znaki na niebie i ziemi (również te podziemne i powietrzne) wskazywały, że coś ich ku sobie ciągnie (i nie była to tylko siła grawitacji)… Rozalita uśmiechała się wesoło, wyglądając na ogromnie czymś zaabsorbowaną. W jej oczach migotały wesołe iskierki… A Antonio? On uosabiał wszystko czego tylko Rozalita mogłaby sobie zamarzyć: czarujący uśmiech, sympatyczny sposób bycia, i to coś, co owładnęło nią od dosłownie pierwszego wejrzenia…. Sposób w jaki na nią patrzył… Czy zdarza się wam zapomnieć o otaczającym świecie, zatopić się w czyimś spojrzeniu tak głęboko, że gdy nagły dźwięk wydobędzie was z tej głębi nie wiecie czy właśnie opuściliście inną rzeczywistość, inny wymiar czy to co się z wami działo to był tylko sen…

Tak więc patrzyli na siebie… Jego usta zdobił lekko łobuzerski uśmiech, ona zalotnie spoglądała spod rzęs… „Cięcie – to nie tanie romansidło!” No tak… Wcale nie był taki doskonały, prawda? Ale jej oczy co jakiś czas stawały się zamglone jakimiś myślami, lekkim smutkiem…

- Dlaczego on tak na mnie patrzy? – kłębiło się w głowie Rozalicie – co takiego czuje, gdy krzyżują się nasze spojrzenia?

Oboje rozmawiają, smutek powoli uchodzi z myśli Rozality, pozwala znów rozgościć się uśmiechowi … Gdzieś rozchodziła się muzyka… Zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe? W sercach szczęśliwych zawsze pobrzmiewa muzyka… A jej serce teraz grało symfonię dźwięków tak melodyjnych, tak radosnych, że aż świetliste iskierki ponownie rozpaliły się w jej oczach… Zamknęła je na chwilę… Chwila… taka krótka a tak wiele może człowiekowi dać… Otworzyła je… o tak - rozpoznała piosenkę grana przez serce...

„Zamykasz oczy

Chciałbyś, żeby się czas zatrzymał

Ty nie chcesz czekać

Jaki będzie historii finał

Korzystaj z chwili

Nie musisz teraz robić więcej nic

Każdy się myli

Dlatego lepiej chwilą żyć

Nic trzeba robić dla zasady

I nie wszystko musi mieć swój sens

Niech uczucie teraz cię prowadzi

Każda chwila najważniejszą jest

Rozmieniasz życie

Jedno je masz dla siebie

Korzystaj z niego

Zanim gwiazdą będzie na niebie

Poddaj się chwili

Przyjmij do siebie jak kochankę swą

Ten się pomyli

Kto nie spróbuje nigdy życia z nią (…)” (De Mono)

Część II TRWAJMY…

Nie pytajmy ile…po prostu trwajmy. Po co zadręczać się podobnymi pytaniami. Dopiero po tej części są możliwe dwa rozwiązania… ale do tego momentu po prostu trwajmy. Proste, prawda? Rozalita z każdym dniem podąża za tym słowem szczęśliwa jak nigdy, uśmiechnięta, lekko zwariowana… Spotkania, rozmowy, gesty… Scenariusze są niejednoznaczne. Mało tego dwoją się i troją i ani możliwości nadążyć… Kwestia by wytrwać, trwać lub rwać…:

Część II A: Wytrwać… okres próbny. Czyli prawie jak Casting. Rozalita zdaje sobie sprawę z powagi wyboru jakiego dokonuje Antonio. Nie jest łatwy. Brak wytyczonego celu, zamieszanie w głowie, jakieś zadawnione sprawy – wszystko to stoi na drodze do sukcesu. Często sam Antonio cierpi z tego powodu, konsternacja powoduje u niego ból głowy, a dodatkowe starania Rozality przypierają go do muru. Rozdarty szuka ukojenia we własnych myślach, zamknięty w swej skorupce dokonuje wyboru… nucąc Lenny Kravitza…”(…)I'm confused, so confused/ And I've got to tell you something's wrong with my views/ I can't choose/You ask me if I love you, baby/ And I tell that I do/ But don't you ask me if you're the only one, woman / 'Cause' I can't say that it's true(…)”

Część II B: Trwać… Rozalita widząc konsternację Antonia daje mu czas… w końcu tego właśnie on potrzebuje… Staje się jego przyjaciółką… Pojawia się jego pierwsza dziewczyna – ona trwa, druga dziewczyna – ona czeka, trzecia dziewczyna – zadzwoń wreszcie Rozalito do porządnego psychoanalityka wrzeszczy jakiś wewnętrzny głos… To serce kłóci się z rozumem… coś na wzór „S@motności w sieci”:

„Serce: Ty, Rozum, tego nie pojmiesz. Może gdybyś się napił, byłoby ci łatwiej. Ile kostek lodu? Jeszcze nie teraz? To się zdecyduj, Rozum. Bo może zabraknąć.

(…) Ty zatrzymałeś się w rozwoju na racjonalizmie. Racjonalizm wie o mistycyzmie tylko tyle, że jest absolutnie nieracjonalny.

Rozum, sprawdź u siebie w aktach, czy ja się nie mylę. Czy ratio znaczy "część całości"? Jestem prawie pewna, że to znaczy dokładnie to. Ja przeskoczyłam tę wczesną fazę. Racjonalizm jest częściowy, jest (Rozum, sprawdziłeś?) zimny i nieprzytulny. Jak opuszczone igloo. Żyjącemu cały czas w igloo trudno zrozumieć, jak to jest na miękkim dywanie przy kominku w listopadzie, gdy za oknem pada(…)

Rozum: Nie ma nic bardziej przykrego jak kominek w pustym pokoju nazajutrz. Masz tylko popiół do wyniesienia. Często nie ma już nikogo, aby to zrobił za ciebie. Pomyślałaś, Serce, o tym? W igloo jest zawsze tak samo. Nudno? Zimno? Może, ale nie ma popiołu. Do popiołu potrzebne są płomienie.

Serce: Nie pomyślałam. Bo ja nie myślę. Ja czuję. To ty wyłącznie myślisz, biedaku.

Rozum: Ty się, Serce, nie wywyższaj. Myślisz, że jak mnie zracjonalizujesz, to wyjdzie na to, że ty to wzniosłość i wyższe stadium rozwoju, a ja to Biskupin? Ty się, Serce, mylisz. My jesteśmy oboje, dokładnie tak, w trakcie reakcji chemicznej. Tak jest, Serce! My jesteśmy tylko chemią. Twoja reakcja jest po prostu tylko inna. Ja to neurony, dendryty, podwzgórze, śródmózgowie i ciało migdałowe. Ty to głównie neuroprzekaźniki: fenyloetyloamina, dopamina i katecholamina. Obojętnie, jak to się nazywa. Nas można będzie kiedyś zarejestrować w jakimś banku danych reakcji chemicznych. Zobaczysz. Twoja reakcja się skończy znacznie prędzej niż moja. Moja potrwa do końca. Ty masz za duże ciepło reakcji. Za dużo potrzebujesz i za dużo pobierasz. Tego nie wytrzyma długo nawet piec hutniczy. Wypalisz się.(…)

Serce: Rozum, ty nawet mówisz rozumnie. Ale ty się nie znasz. Są takie rzeczy, których ty nigdy nie pojmiesz.

Rozum: Dobra, dobra. Ja wiem, Serce. Ja wiem, o co ci chodzi. Chodzi ci o miłość. Ale pamiętaj o jednym: ze wszystkich rzeczy wiecznych miłość trwa najkrócej. Więc ty się nie nastawiaj na wieczność. Ty, Serce, nie jesteś czasoprzestrzeń.

Serce: Mówisz tak, bo nienawidzisz miłości. Wiem, że tak jest. Nawet cię rozumiem. Bo gdy ona przychodzi, wyłączają cię. Oboje cię wyłączają. Przenoszą cię do piwnicy jak narty po zimie, która minęła. Masz tam przeczekać do następnego sezonu. Nie potrzebują cię teraz. Przeszkadzasz im. Zrozum to. Ty jesteś przecież Rozum, więc łatwo ci coś zrozumieć. Po co im ty? Oni nie mają czasu na ciebie. Myślą o sobie bez przerwy. Zachwycają się wszystkim w sobie. Nawet swoimi wadami. Rozum dla nich to obawa przed odmową, to drążące pytanie, dlaczego akurat on lub ona. Oni nie chcą takich pytań. I dlatego cię wyłączają. Pogódź się z tym.

Rozum: Nie mogę. Tylko ty, Serce, czujesz to, że nie mogę. Dobijam się czasami do nich z tej piwnicy. Ale mnie nie słyszą. Bo oni są wtedy głusi na wszystko. Poza tym, to skąd ty to wszystko wiesz, Serce? Możesz mi teraz nalać. Rozczuliłaś mnie tą piwnicą. Muszę się napić. Trzy kostki lodu. Czysta whisky. Bez red bulla. I nalej od razu do połowy.

Serce: To rozumiem. Dobra ta whisky, prawda? Ja, jeśli mogę, piję tylko jacka danielsa. Chcesz, Rozum, jeszcze jedną szklaneczkę? To były trzy kostki, prawda? Rozum, zrobisz coś dla mnie? To bardzo ważne. Nigdy ci tego nie zapomnę. Zrobisz? Mógłbyś mi wyłączyć na jakiś czas Sumienie? Dokucza mi. Strasznie mi dokucza.

Rozum: Słuchaj, Serce. Nie rób mi tego. Proszę cię. Nie załatwiaj ze mną nic przy wódce. Bądź bezinteresowna, Serce. To, że pijemy razem i że ty się trochę racjonalizujesz, a ja trochę rozczulam, nie upoważnia cię, abyś załatwiała ze mną interesy. Miej Honor, Serce.

Poza tym Sumienia nie da się wyłączyć. Ja też tego nie potrafię. Parę razy próbowałem, bo i mnie dokucza czasami. Ale się nie da. Można je tylko na jakiś czas zagłuszyć. Najlepiej żyć z nim w zgodzie. Nawet pogadać z nim nie można. Poza tym trudno je napotkać. Siedzi ciągle gdzieś w Podświadomości. Najchętniej wyłazi w nocy. Wtedy ja już śpię i się regeneruję, a ty, Serce, masz ładny sinusoidalny rytm(…)”

Pewnie wieczność tak będzie czekała… No może do czasu… gdy pojawi się jakiś Ronaldo…

Część II C: Rwać… W zależności od przedrostka słowo insynuuje różne rzeczy: (po)rwać – oboje dają się porwać uczuciu, jedne z pozytywnych scenariuszy,. Rozalita staje się tą jedyną, kochaną, Antonio zakochuje się bez pamięci… (nade)rwać – można sobie nerwy… Gdy nerwy puszczają można powiedzieć wiele głupstw i niepotrzebnych słów, pomimo najszczerszych chęci przechodzi się do pokrewnego stwierdzenia - (ze)rwać – znajomość… szczerze to powinno się znaleźć w zakończeniu, ale czasem pojawia się w trakcie trwania znajomości… (pode)rwać – Rozalita myślała, że jest tą jedyną? Co za naiwność… Była przecież także Manuela, Ignacja, Choncita, i jeszcze jedna… no tak Konstancja… Tu zdecydowanie nie powinna rwać włosów z głowy… Zawsze jest szansa, że Ronaldo zechce (u)rwać głowę Antonio... ale to lepiej (prze)rwać…

Część III ZAKOŃCZENIE/POCZĄTEK

Zakończenie I: „Rozalita musi odejść” – tak zadecydowało serce Antonia… Pogrążona w rozpaczy wynajduje setki, ba tysiące powodów dla których mógł podjąć taką decyzję…

- Czy to moja nachalność, napastliwość, jego trudne przeżycia? Dlaczego? Porke!?... – rozmyśla Rozalita… - czy to inna „Mulher”? Wreszcie dowiaduje się prawdy… Jednak ona za wszelką cenę chce być blisko: „Zostańmy przyjaciółmi”… masochizm? To tylko kolejny policzek – ale w końcu trzeba być równo opuchniętym…

Zakończenie II: Antonio nagle doznaje olśnienia… „Przecież kocham Rozalitę!” – wykrzyczałby na głos, gdyby nie sąsiadka-plotkara czy chore od tygodnia struny głosowe… No a ten Ronaldo? Kto to w ogóle jest? Jak on śmie… moją Rozalitę!? Zdesperowany pędzi ile sił w nogach… Czasem nie w porę – Rozalita właśnie bierze ślub w Vegas, czasem po prostu za późno – niańczy już siódemkę dzieci… czasem nigdy tam nie dobiegnie… Ważne że próbował, bo jednak zdarzają się sytuacje, że trafia w sam raz… „Kobiety są dziwne… Nigdy nie przestają kochać… Nawet drani” (Magda M.) No chyba coś w tym jest…

Zakończenie III: Rozalita opamiętuje się… Tak dłużej być nie może… Podejmuje decyzję, aby wreszcie się od niego uwolnić. Z Ronaldem czy bez jest przecież coś warta? Warta by to o nią walczyć… Czasem jest jej bardzo smutno, czasem słucha dołujących kawałków które przecież nie pomagają, nie pozwalają podnieść się z… rozpaczy? bólu? żalu? Tęsknoty? wspomnień? Chwil smutku?... oh tak… one powoli zanikają, tak jak kruchy, leciutki, delikatny coraz mniej ostry obraz Antonia… Aż w końcu on przepada w tak bezkresnych głębinach jej pamięci jakimi kiedyś wydawały się jej jego oczy…

"Jestem kobietą

Wodą ogniem burzą perłą na dnie

Wolna jak rzeka

Nigdy nigdy nie poddam się

Jestem kobietą

Jestem dobrem jestem złem

Jestem wodą jestem ogniem

Jawą i snem

Mogę lodowcem sięgać chmur

Mogę Niagarą spadać w dół

Mogę jak Etna zbudzić się

Więc nie złość mnie

Jestem kobietą

Wodą ogniem burzą perłą na dnie

Wolna jak rzeka

Nigdy nigdy nie poddam się"

A początek… Życzę początków tak wiele jak gwiazd jest na niebie… Tyle ile gwiazd trwań… jak najdłuższych… najpiękniejszych… życzę Antoniowi przybywania w porę… a Rozalicie iskierek każdego dnia i nocą… Czasem coś jest tak na wyciągnięcie ręki… tak blisko, a tak ciężko to dostrzec. Kto wie ja też może jestem ślepa… Ta opowieść to nie do końca czysta fikcja… każde z zakończeń również ma miejsce gdzieś obok nas… ale ja życzę, żeby one nie przychodziły… raczej właśnie początki… bo w końcu :

"Love is a many splendoured thing, love, lifts us up where we belong, all you need is love..."

"I was made for loving you baby, you were made for loving me..."

"Love lifts us up where we belong, where the eagles fly, on a mountain high..."

"How wonderful life is... now You're in the world..."


wyśmienity 1 głos
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować i oceniać teksty
Zaloguj się Nie masz konta?   Zarejestruj się
sick
sick 21 lutego 2007, 19:57
nie da si? czyta? póki co!
Prosz? autora o uzupe?nienie polskich znaków, do tej pory tekst pozostanie w poczekalni.
Maggie 21 lutego 2007, 20:17
ch?tnie uzupelnilabym polskie znaki ale nie wiem za bardzo dlaczego sie nie pojawiaja... jezeli ktos ma jakis pomysl (oprocz po prostu ich pominiecia w tekscie) chetnie skorzytam... pozdrawiam
sick
sick 21 lutego 2007, 20:55
cos sie chyba porobi?o z ca?? wywrot?, nie wyswietla polskich znakow..
trzeba uderzy? do admina... przepraszam za bezpodstawne oskarzenia
pozdrawiam
Maggie 21 lutego 2007, 21:16
Nie ma za co przepraszac:) mam nadzieje ze wkrotce naprawia bledy i bedzie sie dalo to przeczytac:)...
sick
sick 21 lutego 2007, 22:39
naprawione.. proszę przesłać tekst wkleić jeszcze raz
Arek Janicki
Arek Janicki 21 lutego 2007, 23:12
przepraszamy za usterki, już wszystko działa poprawnie.
sick
sick 27 lutego 2007, 16:53
nie podobają mi się teksty piosenek, nawiązania w stylu "coś jak samotność w sieci" - obrzydliwe. ale coś w tym jest.
"ze wszystkich rzeczy wiecznych miłość trwa najkrócej" to ładne
Maggie 27 lutego 2007, 18:44
Nie bardzo lubię słowa "obrzydliwe":)... jakoś takie za poważne dla zwykłej, podchodzącej pod telenowelę opowieści a raczej może opowiadania... Akurat ten fragment "Samotności w sieci" zamieściłam, bo jako jeden z niewielu rozbawia mnie a jednocześnie daje do myślenia (no może oprócz fragmentu o żuczkach z Dzienników Gombrowicza;) "nie podobają mi sie teksty piosenek"... hmmm nie wiem jak mam to rozumieć, ale pewnie po prostu nie przepadasz za tego typu muzyką. Akurat nie dobierałaj jej kierując się gustem tylko słowa wpasowały mi sie jakoś w to co przedstawiała w danym momencie historia... Heh pewnie miłość trwa najkrócej... ale ja jednak chciałabym, żeby przedstawiała się inaczej jak w tym opowiadaniu... na razie jednak pełno na mojej drodze takich Antonio...
Hekate
Hekate 27 lutego 2007, 18:55
A bollywood, to przy tym pikuś ;)

Zdaje mi się, że rozumiem co znaczy pisać ku uciesze. Gorzej, że ta autorska uciechaczasem nie zrównuje się z radochą odbiorczą. Konflikt interesów, zgrzyt, szabelki, ludzie pana kardynała na horyzoncie!...

Zastanawiałam się, co to właściwie jest. Bo opowiadanie z pewnością nie - może zopowiadaniowany scenariusz? Jestem otwarta na propozycje i eksperymenta, ale niestety boli mnie styl, szczególnie, jak kuleje. A tu jako żywo sporo potworków zdaniowych, hmm, nieoszlifowanie. Świetny pomysł konwersacji Serce/Rozum (jako chwyt komediowy), jestem stanowczo za antopomorfizowaniem różności, ale... ale to chyba nie do końca tak powinno wyglądać. Niechże autorka zerknie jak ma cierpliwość i to doszlifuje, bo szkoda, co by się marnowało!

Dwie rzeczy na stanowcze i absolutne nie. Przegięcie trzykropkowe - litości, toż można w nich utonać, zakropkować się na amen!
I po drugie - teksty piosenek. Merlinie, jak ja nie cierpię tej maniery! Rozumiem, czasem to potrzebne, ale w tym przypadku pasuje jak wół do karety. Nawet do "opowiadania" lekko-łatwo-ucha-ha! Zawsze takie wtręty trajktowałam jako ułatwienie sobie życie. A bo to fajnie zawiesić się na jakiejś cudzej linie i dyndać, radośnie machając nogami. Tyle, że czytelnik dostaje cholery, jak ma się przez te wszystkie cytaty przebijać.

I to nie to, że nie mam poczucia humoru - chociaż przyznaję, ten humor to raczej absurdalnie-makabryczny jest. Wiem o co chodzi, tyle, że mnie nie rusza. Fajne pomysły, fragmenty z potencjałem, ale całość do gruntownego remontu.

Pozdrawiam!
H.
Maggie 27 lutego 2007, 21:36
Diękuję Hekate. Naprawdę - za te szczere słowa, bo taka opinia pozwala na porządne zastanowienie się nad tym jak się pisze, co i jaki to ma sens... Masz rację wstawianie cytatów to taka zmniejszona linia oporu.. Postaram sie w przyszłości ograniczać ich ilość, heh zawsze mam wrazenie, że taki tekst wyraża lepiej to co myślę czy czuję a tak naprawde trzeba zajrzeć w siebie i opisać to, stworzyć coś samemu. Nie wiem czy uda mi się poprawić ten tekst, ale serdeczne dzięki za naprawde konstruktywną ocenę - wezmę sobie Twoje słowa do serca i mam nadzieję kolejnym tekstem już nie przyprawię Cię o ból głowy:) Mam nadzieję też, że pozbędę się tego wtrętu z wielokropkami. Co do dowcipu... wierz mi, że (choć już inna osoba uświadomiła mnie, że niewiele obchodzą czytelnika przeżycia wewnętrzne autora, bo chodzi o formę i styl wypowiedzi - a że kuleje to postaram się ćwiczyć i rehabilitować) nie do końca jest mi do śmiechu z tym tekstem - i tu masz rację takie to pseudo opowiadanie - opisałam w nim różne przejścia z facetami. I jedno co dało mi napisanie tego tekstu - zrozumiałam, że teraz mogę się z tych przejść tylko śmiać:). Bardzo pozdrawiam! I obiecuję poprawę:)
przysłano: 21 lutego 2007 (historia)

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca