Literatura

Narano - Bohemian Rapsody, epizod 03 (opowiadanie)

Valhalla

[Robak w roli głównej… Sweterek w serek, ’kurwafart’, mocne intro i pieprzenie za uchem w epizodach]

 

    Zacisnął mocno pięści i zamknął oczy, tak, że w kącikach zrobiły mu się kurze łapki.
— Jestem już zmęczony i mam wszystko w dupie... Jak aborygen — z beznadzieją w głosie skomentował stan ducha i zamkniętość sklepu Neron. — Przestałem palić, to kurwa więcej piję. Gdzie tu sens, gdzie logika? A może wykres tego jak niszczymy siebie i swoje ciało jest zawsze stałą?
    Usiedli na ławeczce przy sklepie.
— Masz fajkę? — zapytało ’madchen’, nie mogąc powstrzymać drżenia dłoni.
— Co cię tak telepie ...i od kiedy palisz?
— Nigdy nie paliłem, ale ponoć pomaga. Muszę czymś ręce zająć, bo bez snickersa zejdę.
— Takie zdolne, a uzależnione. Ale przynajmniej jest w twoim życiu jakiś progres. Ty chociaż z przydupasa na kreatora awansowałeś...
— Neruś, cukier mi opadł i dalej się nie ruszę... Opadł ci kiedyś cukier?
— A to raz? Ostatnio przy dereniówce dla Aty... Ten ’skejtszop’ — zapodał zdanie bez orzeczenia. — Widziałeś jak wygląda? — uzupełnił. — I jak pięknie się nazywa... ’Nosek’. Cholera, okiennice pozamykane i nie widać czy jakąś popitkę mają. ...Dobra, zbieramy dupy. Może dalej będzie coś otwarte. ...Boże, jestem dynamiczny niczym spalinowy silnik.
— Jak pomyślę, że tak ładnie się ubrałem... Nawet sweterek w serek z kufra wygrzebałem. Zobacz jaki gnój z niego teraz.

(w tym samym czasie, w pobliskim Zadní Třebani)

    Teraz miało nastąpić literackie jebnięcie... Opis walki z tłumem rozwścieczonym, poświęcenia życia własnego w imię rozsądku i zwierzęcego instynktu ratowania. Nic z tego...
— Dostałeś kolejną szansę od Boga koleś — mówił ’3.14’ do spalenizny, którą z pomocą ’boskiej’ i ’wiśni’ układał delikatnie na trawie. — To była niczym z diabłem w nozdrzach, samotna pielgrzymka do źródła ciemności... Powiem krótko, miałeś ’kurwafarta’.
— Słuchajcie — odezwała się stojąca obok Ata. — Nie chodzi o to, że musi coś... istnieć. Jakaś granica, za którą nie wolno przejść, za która przestaje się być sobą. Ale jak dorwę reżysera, to sama mu w dupie Wielką Schizmę wytnę!

(w tym samym czasie, kilkanaście metrów obok)

— To jest inny kurwa panowie gatunek literacki — zauważył Flash, stojąc z pozostałymi w zwartym szeregu i oddzielając tubylców od ’erki’. — Tylko zachowajcie spokój ...bez paniki.
— Co ty wiesz o histerii? — zapytała Pies, trzymając w drżących dłoniach, wycelowaną w kogo popadnie, Berettę. — Wiem jedno... Mamy tak nasrane w kodzie, że tylko wodę można spuścić — podsumowała.
    Vadim, z gotowym do zadania cięcia mieczem, wysunął się przed szereg. Nieprzyjaciel z ’francuzem’ i Puszi z pompką kryli flanki.
— ’Wiśnia’. ’Wiśnia’! — krzyknął podenerwowany Flash. — Chodź tutaj... Znajdź Honzę i zapytaj, co się tu dzieje.
— Widzę go, poczekaj.
    Nawet się nie bronił. Przyzwyczajony do babskiej dominacji, szedł skulony gniotąc w rękach filcową myckę.
— Flash, on ciągle gada o czarowniku i zamku, że z zamku przybędą i wieś spalą... czy coś w tym rodzaju.
— Dobra, dawaj księdza. Może ten bardziej rozgarnięty.
    Upadł przed nimi na kolana i nawijał po łacinie. Już miał paść na twarz i krzyżem lec, gdy Vadim, podkładając pod gardło katanę, ustawił go do pionu.
— Ata! Zostaw ’brykieta’ i chodź tłumaczyć — przywołał fachowca Flash. — Po medycynie jesteś, to się z nim dogadasz.
— Ale ja tylko trzustka, przepuklina, i takie tam...
— ’Takie tam’ wystarczą. Zapytaj gdzie jesteśmy i co się tu dzieje? Zresztą, co ci będę tłumaczył. Jak pacjenta... Pełny wywiad środowiskowy.
    O dziwo, reszta tłumu czekała pokornie, przyglądając się całemu zajściu. Nawet ’zakuci’, oparci o piki, patrzyli z zaciekawieniem na dalszy rozwój sytuacji. Najzwyczajniej rozumieli mniej niż ’narańczycy’.
    Klecha, bijąc nieprzerwanie pokłony, ukradkiem dał znać Flashowi i ’białej’ by w raz z nim odeszli na bok.

    ...I tu zaczyna się wszystko, tutaj następuje kluczowy moment całej historii. Albo akcja dopiero się zawiązuje, nie wiem. Ja jestem tylko narratorem tej prozy, a z autorem nie rozmawiam. Nawet słowa z nim nie zamieniłem...

— Widzę, że waszeciowie ze stron moich przybywacie, bo mołwe polską znacie — zaczął od mocnego intra. — Ace (1) wygląd wasz legko odmiennym, imam (2), że tajemnicy dochować potraficie, a nikto zwiedzieć się nie może, co wam nynie (3) rzeknę, abowiem i mnie los takowy, jako onego nieszczęśnika najść może.
    Stali w osłupieniu, nie mogąc się zrewanżować równie piękną polszczyzną.
— Wybaczcie, bo miechur (4) mi ze strachu wzdęło jakem was uwidział i w gace zrazu narobię — mówiąc to, oddalił się w pobliskie krzaki.
    Wrócił po minucie otrzepując zmoczony habit, przetarł dłonią twarz i kontynuował wyznanie.
— Jestem Robak, klecha zwykły z ziemi kujawskiej przybyły...
— No to się Rip ucieszy — poruszył mało ważny wątek Flash.
— Bracia moi wysłali mnie w te strony, bym słowa reformacyi głosił — kontynuował. — U dworów pańskich goszczę, a prawdę w lud niosę. Głównie dogmatów krytykę o sakramentach rozpowiadam, ano i o odrzuceniu politycznej władzy papieży teże napominam. Na to jeszcze przystają, trudniej pak (5) z odrzuceniem poniektórych obrzędów i ceremonij.
— Czemu tak dziwnie mówisz, i co się tutaj dzieje? — wtrąciła Ata. — Gdzie my jesteśmy, bo trochę się zagubiliśmy.
— Nie dworuj Asani ze mnie i nie nadwrzedzaj (6) cierpliwości mojej. Medius aevus (7) to jeno interwał przed kolejnym Pana przyjściem, a jedziństwo (8), do którego przynależę, godnym chce owo przyjście uczynić. I nie ma zgody naszej, by zstępując na ten padół ludzki ujrzał jedynie dostojników w złote ornaty abo mitry odzianych, a lud ciemny w zabobonach osiadły.
— Pomijając, że w ogóle nie kumam tej zajawki, to jak się mają twoje słowa do tego, co tu robicie? — przerwał gadkę klechy wskazując na dopalające się ognisko.
— To jeno fasada poczynań mych była. Za się jak wiecie, w skrytości działać mi przyszło, a nocy zeszłej, jakem posilał się w karczmie przed dalszej drogi trudami, chłopina prosty za język mnie pociągnął... Ażem był juże po wina kwarcie, tako mi legko uwaga zległa i po uszy w mierwew (9) wpadłem. Czstny (10) się być wydawał, a żarł (11) niezgorzej... Chyba Honza mu było...
    Popatrzyli po sobie i znacząco pokiwali głowami.
— To i taki rumor nastał, gawiedź zewsząd zbiegła nowin wszelakich ciekawa i dalej dopytywać o niuanse. Nigdy żem nie był w takiej opresyji, abowiem kilku zamkowych znacząco pozierać na mnie poczęło... — tu łyk wody wziął z glinianego dzbanka, który przysznurowany do pasa nosił. — Naprędce więc uklecić cosim musiał, by kres życia odsunąć. Ten, ot tam, co go zratować nadążyliście, siedział w karczmie i smutki w winie topił. Uwidziałem tegdy, iż księga jakowaś z torby podróżnej mu wylezła, ano historyję takową obmyśliłem, że od dawna za nim podążam, bo apokryf (12) przez kościół zakazan od zadka czyta i jeno tym zgubę na ludzi pobożnych ściąga. A wiecie przecie, że czas nynie niepewny, i bez procesów wszelakich grobie (13) go jeno czekało. Przez noc stos wyszykowano, a s rana procesyja ruszyła, by sprawiedliwości bożej zadość uczynić.
— To być nie może — w zapożyczonym od klechy ’middle style’ odezwała się Ata. — Flash, mężem (14) ponoć jesteś, więc ci ogarnięcie zagadnienia całości trudu sprawić nie powinno.
— Co waćpanna za uchem mi pieprzy? — zrewanżował się nieudolnie językową mieszanką. — Nigdy bym nie pomyślał, że z klechy gadzina takowa wyleźć może.
— Flash, my w średniowieczu jesteśmy!

___________________________________________________________________________________________
(1) — Acz, choć, aczkolwiek. Zachowane w scs. (cě), także jako ce. U nas tylko acz.
(2) — Imieć, ima, imają, imiej, imiał, imieli, imiany, imienie – mieć.
(3) — Ny (teraz, obecnie). Wyraz indoeuropejski (por. ang. now), w słowiańskim rozszerzony do postaci — nynie.
(4) — Pęcherz. Znane w płd. słow.
(5) — Zaś, natomiast. Zachowane w czeskim, używane też w stpol. obok lepak (p.), por. dzisiejsze na opak.
(6) — Nadwrzedzić – nadwyrężyć. Forma współczesna pochodzi z rosyjskiego.
(7) — Po naszemu – średniowiecze. Nazwa epoki wywodzi się z nazwy środka epoki łacińskiego określenia medius aevus (średni wiek), lub media tempora (wieki średnie).
(8) — Jedność, zjednoczenie, związek. Zachowane w staropolskim.
(9) — Grząskie błoto. Rekonstruowane.
(10) — Cny, czcigodny, uczciwy, moralnie dobry.
(11) — Pić, żreć, połykać, pochłaniać.
(12) — Anonimowe pismo żydowskie lub wczesnochrześcijańskie, naśladujące gatunek i styl ksiąg biblijnych, ale nieuznane za kanoniczne.
(13) — Cmentarz. Forma kolektywna od grób.
(14) — Facet.


wyśmienity 5 głosów
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować i oceniać teksty
Zaloguj się Nie masz konta?   Zarejestruj się
Ona
Ona 29 maja 2008, 09:43
... ledwo przebrnęłam przez te łamańce staropolskie :).
Powinnam powiedzieć teraz, że podziwiam autora, ale wyjdzie na to, że słodzę :).

Autorze, jest bosko !
A przy tym i nie tylko przy tym fragmencie - siorbiąc kawę z łyżeczką w środku :) - dziobnęłam sobie prawe oko :))) - ...:

" Usiedli na ławeczce przy sklepie.
— Masz fajkę? — zapytało ’madchen’, nie mogąc powstrzymać drżenia dłoni.
— Co cię tak telepie ...i od kiedy palisz?
— Nigdy nie paliłem, ale ponoć pomaga. Muszę czymś ręce zająć, bo bez snickersa zejdę.
— Takie zdolne, a uzależnione. Ale przynajmniej jest w twoim życiu jakiś progres. Ty chociaż z przydupasa na kreatora awansowałeś...'
------------------------------------------------------------ -

Zaskakujesz swoją fantazją z każdym odcinkiem.
Trzymam kciuki, abyś 'dobiegł do mety' z satysfakcją ... .
:)
Valhalla
Valhalla 29 maja 2008, 09:47
Satysfakcje mam dwie - z pisania :) i waszych komentarzy... Dziękuję.
Marcin Sierszyński
Marcin Sierszyński 29 maja 2008, 12:17
Ile tutaj perełek! Człowieku, nic tylko cytować : )
"Mamy tak nasrane w kodzie, że tylko wodę można spuścić" - to super i gadana : "Co waćpanna za uchem mi pieprzy?" Ha ha : )
Ona
Ona 29 maja 2008, 12:21
dokładnie Panie A., dokładnie :).
ja to może mam mniej wybredny gust :) - ale to już dzisiaj u mnie w temacie na gg - jako cytat dnia :
'Muszę czymś ręce zająć, bo bez snickersa zejdę.'

:)
pomidorowa
pomidorowa 29 maja 2008, 14:23
genialne...! świetny staropolski, do tego łacina, jeszcze trochę a nam Valhalla heksametrem zacznie pisać ;d

jedno mnie ciekawi: "Jakaś granica, za którą nie wolno przejść, za która przestaje się być sobą." czyżby inspiracja Edelmanem?
ataraksja
ataraksja 29 maja 2008, 14:33
Na rany koguta! Edelman tu? ;p No miało się coś spalić na stosie, ale to sayonaro nie getto <szacunek i powaga>, ale zwykła "Granica" Nałkowskiej (słowa Elżbiety Bieckiej). Widać, że autor doskonale zna lektury z poziomu podstawowego klasy maturalnej ;p
A tak w ogóle, to rozkoszuję się powrotem do soczystej polszczyzny w wydaniu wszelakim. Po prostu "pływam" jak ryba w wodzie i wdycham z radością aromaty różnorodnych stylów polszczyzny, którymi Autor nas raczy w kolejnej odsłonie przygód narańczyków :)
Valhalla
Valhalla 29 maja 2008, 14:35
...starym komentarzem Ataraksji :) - aleś ty bystrzacha :)
pomidorowa
pomidorowa 29 maja 2008, 19:54
o matko...ale żem walnęła...jasne że "granica" proszę wybaczyć ale ostatnimi czasy wszystkie lektury totalnie mi się mylą, a juz w ogóle wojna która przerobiliśmy w dwa tygodnie...
ataraksja
ataraksja 29 maja 2008, 20:01
trzeba czytać zachowując płynność... czem prędzej na pierwszą stronę ;)
ripvanwinkle 31 maja 2008, 23:30
smaki, smaczki i zaskoczenia.
wywijam orła :)
cherri lady 2 czerwca 2008, 13:03
wreszcie mam jakąś rozrywkę w pracy, tylko trochę to dziwnie wygląda jak się nieraz zaśmieję do monitora ;p
przysłano: 29 maja 2008 (historia)

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca