Literatura

znowu Islandia (opowiadanie)

graf.man

wysyłam najpierw na wywrotę, żeby później spróbować swoich sił w konkursie dziekanatu wydziału filologii polskiej o Islandii.

  

Islandki to czarujące kobiety, z pełną szczerością, pięknym uśmiechem, i świecącymi niewinnością oczami potrafią zaproponować seks w toalecie. Tak, to wspaniała rasa, szczególnie dla Polaka, który nie jest przyzwyczajony do takiej otwartości.

Po raz setny zbieram się do opisania Islandii. Dwumiesięczny pobyt okazuje się jednak zbyt krótkim, lub nie wystarczająco barwnym, by z pełnym zaangażowaniem móc poświęcić opuszki palców i pobudzić zwoje mózgowe. Po raz kolejny siadam przed komputerem, na pulpicie spoczywają trzy ikony „Nowy Dokument programu Microsoft Word", wszystkie trzy po otwarciu porażają bielą pustej kartki.

 

"We come from the land of the ice and snow,
From the midnight sun where the hot springs blow.
The hammer of the gods,
Will drive our ships to new lands,
To fight the horde singing and crying:
"Valhalla I am coming!""

 

Islandia się zmieniła, z państwa ryb, owiec, wulkanów i dziwnej tubylczej ludności, która nieświadomie odrzucała europejską modę, stała się miejscem ogarniętym plagą kapitalizmu. W miasteczkach otoczonych górami jeżdżą Lincolny, Porsche, Mercedesy. Islandczycy wydają ogromne pieniądze na ubrania, wyjeżdżają na zakupy do Stanów, Paryża, wydają pieniądze w całej Europie, tak dziś żyją hodowcy owiec.

 

Wystarczy jednak wyjechać z Reykjaviku, by przez następne czterdzieści kilometrów nie zobaczyć żadnej zabudowy miejskiej, a jedynie skały, góry,  jeszcze raz skały i góry. Setki gór.

 

Ludzie mieszkają jak hobbici, w domach z pagórków. Górskie owce wspinają się po ścianach wzgórz, wszędzie panuje cisza, przerywana jedynie przez jadące samochody, które w ciągu godziny można policzyć na palcach jednej ręki.

 

Byłem, widziałem bawiące się miasto z okazji dnia gejów i lesbijek. Maszerujące hordy homoseksualistów, które bez żadnego zażenowania prezentowały swoją orientację. Widziałem małe dzieci bawiące się wraz z transseksualistami.

Redaktorzy gazet na łamach dzienników składają życzenia z okazji święta „tych innych", choć w Islandii „tymi innymi" są heteroseksualiści. Nigdy nie możesz być pewien, czy ta piękność, która idzie obok ciebie nie była przypadkiem facetem.

 

Wstaję, sięgam po tytoń, skręcam papierosa trzęsącymi się rękami.

Wczoraj pracowałem od 22 do 7 rano, chodziłem ze szklankami, dziesięć euro za godzinę plus darmowe piwo, kiedy i ile chcę. Za pół godziny kolejna praca, 11 euro za godzinę, zmywak w restauracji dla bogatych tubylców i cudzoziemców. Na sali cały czas pięćdziesiąt osób, obsługiwanych przez czterech kelnerów, sześciu kucharzy i mnie. Do umycia wielki gar z ryżem poprzyklejanym do ścianek, gorące patelnie, piętnaście talerzy co sześć minut.

 

Ja sam, bez języka, olewany, na wodę czekam dwadzieścia minut, na colę nawet godzinę.

 

„I am sorry"

 

A miałem przywieźć do domu nawet cztery tysiące. A przywiozłem mniej, niż wywiozłem. Tak, smutny los gówniarza z rodziny inteligenckiej, który za wszelką cenę próbuje oderwać pępowinę i pokazać wszystkim, że sam też potrafi się utrzymać. Głupie. W domu jest ciepło, jest, co jeść, mama daje pieniądze, tata zawiezie i odwiezie, kiedy trzeba. A tu sam, z kolegą, sam.

 

Ostatnie dwa tygodnie to życie o chlebie z masłem, które ma niepowtarzalny, skandynawski smak. Jest słone i nawet bez sera jedzenie jego sprawia przyjemność, a może sobie to tylko wmawiam.

A gdzie jest to moje piękne osiedlowe słońce, gdzie są te polskie twarze w sklepach pod domem, ten polski język atakujący polskie uszy, gdzie?

Kolejni Polacy zapowiadają, że do ojczyzny nie wrócą, myślą o przyszłej emeryturze, tu wynosi tysiąc euro, u nas  tysiąc złotych. Wojsko, polityka, dla Islandczyków to słowa obce, odległe, parlament składa się z siedemnastu osób, na czele prezydent, który tak samo, jak sejm nie ma nic do powiedzenia. Wojsko, wolę nawet nie mówić o liczebności, wystarczy powiedzieć, że ciężko to nazwać armią.

 

Kiedyś to się działo, po jednej stronie baza wojskowa amerykańska, po drugiej rosyjskie wojsko budujące Reykjavik i sadzące lasy. Nad miastami, nad górami latające migi i F- 16. To musiał być widok dla prostych pasterzy.

 

W Islandii popularniejszym napojem od coli jest Egils pomarańczowy, smakuje trochę lepiej, niż fanta. To małe państwo robi wszystko, by być niezależne, każdy dobry pomysł, który umacnia gospodarkę jest wspierany przez rząd, pamiątki robione są przez rzemieślników. Ogromne ilości hand made, od wełnianych swetrów, do świeczników z lawy.

 

I kolejnych dwóch Polaków zgubionych w małym państewku, co i jak, gdzie załatwić, ciągłe pytania wirujące w głowie.

 

Islandia była moim marzeniem. Oczami wyobraźni widziałem siebie wśród gór, stojącego samotnie, wpatrującego się w dal. Islandia była jak Śląsk, miejsce nie zbadane przez przeciętnego turystę, ale miejsce piękne, mające swoją własną historię, której jeśli nie chcesz nie poznasz, czy nie zrozumiesz.

 

 

Dla mnie. Warszawiaka.


Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować i oceniać teksty
Zaloguj się Nie masz konta?   Zarejestruj się
Kuba Nowakowski
Kuba Nowakowski 30 września 2008, 10:54
Ciekawy tekst, myślę jednak, że powinien wylądować w "artykułach", tymczasem Ty wybrałeś opcję "opowiadanie"...
A więc jak będzie?
graf.man 30 września 2008, 21:51
chyba wybrałem opcję "opowiadanie", o czym świadczy to, że jest to w dziale "opowiadania" jeżeli zamykasz opowiadanie w pewnych ramach, to rzeczywiście należy się zastanowić, czy dobrze wybrałem.
.
. 1 pazdziernika 2008, 04:13
czuję niedosyt
nie wiem
czy to ograniczenie regulaminowe konkursu sprawiło
że zaznaczasz tylko poszczególne wątki
zaciekawiasz i już idziesz dalej...

'...ten polski język atakujący, polskie uszy...'
bez przecinka
ten polski język atakujący polskie uszy
graf.man 1 pazdziernika 2008, 07:22
nie. okazało się, że konkurs został zamknięty w czerwcu:P

możesz mieć rację z tym, że jedynie czegoś dotykam.
ataraksja
ataraksja 2 pazdziernika 2008, 16:36
Niezły tekst. Forma bardzo zbliżona do felietonu, ale ten gatunek mieści w sobie wszystko. Także relację pamiętnikarską, a przecież ten tekst także taki właśnie jest.
Przeczytałam z zainteresowaniem i nie widzę przeszkód, by dać go na pierwszą stronę, bo forma i treść naprawdę zaciekawiają.
Anna Nawrocka
Anna Nawrocka 18 pazdziernika 2008, 22:28
ciekawe. miejsce w prozie odpowiednie, co do formy zgodzę się z atrajsją. klimat mi odpowiada, jest ciekawie.
przysłano: 25 września 2008 (historia)

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca