Literatura

P... (opowiadanie)

herovan

Dla wielbicieli moich wielokropków:) Zakończenie alternatywne z inspiracjami polską literaturą fantasy.

 

            Słońce znikało wolno za linią horyzontu. Zapadał zmierzch. Śpiew ptaków w gęstym tataraku, okalającym jezioro, ucichł. Tylko żaby wciąż koncertowały, wypełniając ciszę. Między drzewami podmokłego lasu przemknął cień. Szara postać ludzka wychynęłą z mroku i prześliznąwszy się między drzewami, stanęła na szczycie sporego pagórka. Usiadła. Patrzyła na ciemną taflę wody, marszczoną przez delikatne podmuchy.

            Był to młody mężczyzna. Lekki wietrzyk rozwiewał jego jasne włosy i gładził twarz. Mężczyzna był sam. Szukał samotności. Chciał pomyśleć; znaleźć odpowiedzi na pytania, które kłębiły się w jego głowie. Czuł się opuszczony i niepotrzebny. W głowie słyszał słowa powtarzające, że nic nie potrafi, że wszystko robi źle. A przecież tak bardzo się starał. Robił wszystko z serca. Ale to nigdy nie wystarczało. Zawsze czegoś brakowało, było coś co nie powinno się pojawić, czegoś było za mało lub za dużo. Bywało też dobrze, ale kiedy się już psuło, to waliło się wszystko po kolei. Raz był kochany a za chwilę niepewny życiowo, niezdecydowany, nieodpowiedzialny. Na początku starał się jakoś to sobie tłumaczyć. Próbował zrozumieć. Mówił sobie, że ma wady, które musi wyeliminować żeby odnaleźć szczęście. Zaciskał więc mocno zęby i starał się jeszcze bardziej, dawał z siebie jeszcze więcej, aż oddał siebie całego. A problemy i tak wracały.

            Siedział i patrzył przed siebie. Żabi koncert powoli dobiegał końca. Komary głośno brzęczały. Wiatr się wzmógł. Zrobiło się zimno. Usłyszał za sobą szelest trawy. Obrócił się i zobaczył postać, która szła w jego kierunku i przytrzymywała ręką długie włosy, którymi targał wiatr.

            [1]Postać podeszła do niego i założyła mu polar na ramiona. Nie pachniała bzem i agrestem. Jego twarzy nie muskały czarne loki wzburzone przez gwałtowne podmuchy. Nie brązowe, ale szare, błyszczące oczy patrzyły na niego uważnie. Drżała, widział to. Przytulił ją delikatnie. Poczuł zapach lawendy i innych ziół, których nie umiał rozpoznać. Stali tak w bladej poświacie księżyca, objęci i wpatrzeni w siebie. I chociaż zapach ziół nie był zapachem bzu i agrestu; choć delikatne proste włosy nie były burzą czarnych loków, nie chciał  nic zmieniać. Zwolnił uścisk, ale nie puścił jej dłoni. Spojrzała na ich splecione ręce, potem na niego. Wykonała ledwie zauważalny ruch głową. Odpowiedział jej tym samym. Zeszli z pagórka trzymając się za ręce i zniknęli w mroku na tle ciemnej ściany lasu.



[1] Zakończenie alternatywne:

Postać podeszła do niego i przyjrzała mu się uważnie zimnymi błyszczącymi oczyma. Twarz miała bladą i smutną. Na głowie nosiła wianek z zeschłych kwiatów.

- Kim jesteś? – zapytał.

- Nie znasz mnie?  - odparła.

Zastanowił się chwilę.

- Wyobrażałem sobie ciebie trochę inaczej. – powiedział.

Uśmiechnęła się i opuściła wzrok.

- To już? – spytał.

Nie odpowiedziała. Wyciągnęła tylko do niego dłoń.

- Dokąd mnie zabierasz?

- Ja tylko biorę za rękę... Żeby nikt nie był wtedy sam...

Dotknął jej zimnej dłoni. Zamknął oczy. Otoczyła ich wilgotna mgła, która podniosła się z łąk.

                Rano łąki wypełniły podniesione głosy ludzi i szczekanie psów. Przeczesywano każdy zakamarek podmokłego lasu i zielony pagórek. Znaleźli go szybko. Leżał w trawie. Miał zaciśniętą prawą dłoń. Myśleli, że coś w niej trzyma, ale kiedy mu ją otworzono była pusta. Jego duże, niebieskie oczy patrzyły w niebo. Były już jednak bez życia.


Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować i oceniać teksty
Zaloguj się Nie masz konta?   Zarejestruj się
modliszqa
modliszqa 25 marca 2009, 18:04
mam małą uwagę :D
"Usłyszał za sobą szelest trawy. Obrócił się i zobaczył postać, która szła w jego kierunku i przytrzymywała ręką długie włosy, którymi targał wiatr."
jeśli wiatr targał włosy to i trawę .. czyli szelest traw był wszechobecny i niezależny od tego czy ktoś przez nie szedł, czy nie

poza tym ładnie , wersja alternatywna dopowiada, wersja pierwsza nie zamyka opowiadania , mnie odpowiadają obie :D
herovan 25 marca 2009, 18:15
Trawa była niska więc nie targał nią wiatr :)
herovan 25 marca 2009, 18:21
A tak zupełnie poważnie to dziękuję za konstruktywną krytykę i cieszę się że się podoba...:)
ataraksja
ataraksja 26 marca 2009, 09:53
Okrutnie nostalgiczne i łzawe. Drugie zakończenie chyba bardziej nośne, dialog lekko ożywia ten werterowski weltschmertz, ale i tak masło maślane na końcu wyłazi:
"Jego duże, niebieskie oczy patrzyły w niebo. Były już jednak bez życia. Nie żył." - no, skoro oczy są bez życia, ręka zesztywniała zaciśnięta, to po co to `nie żył`?
przysłano: 25 marca 2009 (historia)

Inne teksty autora

J...
herovan
Beata
herovan

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca