Literatura

pisanie baj.ka. (opowiadanie)

ka.mila.

początek książki, wiele niedomówień, które później staną się bardziej jasne. zajawka?

 Zapach świeżej czekolady, palonego cynamonu i gruszkowej herbaty nie wytępi woni rozkładającego się uczucia… bezpretensjonalnie nabazgrała w jednym z siedmiu notatników. 

Drugą godzinę sączyła przesłodzoną kawę na rogu jednej z prowincjonalnych ulic…
Krwistoczerwone obicia foteli jednej z ulubionych kawiarni tego dnia wydawały się być wyjątkowo agresywne.
Może to ta destrukcyjna zimowa aura? Pomyślała dość obojętnie, jednocześnie niedbale przerzucając, wyblakłe kartki tomiku Puszkina. Gryzła szykowną, porcelanową filiżankę, para dużych, soczystych zielonych oczu na zmianę zamierała, to w książce, to znowu na firmamencie. Wróciła do domu około szóstej.

Źdźbła wiosennej, mokrawej trawy skrzyły się o siebie nawzajem w niezwykle wysublimowany sposób. Rześki wiatr starał się otulać ulicę, nie chcąc być traktowanym pejoratywnie, podobnie jak jego zimowy kuzyn. W niezwykle wyrafinowany sposób podkreślał swoją indywidualność. Wiatry o tej porze roku są nieobliczalne, potrafią tak bezpretensjonalnie wiać całą dobę, szkląc oczy przechodniów, rozwiewając nieskazitelne fryzury starszych pań, zupełnie nic sobie z tego nie robiąc. Tego dnia wiatr był wyjątkowo łagodny, zdawało się wręcz, iż jedyne czego pragnie to symbioza ze światem. Ziemia powoli nabierała kolorów, szarawo-pastelowy obraz świata powoli wypierały pełne uroku intensywne barwy.

Była noc, spokojna i chłodna noc. Siedząc przy sfatygowanym biurku z jasnego drewna upajała się zapachem własnych nadgarstków… flakonik jego perfum stał zawsze nieco dalej, jednak zawsze w zasięgu wzroku. Sypiała w jego mieszkaniu tylko wtedy kiedy był nieobecny, wiedząc, że wraca przed piątą wymykała się pół przytomna, dziesięć po czwartej.
 Tego wieczoru wepchnęła do cukierniczki wymiętą kartkę którą zapisała na zajęciach z literatury. 

„Jesteś dla mnie wciąż nierozwiązaną zagadką, jesteś labiryntem moich imaginacji, jesteś twarzą tak mi nową, a zarazem znajomą naście długich lat. Jesteś jak mistyczna postać, którą dotknąć wolno mi rzadko, jesteś jak uczucie o które przyszło mi walczyć.”

Twoja przyszła żona. „

Była ekscentryczką, była jak potencjał energii jądrowej zgromadzony w nanometrowej objętości. Stanowiła bezmiar nierozwikłanych przypadków, była wulkanem potencjalnych zachowań, które zazwyczaj pozostawały potencjalnymi,

Piotr K. niejednokrotnie zastanawiał się jak to możliwe, dlaczego to w ogólne ma miejsce?
Nonsens, mruczał. 
Dlaczego znał jej wyważony profil czaszki odciśnięty regularnie na białej pościeli, w której sypiała nieobecnymi nocami (nie miała w zwyczaju jej poprawiać). Dlaczego tak dobrze znał jej emfatyczny zapach? Dlaczego pozwalał na te infantylne manipulacje z jej strony? Irytowała i zniewalała go każdego dnia.
  
On. Szanowany polonista, wydawca i redaktor, człowiek któremu po prostu nie wypadało, nie raz sam przyłapywał swój umysł zadurzonym w rozmyślaniach skierowanych na jej osobę.
Zastanawiał się czy po powrocie odczuje jej obecność, czy może dziś po prostu jej nie było. 

Tego dnia wrócił do domu około dwudziestej. Niski stół w japońskim stylu pokryty był kremową papeterią zapisaną w chaotyczny sposób średnio ładnym pismem.
Podszedł bliżej, zauważył, że jedna z kartek skropiona była najprawdopodobniej czerwonym winem.
Rzucił grafitowy, długi płaszcz na białą zamszową kanapę, przysiadł na podłodze rękoma oplątując kolana, drżącą dłonią powziął kartki i bezpowrotnie oddał się lekturze.

Obudził go szum w głowie, połączony z atakującym telefonem.

-Piotr? Jest dziewiąta, czekamy na Ciebie, mam nadzieję, że korek nie jest długi.
-… Olga? Zaraz będę w redakcji, najwidoczniej przysnąłem wczoraj na podłodze.
Daj mi godzinę na prysznic i szybką kawę…

Tego dnia nie miała zajęć postanowiła więc wybrać się na spacer nad morze, długo myślała o kartkach pozostawionych wczorajszego popołudnia w mieszkaniu Piotra, bała się tam wrócić… wiedziała jednak, że dziś miał konferencje, a kolejno kolację u rodziców.

Spacerowała samotnie kilka godzin, pijąc mrożoną herbatę, około dwunastej wzięła taksówkę, jadąc prosto do mieszkania.
Otworzyła drzwi, na podłodze leżała biała, gustowna koszula, poduszki rozrzucone były na całej szerokości salonu… -ktoś się chyba spieszył, ironicznie mruknęła pod nosem.
Zbliżyła się do papieru, tym razem również były czerwone, jednak z pewnością nie było to wino, które sączyła tu wczoraj po południu, tekst skrwawiony był czerwonym tuszem.
Doszczętnie pokreślił tekst dziewczyny. Wyszła trzaskając drzwiami, zupełnie tak jakby kogokolwiek miałoby to zaboleć…

Siedemnaście długich dni nie wracała…pokreślona praca w bezruchu bratała się z zakurzonymi podłogami.

Lato zaczynało powoli spływać po nieświeżych szybach miejskich autobusów, zwolna sączyły się poranki, otoczone aurą nowego początku.
Wiosenna, wykwintna trawa palona we wczesnoletnim słońcu muskała lekko, odnóża osiedlowych koników polnych.
Wysiadł z samochodu, zatoczył koło mijając pobliskie sklepy i kioski… 
Zrobił zakupy w piekarni, wrócił wcześnie rano aby zdążyć napisać artykuł do freeway’a. 
Zaparzył mocną, czarną kawę, dosypał cukier, usiadł wygodnie przy biurku, włączył komputer i pełen zapału zaczął pracować.
Po chwili w mieszkaniu rozbiegł się odgłos przekręcającego klucza…zerwał się, serce zamarło mu na chwilę, do głowy uderzyła spora porcja adrenaliny.
Daila, pomyślał… Daila. 
Niepewnym krokiem wyszedł z biura, kierując się ku wejściu…

-Pan Piotr w domu? 
-… 
-?
-Ah to pani, proszę się nie krępować, będę u siebie, pracuję dziś w domu, mam kilka wolnych dni.

Pani Zosia była kobietą przeżywającą jesień swego burzliwego życia, bowiem za nią cztery rozwody, dwa owdowienia i siedem kocich pogrzebów. 

Słoneczny poranek uderzył w świeżą szybę akademickiego pokoju Daili.
Uniwersytecki, schludny ‘apartament’ dzieliła z Izabelą i Olgą.
Iza była studentką drugiego roku prawa, zafascynowana podobnie jak Daila filmem posiadała swoją własną wypożyczalnię ‘międzypokojową’ mieszczącą się na pierwszej półce ciemnej komody. 
Izabela liczyła około 170 centymetrów wzrostu, była raczej drobnej postury, długie, proste blond włosy opadały na ponętne ramiona dziewczyny, ubrana w dopasowane t-shirty i ciemne dżinsy nie wyróżniała się raczej z pocztu studentów.
Olga zaś, podobnie jak Daila była ekscentryczką... cicha i delikatna a zarazem dosadna i zadziorna.  
Z Belą, Daila zaprzyjaźniła się niedawno, z Olgą -znały się od kołyski.

-Pojedźmy do zamku, Bell.
-Daila... jest piąta rano, na Boga... odczep się i zostaw moją kołdrę...
-Iza, proszę pojedźmy do zamku.

Izabela przyzwyczajona do porywczości Daili z pobłażliwym, zaspanym wyrazem twarzy usiadła na łóżku, zawinęła swe ciało w białą kołdrę, która doskonale zresztą komponowała się z kolorem jej cery... zaczęła w dość sarkastyczny sposób swój Monolog.

-A więc Dai..
-Pomiń ‘ a więc’ i zacznij raz jeszcze.
-whr... mam nadzieję, że masz wiele na swoje usprawiedliwienie, niepoprawna polonistko, albo od jutra śpisz pod akademikiem... na miłość Boską, Daila... jest piąta.
-Ale Iz... pojedźmy na zamek o ósmej mamy pociąg. Do Malborka pojedźmy.
-Zamek. Do Malborka.

... gdzieś w oddali Olga mruczała coś pod nosem, co z zachwytem podchwyciła Daila, okładając dziewczynę gorącymi uściskami.

 -Ola, Ola... jedziesz z nami.

O ósmej cała trójka siedziała w średnio zatłoczonym pociągu z Gdańska do Malborka, Daila trzymająca na kolonach wiklinowy koszyk, przyozdobiona dziecięcym uśmiechem radości nadal usilnie starała się dobudzić zblazowane przyjaciółki.
Ten dzień należał zdecydowanie do udanych, z racji majowej pory roku, świeżo zielona trawa i drzewa niczym z kraju kwitnącej wiśni, skomponowane z czerwoną cegłą murów pokrzyżackiej twierdzy, tworzyła niewypowiedziany klimat. Wszystko dookoła palone świeżo żółtym słońcem zrekompensowało wczesno poranne wojaże Daili. 

Daila skórę miała białą jak śnieg, wielkie zielone oczy, rzęsy dłuższe niż delikatnie zadarty nosek, zaś usta wiecznie opuchnięte, a może po prostu tak pełne i soczyste?
Sto sześćdziesiąt centymetrów i drobna postura czyniła ją niezwykle dziewczęcą.
Włosy miała ciemne, latem kasztanowe, zimą czekoladowe.




Piotr nosił okulary w grubych, czarnych oprawkach, wiecznie zaciekawione szare oczy i prosty nos, przy wyważonym profilu czyniły go atrakcyjnym.
Włosy miał krótko ostrzyżone, koloru kasztanowego, był szczupły i raczej w niczym nie przypominał atlety. Miał niesamowicie delikatne a zarazem męskie dłonie, nadgarstki zaś oplecione miał dwukolorowymi rzemykami. 

1 maja 2009


Pseudo majówka z Belą i Olą wpisana na listę ‘dni bardziej udanych niż te inne’.
Od kilku tygodni nie bywam u Piotra, każdego dnia modlę się o skruchę i brak wyniosłości honoru nad pokorę. Wczoraj w kościele ksiądz przy okazji spowiedzi tylko pobłażliwie się roześmiał, chyba nie traktuję poważnie mojego grzechu.
Chyba przechodzę na buddyzm.


Kolejny wieczór, kolejny łyk czarnej kawy, którą rzucał trzeci rok z rzędu.
Jutro wyjeżdżał na prestiżową galę do Warszawy, jako początkującemu krytykowi filmowemu w zaszczycie przypadło owe zaproszenie. Postanowił jednak mieć pewność, że nie straci owego dnia, niewykluczonego powrotu. Jej powrotu. 

„Jestem w Warszawie do piątku. Tęsknię za Tobą, dziewczyno.
P.”

Oparł kartkę o ‘ich’ cukierniczkę, kolejno niepewnie przeniósł do sypialni po czym położył na wewnętrzną wycieraczkę, następnie wsunął w drzwi, by za chwilę cofnąć się do cukierniczki.


2 maja 2009

Jestem w domu, do odwołania czasu majówkowego lenistwa. Jest w porządku, mama zrobiła moje ulubione ciasto czekoladowe a tato zasolił jajecznicę.
Ciekawe gdzie Piotr. Ah... wcale nieciekawe. Nic nieciekawe. 
Marchew i ja czujemy się tu tak beztrosko, jaka szkoda, że w akademikach zakazują posiadania zwierząt.




Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować i oceniać teksty
Zaloguj się Nie masz konta?   Zarejestruj się
Jacek
Jacek 6 maja 2009, 13:53
1) Wcięcie po wordzie do likwidacji ( w kilku miejscach)
2) "uczucia…"- postaraj się nie przesadzać z wielokropkami, bo w nadmiarze są uciążliwe, tu są.
3) " kawiarni tego "- to można oddzielić przecinkiem
4)"przerzucając, wyblakłe"- zbędny przecinek
5) "znowu na firmamencie. "- słownictwo. Jest chyba zbyt wysokolotne w porównaniu do reszty.
6) "skrzyły się o siebie "- nie kolokuje tak
7) "traktowanym pejoratywnie"- znowu słowa. Nie brzmi to naturalnie.
8) "świata powoli "- i tu można by przecinek
9) "drewna upajała "- przecinek
10) " kartkę którą "- i tu
11) Popracuj nad zapisem dialogów
12) "czaszki odciśnięty "- przecinek
13) "przyłapywał"- brzydkie słowo
14) "skierowanych na jej osobę."- przyimek bym zmienił
15) "podłodze rękoma "- przecinek
16) "powziął kartki "- znowu słowa
17) "postanowiła więc" przed tym przecinek
18) "wiedziała jednak, że dziś miał konferencje, a kolejno kolację u rodziców." zdanie traci logikę
19) "zwolna" ort
20) Pousuwaj te przecinki i samotne litery z końców wersów
21) "dosypał cukier"- dopełniacz
22) "kobietą przeżywającą "- przecinek
23) "podobnie jak Daila "- tow przecinki wrzucić
24) " filmem posiadała "- znowu interpunkcja
25) "‘międzypokojową’ "- wrzuć w normalny cudzysłów
26) "międzypokojową’ mieszczącą "- z przecinkiem
27) "dżinsy nie "- przecinkiem
28) " pocztu studentów"- brzydko to brzmi. Od razu się kojarzy ze sztandarowym.
29) " Olgą -znały "- myślnik niepotrzebny
30) "O ósmej cała "- zdanie okolicznikowe czasu
31)"dziecięcym uśmiechem radości " brrrr
32) " radości nadal " to tez przecinkiem oddzielić
33) "majowej pory roku" to może lepiej pogody, bo robi się tautologia?
34) "oprawkach, wiecznie " powinny to być oddzielne zdania
35) " kasztanowego, był "- i tu...i w kilku innych miejscach.
36) " miał dwukolorowymi " 'miał' się powtarza
37) " kościele ksiądz "- przecinkiem to
38) "owego dnia"- powtórka
39) "kolejno niepewnie "- znów to 'kolejno'
40) "sypialni po "- przecinkiem
41) " czekoladowe a "- przecinek
42) Kamila. Krótki tekst i masa błędów. Hmmm...jest troszku nudnawo, bo akcji właściwej jest tu mało. Może jako fragment tak brzmi. Nie zatrzymałem się nad tym na dłużej. Podobnych tekstów jest wiele. Postaraj się, bo wiem że potrafisz lepiej. Rozwiń to jakoś, bo jest bardzo, bardzo nijak. Ja tego niestety do publikacji nie dam, chyba że mnei przegłosuje Ata z Kropkiem.

Pozdrawiam
ataraksja
ataraksja 6 maja 2009, 19:14
Cóż, muszę być surowa i sprawiedliwa, choć nie wiem, na ile Ty Autorko jesteś samokrytyczna i czy ze spokojem przyjmiesz moją opinię...
To, co przeczytałam jest pluszowe. Taki tekst-pluszanka dla dorastających panienek z bogatego światka, co to nie mają problemów - poza jednym - jak prowadzić zniewalającą (według nich) grę o przystojnego i wymuskanego mężczyznę. Czułam się tak, jakbym czytała zarys scenariusza do młodzieżowej wersji "Mody na sukces". I powiem Ci dokładnie, co owo wrażenie potęguje - przede wszystkim silenie się na wyszukane słownictwo, które nijak nie pasuje do wieku bohaterki. To nie jest normalna dziewczyna, bo wszystko w jej myślach, zapiskach, wypowiedziach jest: niedbałe, szykowne, zamierające, wysublimowane, wyrafinowane, pejoratywne, nieobliczalne, nieskazitelne, etc., etc... okrągłe słówka, którymi zapychasz tekst, a które sprawiają wrażenie sztuczności, przesłodzenia, przywiewają jakąś wydumaną aurę wielkopańskości.
Próbujesz jakichś eksperymentów z fragmentarycznym zapisem wątków, tak, jakbyś chciała złożyć tekst z epizodów, ale wprowadzasz tym taki chaos, że chwilami nie wiadomo o co bohaterce i jej przyjaciółkom chodzi. Zastanawia mnie też dlaczego przyjaciółki głównej bohaterki mają normalne imiona, a ona sama jakieś filmowo-gwiazdkowe zdrobnienie - choroba wie od jakiego imienia.
No i pisownia (przykład, bo Jaca wyłowił mnóstwo innych podbramkowych sytuacji):
"nie raz sam przyłapywał swój umysł zadurzonym w rozmyślaniach skierowanych na jej osobę."

nieraz - w znaczeniu "wielokrotnie" - piszemy łącznie; dalsza część zdania ma taką składnię, że daleko do poprawności.

Ja niestety tekstu nie mogę dopuścić na pierwszą stronę.
ka.mila.
ka.mila. 7 maja 2009, 09:44
'To, co przeczytałam jest pluszowe. Taki tekst-pluszanka dla dorastających panienek z bogatego światka, co to nie mają problemów - poza jednym - jak prowadzić zniewalającą (według nich) grę o przystojnego i wymuskanego mężczyznę. Czułam się tak, jakbym czytała zarys scenariusza do młodzieżowej wersji "Mody na sukces".'

Wiesz... poważnie są tacy ludzie. Ludzie bez problemów, znam takich, otaczam się takimi... i sama do nich należę.
Spokojnie mogę skupić się na swoim ponad 2letnim związku, szkole i przyjaciołach.


powiem Ci dokładnie, co owo wrażenie potęguje - przede wszystkim silenie się na wyszukane słownictwo, które nijak nie pasuje do wieku bohaterki. To nie jest normalna dziewczyna, bo wszystko w jej myślach, zapiskach, wypowiedziach jest: niedbałe, szykowne, zamierające, wysublimowane, wyrafinowane, pejoratywne, nieobliczalne, nieskazitelne, etc., etc...

A ja Ci powiem, że nie każda nastolatka ma okrojone słownictwo, prostacki tok myślenia etc., etc. :]
... należałoby więc umówić się co znaczy słowo 'zwykła"
Ta pijąca na imprezach 3 razy w tygodniu, popalająca i spędzająca każdą noc z innym facetem.
Owszem. Może i jest dość prosta, jednak moja bohaterka jest dobrze wychowana i mądra studentką. Jest nieco dojrzalsza jak na swój wiek- uwierzcie, zdarza się.
Zależy jednak kto z jakim światem ma styczność.

Próbujesz jakichś eksperymentów z fragmentarycznym zapisem wątków, tak, jakbyś chciała złożyć tekst z epizodów, ale wprowadzasz tym taki chaos, że chwilami nie wiadomo o co bohaterce i jej przyjaciółkom chodź

To jest fragment. Wszystko jasne staje się w trakcie czytania, bez paniki. : )

Zastanawia mnie też dlaczego przyjaciółki głównej bohaterki mają normalne imiona, a ona sama jakieś filmowo-gwiazdkowe zdrobnienie - choroba wie od jakiego imienia.

Daila to przeinaczenie imienia Dalia (polecam słownik imion czy cuś.) etymologia dosyć prosta. Średnio 'gwiazdkowe' jak na moje... ale jak kto woli. ^^

jakieś orty i przecinki to kwestia dopracowania.

Swoją drogą... jak na moje coraz mniej mi się tu podoba... nie ze względu na zbyt wyszukaną krytykę, której się nie boję bo wiem co piszę i wiem kim jestem... jednak....

.Matt
09:24:55
weź się Kochanie przestań przejmować krytyką ludzi, którzy uważają się za jakieś gwiazdy literatury polskiej, czy powszechnej..


Pozdrawiam serdecznie 'opiekunów' : )
Jacek
Jacek 7 maja 2009, 13:15
Kamila, to nie chodzi o to. Zwyczajnie dużo jest takich tekstów, prawie identycznych. No i błędy. Proszę, nie traktuje tej krytyki jako przytyku. Na klatę się bierze takie rzeczy:) Ty wiesz jakie były moje początki?????:D Nie pytaj nawet. I uśmiech:)
ataraksja
ataraksja 17 maja 2009, 21:35
Przeczytałam dopiero teraz odpowiedź Autorki bo powiadomienia wreszcie zaczęły docierać z Wywroty.
Cóż - każdy kij ma dwa końce i nie będę się starała wyprostować opinii, że gdzieś powiedziałam lub napisałam o sobie, że jestem gwiazdą polskiej literatury :))
Natomiast droga młoda autorko - zbytnio popadasz w skrajność próbując zasugerować, że:
"... należałoby więc umówić się co znaczy słowo 'zwykła"
Ta pijąca na imprezach 3 razy w tygodniu, popalająca i spędzająca każdą noc z innym facetem.
Owszem. Może i jest dość prosta, jednak moja bohaterka jest dobrze wychowana i mądra studentką. Jest nieco dojrzalsza jak na swój wiek- uwierzcie, zdarza się.
Zależy jednak kto z jakim światem ma styczność.".

Jestem dobrze wychowaną byłą studentką :D
Nigdy nie popalałam, jestem mądra ;), dojrzała... zdarzyło się już i trwa.

Nigdzie w mojej wypowiedzi nie sugerowałam, że bohaterka ma pochodzić z jakiegoś współczesnego półświatka, subkultury, lumpenproletariatu. Po prostu - sposób w jaki ją przedstawiłaś jest nazbyt cukierkowy, a mam podstawy żeby tak napisać bo już trochę literatury poczytałam :)
przysłano: 5 maja 2009 (historia)

Inne teksty autora


Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca