Literatura

Plan 'Eden' cz.2 (opowiadanie)

Kamil-a

     Kolejny ranek nie był już taki słoneczny. Ciemne chmury zasnuły niebo, a silny wiatr potęgował uczucie chłodu. Zaparkował swój motocykl pod szkołą i rozejrzał się wokół. "A może nie wzięli mnie na poważnie?" - pomyślał. Zdjął z ramion plecak - kostkę i rzucił go na trawę. "Poczekamy, zobaczymy". Utkwił wzrok w alejce prowadzącej do szkoły. "Co ja zrobię jeśli nie przyjdą?" - zaczął rozmyślać nad swoją porażką, kiedy dostrzegł z oddali grupkę roześmianej młodzieży. "Tak, to na pewno oni!"

 - Marek, Paweł, tutaj! - krzyknął i pomachał w górze ręką.

 - Dzień, dobry, sorze. To chyba nie za dobra pogoda na wycieczki krajoznawcze.

 - A właśnie, nie mieliście kłopotów z rodzicami?

 - Eee tam, to akurat było najłatwiejsze. Matka nawet się ucieszyła i powiedziała, żebym wysłał babci widokówkę.

     Zaśmiali się.

 - Wszystko da się załatwić. Może wejdziemy do szkoły, bo zmarzniecie, a mamy jeszcze parę spraw do omówienia.

"No, najważniejsze już mam. Teraz tylko muszę ich wyszkolić!" uśmiechnął się w duchu i otworzył drzwi do szatni.



 - No cześć kochanie. Czego się napijesz, kawy czy herbaty?

 - Kawy, mocnej, czarnej kawy.

 - Marto, słyszałaś, dwie kawy!

Otarł oczy i spojrzał na żonę w różowym szlafroku, dyrygującą zaspaną gosposią.

 - Marto, gdzie moja gazeta?

 - Kochanie, czy chodzi ci o tę, która leży przy umywalce w łazience?

 - Skąd ona się tam wzięła?

Zrobiła niewinną minkę i poszła po zgubę. "Nic się nie zmieniła" pomyślał i zaczął zakładać koszulę "Zapowiada się kolejny trudny dzień". Odsłonił lawendowe zasłony i otworzył okno. "Zimno. Chyba założę tę niebieską."



 - To ja już pójdę, bo spóźnię się do pracy! - założył kurtkę i wziął torbę z pierwszym śniadaniem.

 - Ale na pewno dobrze się czujesz? Jeszcze niedawno nie mogłeś wstać z łóżka, wszystko cię bolało.

 - Mario, kochana, naprawdę nic mi już nie jest! To wszystko dzięki Tobie i księdzu. Nawet nie chcę myśleć, co by było, gdyby nie on. Chyba bym już nie chodził po tym świecie!

 - Nawet tak nie mów! - przeżegnała się.

 - Ale to prawda! Po pracy pójdę do kościoła i zamówię dla niego mszę. Nie wiem, co bym mógł więcej zrobić.

 - Podaj dalej.

 - Co?

 - Zrób dla kogoś coś dobrego, tak jak ksiądz dla ciebie. A teraz idź, jak masz iść, bo rzeczywiście się spóźnisz!

Zdziwiony pocałował ją w policzek i poprawił czapkę. Wychodząc z domu, zastanawiał się, o czym mówiła jego żona. "Kogo mógłbym uratować? I jak? To chyba nie na moje lata!" Uśmiechnął się i spojrzał na zegarek, którego krótsza wskazówka posuwała się z wolna ku ósemce.

 


 - A teraz pokażcie mi, co wzięliście ze sobą. Wyjmijcie wszystko z plecaków i połóżcie przed sobą.

Trochę niepewnie zaczęli opróżniać torby.

 - Aniu, ty pierwsza powiedz, co i dlaczego postanowiłaś tu zabrać.

Szczupła brunetka w okularach wstała z krzesła i zakasłała niepewnie.

 - No więc ja, jak widać, wzięłam pieniądze, komórkę i ciepły sweter. Za pieniądze mogę kupić jedzenie i coś do picia, komórka zawsze się przydaje, no i sweter, żeby było cieplej. Nie wiedziałam co będzie nam potrzebne na tej "wycieczce", bo nic konkretnego nam sor nie mówił.

 - Hmm... Wspomniałem chyba, że mają być trzy najważniejsze rzeczy, czyż nie? Marek, teraz ty.

 - Kasa, glany i trochę żarcia. Pies się nie mieścił.

Śmiech.

 - Piotrek.

Klasowy kujon poprawił okulary i onieśmielony zaczął wymieniać zawartość plecaka.

 - Przewodnik po górach, śpiwór i kompas.

 - Piotrek, Piotrek, ty zawsze myślisz o wszystkim... Kaja.

 - Pamiętnik, zdjęcie rodziców i gitara.

 - Głupia jesteś? Jedziemy gdzieś na tydzień, a ty wzięłaś takie pierdoły! - naskoczył na nią Marek.

 - Marek, nie mów tak! - nauczyciel aż wstał z krzesła - Jeśli chcesz ze mną jechać, to musisz nauczyć się współpracy i odpowiedzialności. Odpowiedzialności za swoje słowa i czyny. Jak na razie tylko Kaja wykonała moje polecenie. Nie bała się pokazać wam, co jest dla mnie na prawdę ważne. Rzadko kto w naszych czasach ma ten dar.

 - Jak sor, jest taki mądry, to niech pokaże, co on ma w plecaku.

Wszyscy uczniowie, przenieśli wzrok na nauczyciela. Przechylił plecak do góry dnem i na biurko wyleciała cała zawartość. Biblia i różaniec.

Uczniowie spojrzeli zdziwieni.

 - Ale miały być trzy rzeczy.

 - Ależ są, tylko że wiary nie widać gołym okiem.



 - Tylko nie zapomnij kupić mi tych perfum i uważaj na siebie!

 - Pa kochanie, do zobaczenia! Zadzwonię jak będę w Szkocji!

Wygodnie usiadł w fotelu pasażera.

 - No to lecimy! Kierunek Gleneagles! - krzyknął bardziej sam do siebie, bo pilot miał założone słuchawki na uszach. Pomachał jeszcze swojej żonie i posłał jej całusa. "Na razie wszystko idzie po mojej myśli. Zobaczymy co będzie dalej." Spojrzał na skłębione szare chmury, które prędzej czy później spowodują burzę.



 - No to do jutra chłopaki, muszę już jechać. Może dojadę do domu przed burzą.
Czym prędzej wsiadł na rower i pognał do domu. Jadąc przez miasto spostrzegł kobietę z dzieckiem. Zatrzymał się.

 - Panie, daj parę złotych na chleb. Pomóż głodnej matce i dziecku.

Spojrzał na jej chudą twarz i otulone w szmaty niemowlę.

 - Pospieszmy się, zaraz będzie padać.

 

 

 - Ale leje sorze, chyba nici z naszej wyprawy.

Uczniowie spojrzeli za okno. Z nieba lał się wodospad wody, a tańczące krople co chwila rozświetlała błyskawica.

 - Burza zaraz przejdzie, a na razie rozdam wam kartki i przeczytajcie je uważnie.

 - Co to? Co to ma być? Po co sor to dał? Przecież to o narkomanach! Za kogo sor nas ma?!

 - Marek, to nie jest jak myślisz. Kaja, przeczytaj na głos.

 - Ekhm... "Słownik narkomana"

Cent - centymetr sześcienny narkotyku, np. heroiny, kokainy

Pompka – strzykawka

Kolka – igła

Detoks - bolesne odtruwanie organizmu ze szkodliwych substancji m.in. narkotyków

Feta – amfetamina

Kompot - polska heroina

Klony, Pestki - clonozepan, psychotrop, jeden z barbituranów

Grzać – brać

Usiąść na gary - chałupniczo produkować narkotyki

Bajzel - dworzec, miejsce gdzie narkomanii trafiają na końcu

Absta - czas, kiedy narkoman nie jest pod wpływem narkotyków

Zgięty - stan "głodu" narkotykowego

Zapadka - zapaść po spożyciu znacznej porcji narkotyku; często kończy się śmiercią

 - No w sumie, to tak. Jakoś tak nie pałam entuzjazmem jak widzę na dworcu jakiegoś ćpuna, żebrającego o forsę. Staram się omijać ich z daleka.

 - Dobrze, Piotrek. Kto myśli tak jak on?

Parę osób podniosło ręce do góry.

 - Dziękuję, że przyszliście. Możecie już iść do domu.

Na sali przerzedziło się. Zostało tylko dziesięć osób.

 - Świetnie. Przeszliście moją próbę. Na drugiej stronie waszych kartek jest krótki tekst, Rafał przeczytaj tytuł.

 - >Streetworkerzy<.

 - Dobrze. Wbrew obiegowym opiniom, narkomani to dość łagodni ludzie, heroina wycisza i rzadko zdarzają się przypadki, żeby któryś z narkomanów zaatakował streetworkera. To, że kłują strzykawkami, to też nieprawda, jeżeli coś takiego ma miejsce, to u złodziei, ale nie wśród narkomanów. Główną rolą streetworkerów jest trzymanie kontaktu z narkomanami. Są dla nich pierwszym źródłem informacji - o odwykach, bezpłatnych badaniach na żółtaczkę, AIDS, o możliwości wyjazdu do ośrodka. Mówią o sobie: "poradnia na kółkach". Za jeden dyżur dostaje się 40 zł brutto. Kiedy odejmie się od tego podatek i ZUS, zostaje niewiele więcej niż koszt benzyny na dojazd.

 - Oho, już chyba wiem, po co nas pan tu zawołał!

 -  No i co Marek, rezygnujesz?

Chłopak speszył się trochę tymi wszystkimi oczami zwróconymi na niego.

 - Nie...

 - Co powiedziałeś?

 - Nie, nie zrezygnuje! A nawet mi się ten pomysł podoba.

 - A wy? Co wy na to? Zrozumiem, jeśli ktoś nie będzie chciał pomóc. To bardzo trudna praca.

Chwila napięcia. Uczniowie toczyli w sobie wewnętrzną walkę z aniołem i diabłem.

 - Zostajemy.




 - Mario, mamy gości!

Krzyknął od progu, pomagając kobiecie zdjąć okrycie wierzchnie.

 - Dzień dobry... eee...

 - Mario, wziąłem sobie do serca twoje słowa. To Sara i mały Adam. Prosili mnie o pomoc, nie odmówiłem.

 - Cieszę się, wejdźcie. Ugotowałam pyszną zupę, a i dla Adama znajdzie się jakieś mleko. Gdzie mieszkacie? - Maria starała się nie okazywać zaskoczenia.

 - Nie mamy domu.

 - No to zostańcie u nas, dopóki czegoś wam nie znajdziemy!

 - Ma pani złote serce, ale jak się odwdzięczę?

 - Podaj dalej, moje dziecko, podaj dalej.



 - To był cholernie ciężki dzień. Po długich naradach chyba trochę ich przekonałem co do tego koncertu. Co mamy jutro w grafiku Tony?

 - Jedno spotkanie. Mam nadzieję, że pan wie, co robi, sir.

 - A tak, tak, oczywiście. Dzięki za troskę, ale nie musisz się o mnie martwić. Może coś do picia?

 - Z chęcią.

Podszedł do barku i wziął butelkę najlepszego angielskiego Martini.

 - Wstrząśnięte, nie mieszane?


Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować i oceniać teksty
Zaloguj się Nie masz konta?   Zarejestruj się
.
. 16 maja 2009, 12:30
przeczytałem od razu dwie części
pierwsze skojarzenia z programem telewizyjnym 'Niewidzialna ręka'
o którym najstarsi górale nie pamiętają
(i komu to przeszkadzało!)
i z filmem 'Podaj dalej'

na tyle dobrze mi się czytało
że nie zwracałem uwagi na błędy
(co żadko mi się zdarza)

masz rację
tylko ćwiczenie czyni mistrza

pozdrawiam ;)
Kamil-a
Kamil-a 16 maja 2009, 18:30
muszę obejrzeć ten film i poczytać o tym programie, bo tak prawdę mówiąc to nic o nich nie słyszałam :)

cieszę się, że tym razem błędy nie są aż tak rażące jak poprzednio

również pozdrawiam :)
Jacek
Jacek 16 maja 2009, 19:46
"ci o tą" tę
" ciężki dzień" ciężki, to jest worek z cementem. Dzień jest trudny.
"dla niego mszę"- nie taka kolokacja
nie tytułuj z wielkiej litery, to nie list.
"ksiądz do ciebie"- dla
" domu zastanawia"- przecinkiem rozdziel
" przez sobą"- przed
"małe Adam"- mały



hmmm....nie jest to złe, ale niebezpiecznie podobne do 'podaj dalej', jak zauważył Kropa. Na pewno ta część jest lepsza od poprzedniej. Bardziej poukładana, zaczyna klarować się pewna sytuacja,a i zapis jest o niebo lepszy. Popraw błędy i lecisz an pierwszą. Obejrzyj sobie tylko ten film, żebyś nie zrobiła plagiatu....
Jacek
Jacek 16 maja 2009, 20:30
Poczekamy z puszczeniem tego tekstu, bo nie wiadomo jeszcze czy pierwsza część zostanie opublikowana, a zależy nam na chronologii.
Kamil-a
Kamil-a 16 maja 2009, 21:35
Jak na razie to jakoś nie mogę znaleźć tego filmu, jednak przeczytałam o czym on jest na filmweb.pl i być może mój tekst przypomina ten film, jednak ja naprawdę w życiu go nie oglądałam.

Ten tekst napisałam z pięciu powodów, które nakładały się tygodniami:
1. w szkole mieliśmy o powstaniu świata - Biblia i Bóg
2. na gadu dostałam dużo łańcuszków, gdzie tematem przewodnim było 'podaj dalej' byś pomogła temu i tamtemu
3. sieć alarmowa drużyny, która jest rozsyłana smsami i na końcu każdego pisze: 'przekaż dalej'
4. na zbiórce harcerskiej prowadziłam zajęcia z samarytanki [jeżeli w przypadku gdzie możesz i umiesz udzielić pomocy poszkodowanemu, a nie zrobisz tego, możesz być pozbawiony wolności do lat trzech] i regulaminów [supełek na barwach ma przypominać by każdego dnia spełnić przynajmniej jeden dobry uczynek]
5. czytałam książkę "My dzieci z dworca ZOO" [polecam]

***

błędy są poprawione, a film obejrzę, jeżeli go znajdę :)
.
. 17 maja 2009, 19:28
ja napisałem z czym mi się Twój tekst skojarzył
nie był to zarzut nawet o inspirację
(która przecież nie jest czymś nagannym)

ileż to razy przejeżdżałem przez Matygi
pokonując pekaesem trasę Puławy - Dęblin
wysiadając w Borowej i dochodząc do Skoków
(a więc całkiem blisko Ciebie)
sorki
rozmarzyłem się ;)
p 17 maja 2009, 19:45
podpisuje się pod punktem 5 :))
Jacek
Jacek 17 maja 2009, 23:15
bo dobra
Jacek
Jacek 18 maja 2009, 13:36
Jak powiedziałem przy części pierwszej...druga partia nie może pokutować za pierwszą, a zależy nam na publikacji tego jako całości. Zatem także na pierwszą.
Kamil-a
Kamil-a 18 maja 2009, 15:13
dziękuję bardzo :)

mogę mieć tylko nadzieję, że z kolejnymi tekstami będzie ''lżej'' ;]
przysłano: 16 maja 2009 (historia)

Inne teksty autora

Powroty
Kamil-a

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca