Inaczej. (opowiadanie)
S.
Jak puszka po piwie wyrzucona na brzeg po całonocnej burzy wyobrażałam sobie, że mój dziecięcy nieboskłon runął na ciebie falą jasnego błękitu. Topisz się i spalasz, znikasz.
Dzisiaj obłudnie się rozmnożyło twoje kłamstwo na moje chore wyobrażenie dobra, obłapiając przegniłymi korzeniami nasze biedne ręce. Chodź, chodź, daj mi więcej - szepcze ci bezwstydnie na kuchennej ladzie. Poza zasięgiem prawdy, w ciemności waszej słodkiej autodestrukcji, a w ciepłych domach czekają żony, którym z włosów kapie ruda farba. Już wiem - będę skazana, zrobiliście ze mnie zabawkę do cierpienia. Przecież jesteśmy też my - wasze zsiniałe dzieci i nie mamy już czasu na wieczne czekanie. Musimy mimo wszystko iść przed siebie, prosto w oślepiające światło dnia. Ale coś po nas zapamiętacie - za ścianą nadal czekają nieślubni synowie, nieświadomi swojego grzechu. Kiedyś się spotkamy, mówię śpiącemu dziecku, pokażę ci jak okrutny jest świat.
Zaloguj się Nie masz konta? Zarejestruj się
prawdziwe (chociaż właściwie to tylko fikcja literacka) :)
dzięki za te jakże trafne parę zdań :) do następnego tekstu :)