Literatura

018. Jedyna, która przeżyła (opowiadanie)

Clairebible

 

Czas szybko upływał...
W najbliższym mieście Fatum oddał rzezimieszków w ręce sprawiedliwości. Okazało się, że byli poszukiwani, dlatego też zadowolenie z zarobionych pieniędzy wielokrotnie większe...
Jeśli chodzi o Kiro, miał szczęście. Tiara naprawdę chciała go wymienić na worek monet, poszli jednak na układ. Nie było konia, a nogi wędrującego z nimi chłopca szybko odmawiały posłuszeństwa. Mnich musiał więc "chętnie" udostępniać swoje plecy, robiąc za barana.

 

Dwa dni w mieście nie przyniosły nic nowego, może tylko standardowe, siarczyste kłótnie między rycerzem, a złodziejką.
Powody na ogół błahe, urastały do rozmiarów wojny. W karczmach piło się lub wysłuchiwało plotek. Pojedyncze i głośne, najczęściej powodowane dużą ilością alkoholu, okazywały się stekiem bzdur. Te głoszone przez kobiety zdawały się zawsze nieco przekoloryzowane.
Te, które się powtarzały w kilku miejscach, można było uznać za możliwe. Natomiast te, które były tak ciche, że mogło je dosłyszeć jedynie czujne ucho Roniriego, grupa uznawała za wysoce prawdopodobne.

 

* * *

 

– Myślicie, że to prawda, że król zawita w Azadir incognito? – zapytała, idąc przed siebie. 
Tak głosiła ostatnia pogłoska. Sam władca Illionu miał anonimowo pojawić się w mieście, o wdzięcznej nazwie Azadir. Aglomeracja ta słynęła z przepięknej świątynnej budowli ku czci boga Solarisa. Mekka wszystkich wierzących. Miejsce cudów, uzdrowień i dziwnych zdarzeń. 
– Mówię ci, że wiem co słyszałem. Ciekawe, czego tam szuka? – potwierdził mnich.
– Z tego będzie gruba afera. A ja zmierzam się obłowić – Tiara zatarła ręce. Ich tułaczka ciągnęła się już piąty dzień. Patrząc w tył, minęło niezwykle szybko. Obrali dobry kierunek, ścieżka była im nieznana.
– Chciałabym już dojść do jakiegoś miasta.
– Zastanawia mnie, co niby król naszego państwa miałby robić tak daleko od stolicy i to w takim miejscu. Raczej nie po to, żeby się pomodlić, jak sądzę – mruknął namiestnik, trzymając pod rękę Raina, zupełnie jakby był jego ojcem lub starszym bratem.
– Może powinniśmy tam pójść i się przekonać? – wtrąciła mała wyrocznia.
– O ile się nie mylę, ty powinieneś już dawno wrócić do klasztoru – wtrąciła Tiara. – Nie wspomnę również kto powiedział, cytuję: "Potknie się o kamień i stłucze kolanko"...
– Jak na razie nie stłukł kolanka.
– Przydam się wam,obiecuję!
– Do tej pory stwarzasz jedynie problemy z tym twoim wegetarianizmem, młody.
– I nie przepowiedziałeś mi nic konkretnego! Żadnego księcia z bajki i fortuny! – parsknęła Tiara. – Jesteś balastem i nikt cię nie kocha! – dopiekła mu.
– Ej, ja go lubię... – napomknął niewidomy mnich.
– Zamknij dziób – rozkazała. – Ciebie tez możemy oddać. Koledzy w celi czekają.
– Ale ja prawie w ogóle ich nie znam – wyraził skruchę.
– Ale, ale... – chłopiec wyglądał, jakby miał się zaraz rozpłakać.
– Spokojnie, Rain – Fatum wziął chłopaka na barana. – Jej tym bardziej nikt nie kocha. A jeśli o mnie chodzi, zaczynam cię lubić. 
– Fatum, a jednak jesteś bezczelny! – uderzyła go w ramię. – Zaadoptuj sobie swojego bobasa! Nienawidzę cię i wcale was nie potrzebuję! Dalej idę sama! – wybiegła na przód piaszczystej drogi. Po dziesięciu metrach zatrzymała się w kompletnym osłupieniu. – Coś tam leży! – obróciła się na towarzyszy i wyrwała znowu przed siebie.
– Super, teraz dziewczyna będzie się podniecać rzeczami znalezionymi na ziemi – rycerz przewrócił oczami i przyśpieszył kroku.
Nie był to jednak przedmiot, a osoba. Jasnowłosa kobieta. Leżała zwinięta nieruchomo, ubrudzona błotem. Śmierdziała dymem, jej ciało było pokaleczone i poparzone. Bezsilna i nieprzytomna. Mogła mieć około trzydzieści lat.
– Jest martwa? – Tiara zamarła.
– Mam nadzieję, że nie – Fatum ukląkł, puszczając proroka.
Chłopiec usadowił się po przeciwnej stronie kobiety.
– Żyje, czuję puls – rycerz ostrożnie podniósł nieznajomą na ręce. – Trzeba podać jej wodę...
Roniri bez słowa podał bukłak z płynem. Wszyscy przysiedli na polanie nieopodal, czekając, aż ranna podniesie powieki. Chłopiec wraz czarnowłosą opatrywali ją w międzyczasie . 
W końcu ocknęła się, wyglądała na zatrwożoną.
– Miasto płonie – oznajmiła cichym, stłumionym głosem pełnym zmęczenia.
– Jakie miasto – rycerz pochylił się nad rozmówczynią.
Wtedy też ona chwyciła go za pukiel włosów i przeczesała go palcami.
– Azadir.
Tiara aż podskoczyła na sam widok. 
– Co się stało? Co tu robisz?
– Udało mi się uciec. Ale oni wszyscy tam umierają...
W czasie, kiedy dorośli zajmowali się pokrzywdzoną, chłopiec bacznie przyglądał się nieznajomej. Wiedział, że już ją widział. Niekoniecznie w klasztorze, ale jednak. W jednej z ostatnich wizji.
Jedyna, która przeżyła – powiedział do siebie. Cicho, niemal niesłyszalnie.
– Dlaczego was zaatakowali? Czy to ma jakiś związek z królem? – dziewczyna pytała, póki tamta miała siłę odpowiadać.
Kobieta westchnęła głęboko i przymknęła powieki.
– Straciła przytomność. Ktoś powinien tu z nią zostać, ja pójdę do Azadiru – Fatum wstał i spojrzał przed siebie.
– Zwariowałeś! – rzuciła od razu Tiara.
– Nie wiemy, co tam się dzieje. To ryzykowne. Jej też nie można zostawić bez ochrony. Może ktoś ją ściga – zakonnik choć raz, o dziwo, był poważny.
– Ja i tak nie mam nic do stracenia. Poza tym ogień nie zrobi mi krzywdy. Dlatego tam idę.
– Huh... – niewiasta obróciła się za nim. Tam dokąd szedł, na tle nieba rysował się czarny dym. Można było sobie tylko wyobrazić, ile istnień pochłonął. 
– Kiro przypilnujesz chłopaka i tą kobietę. Ja tez tam pójdę – szepnęła cicho.
– Chcesz się narażać, żeby pomóc innym? Nie wiedziałem, że masz serce.
– Nie jestem w stanie nic zrobić – pokiwała głową. – Może wyda się to okrutne, ale chaos jest rajem dla złodzieja. Poza tym muszę przypilnować tego idiotę, żeby przy okazji ratowania innych, nie uśmiercił siebie. Poczekam, aż się oddali – położyła swoją żmiję na ziemię.

 

* * *

 

Miasto, do którego zmierzał Fatum, spowijała mgła i opadający dym.
Wkrótce i on stał się częścią tego krajobrazu. Był prawie niewidoczny dla obcych, którzy nie dostrzegali nic poza brudną. ponurą szarością okalającą teren. 
Zapach spalenizny nieprzyjemnie drażnił jego nozdrza, oczy zachodziły łzami przez trujące opary. Rękawem przesłonił większą część twarzy, by choć trochę przefiltrować powietrze docierające do płuc.
Gród może i kiedyś był piękny, lecz bystre oko, nawet pomimo gęstej mgły dostrzegało zarysy kamiennych grobowców między drzewami, które zapewne nie wyrosły tam z dnia na dzień. Cmentarzysko okalało to miejsce. 
– Jeśli jeszcze zobaczę jakiegoś martwego dzieciaka, śpiewającego durne, makabryczne piosenki, chyba zawrócę – powiedział do siebie, choć w duchu wiedział, że nie mógłby się wycofać. Między zgliszczami mogli chronić się ludzie.
Musiał ich odnaleźć.

 

* * *

 

W tym samym czasie Tiara zaszła od innej strony aglomeracji. Tu było więcej budowli, żadna w dobrym stanie, jakby ktoś specjalnie chciał wszystko obrócić w pył. Ukryć coś. 
– Nie wiem, co tu się dzieje... Fatum gdzieś mi zniknął – pomyślała dziewczyna. 
Szła wzdłuż ścian, aby nikt nie mógł jej zauważyć, mimo iż była pewna, że już nikogo żywego tutaj nie zastanie. Jednak instynkt kazał zachować ostrożność. 
Nic tu po mnie. Miasto jest puste. Martwe. Co za fetor – kontynuowała rozmowę ze sobą i zakryła nos. – Może chociaż znajdę coś wartościowego po mieszkańcach. 
Na drodze Tiary wyrosły mury dużego domu, osmalił je ogień, który szalał na zewnątrz. 
Zarysy zdobionych rzeźb i ozdób rozrzucone kawałkami dookoła świadczyły, że musiał mieszkać tam jakiś bogaty człowiek.
Mur był zniszczony, dziura pozwalała wejść obcym.
Dobra nasza – dziewczyna ostrożnie zaglądnęła do środka. Pomieszczenia były zdewastowane. Otwierała połamane szafki, drzwiczki meblowe.
Cholera puste! Ktoś mnie ubiegł – uświadomiła sobie, grzebiąc w kolejnej skrytce. – Bezwartościowe szmaty, sztućce... – wyliczała w zdenerwowaniu to, co widziała.
Teraz pochylała się nad przewalonym biurkiem. Skupiła swój cały umysł, a mimo to nie usłyszała skrzypiącej podłogi. Poczuła za to, że ktoś stał tuż za nią. 


Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować i oceniać teksty
Zaloguj się Nie masz konta?   Zarejestruj się
Olivia B.
Olivia B. 30 pazdziernika 2010, 12:21
Pierwszy akapit ma bardzo infantylny stylowo. Jak rozmowa dzieci na przerwie.
Umiesz lepiej!
Poza tym wielokropek znów coś zgubił.

– Myślicie, że to prawda, że król zawita w "Azadir" incognito? – zapytała, idąc przed siebie.
Tak głosiła ostatnia pogłoska. Sam władca Illionu miał anonimowo pojawić się w mieście, o wdzięcznej nazwie "Azadir"

Zbędny cudzysłów. Wiadomo, że to miasto. Nazwa własna, a nie tytuł. To tak jakbyś swoje imię zapisywała w cudzysłowie.

Tiara zatarła rączki. - ręce. Nie popadaj w infantylizm!

Dość przewidywalne dialogi. Odnoszę wrażenie, że pisałaś to trochę na siłę. Żeby było.
Stać Cię na wiele więcej. Już to udowodniłaś!
przysłano: 28 pazdziernika 2010 (historia)

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca