Literatura

Aleje Solidarności (opowiadanie)

artist_formerly_known_as_Vidocq

Czasem idę po ulicy. Czasem zdarza mi się powłóczyć nogami po brudnych chodnikach, włóczyć się po ulicach. Idę po chodniku. Obserwuję ludzi. Patrzę na dziwne istoty, których istoty nie rozumiem. Idą w celu. Idą do sklepu po bułeczki i masełko dla swoich dzieci, idą do domu ułożyć swe ciepłe ciała obok ciepłych ciał swoich kochanek. Ich ciepłe ciała są celem. Są na celowniku. Mędrcy powiadają, że trzeba mieć jakiś cel, żeby żyć sensownie!
Żyję więc niemal polisensownie, mam dziesiątki, setki, tysiące, a może miliony celów. Ruchomych celów. Poruszają się, idąc czasami po ulicy.

 

Czasami obserwuję ich zza brudnej szyby tramwaju lub autobusu. Zastanawiam się wtedy, jak zachowywaliby się, czując zimną stal lufy pistoletu na swojej skroni,  plecach, karku, na brzuchu. Czy nóż z tą samą płynnością wchodziłby w ich brzuchy co w to masełko, które kupili swoim dzieciom? Czy z ich trzewi wypłynęłoby stopniałe, zjełczałe masło? Wyobrażam sobie, że wychodzę szarą godziną z tramwaju, spoglądam na zachodzące słońce. Tak jak w filmach, z tą różnicą, że nie wiem, czy to słońce filmowane przez moje oczy jest słońcem, czy blaskiem neonów miasta. A może to już księżyc? Jeśli byłby księżyc, powinny zawodzić psy.

 

Wychodzę z tramwaju i znikąd w moich rękach pojawia się karabin maszynowy. Potem słyszę już tylko huk i czuję zapach krwi, krew zmieszana z wnętrznościami, z tym zjełczałym masłem, jucha, w której można brodzić, dreptać po niej w tę i z powrotem bosymi stopami, wąchać ją, zlizywać z brudnego chodnika. Tryska ze studzienek kanalizacyjnych. Można podstawić kubek, miskę, wannę. Można tarzać się w błocie powstałym z krwi i ulicznego kurzu, niemal jak na festiwalu Woodstock.

 

Nie czuję do nich nienawiści. Jest w nich przecież tyle miłości. Czule ich kocham za egoistyczną miłość do ich dzieci. Za miłość do dzieci, która jest dla nich aktem własności innego, żywego człowieka, którego płodząc, skazali na cierpienie. Którego katują codziennie tępym, zardzewiałym ostrzem psychicznego terroru, w imię dobrych manier i tego wszystkiego, co wypada. Któremu kupią masełko, żeby żarł, mały skurwysyn, żeby rósł duży i był dumą mamusi i tatusia, został lekarzem i zawsze się słuchał, bo przecież tyle się twoich pieluch, mały skurwysynu, napraliśmy w zimnej wodzie! Nie chcę patrzeć na wasze cierpienie. Jeden strzał. To potrwa sekundę. Jeden, by wszystkimi rządzić!

 

Uwielbiam ich za kopulacyjną miłość do dup i ud kochanek, które rzadko znają z twarzy, ale doskonale są w stanie opisać kolegom w barze, jak świnia się rucha. Swoją drogą, uwielbiam świńskie uwielbienie dla wypchanych portfeli i ich wrzask, wrzask Banshee, o misiu, o kranie, o tym, że się zepsuł. Och, to takie słodkie, a to takie męskie, takie wspaniałe, misiaczku, chodźmy do sklepu po masełko! Ułożymy potem nasze ciepłe ciała obok siebie, jedno na drugim. Będzie to piękny pomnik pomordowanych za piękno i dobroć, ciała jedno na drugim. Oblane krwią jak syropem klonowym. I jak tu nie oblizać noża, kochanie?

 

Nie rozglądam się, strzelam na oślep. Nie uważam, żeby istniał ktokolwiek godny ocalenia. Ja, tylko i wyłącznie ja, ale to dlatego, że ktoś musi naciskać spust. Jesteśmy podłością i brudem, samotnością i wstrętem. Dzięki Bogu najwyższemu, że z drucika i sznurka stworzyliśmy sobie telewizory, dyskoteki oraz specjalne salony tortur dla wielbicieli sadomasochistycznego seksu, dzięki Bogu postawiliśmy tyle kościołów i tyle dzięki Ci Boże nadaliśmy imion Tobie, sobie i światu, że sami się w tym gubimy, o jeden przecinek za daleko i dzięki Ci temu Boże mamy jakieś zajęcie. Rozplątujemy kłębki, kłębuszki puszystej muliny, jak mały puchaty kotek, któremu mały puchaty chłopczyk z Hitlerjugend zaraz wyłupi oczy finką. I jak tu nie oblizać noża, kochanie?

 

Największy zaś mój podziw, szacunek i oddanie moje, kochanie, mają papierowi mordercy.Ich serca konają z miłości. Dostają zakrzepicy żył, zacierają się w bezwzględnym zatorze. Ich żyły korkują się, zatykają miłością, która nie może znaleźć ujścia. Zatykają się i wybuchają, krew tryska jak ze studzienki kanalizacyjnej oczami, ustami, nosem. Piewcy miłości, ludzie czynu, którzy mordują, bo mogliby pokochać. Miłosiernie (a jakże!) oddają jeden strzał, zamiast katować tępym i zardzewiałym nożem własnego szaleństwa. Sprowadzają za pół darmo z nieba zbawienie jednym naciśnięciem spustu, zamiast dławić się własną juchą rozżalenia, złości, zazdrości, pożądania. Jeden strzał rozwiązuje problem. Jeden, by wszystkimi rządzić! Chociaż, dalibóg, każy wolałby rządzić sobą.

 

Czasem chodzę po ulicy. Lubię chodzić ulicami. Strzelam palcami do ulicznic o bladych licach. Obserwuję słońce lub księżyc, jakiś odległy punkt, światełko w tunelu. Przed świtem strzelam oczami w prześwity między wysokimi budynkami. Pracują tam, za szybami, mądrzy i dobrzy panowie w garniturach, w swej wyobraźni mają rozdwojenie jaźni. Spoglądam na nich przez brudne szyby wieżowców.


Każdy z nich ma na piersi narysowane czerwone kółko. Kto trafi bezbłędnie w sam środeczek, otrzyma bonusowe dziesięć punktów!

 


 


wyśmienity 2 głosy
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować i oceniać teksty
Zaloguj się Nie masz konta?   Zarejestruj się
A Zet
A Zet 18 lutego 2011, 18:50
Podoba mi się, jak czytałem czułem taki jakby kipiący manifest. Poza tym rozbawił mnie "skurwysyn", ale nie wiem dlaczego (:
olivia 18 lutego 2011, 21:02
Poprawiłam ci kilka przecinków.

Mnie wulgaryzmy nie rażą. Pasują do wydźwięku całego tekstu.
olivia 19 lutego 2011, 13:43
Te analogie brzmieniowe momentami są bardzo naciągane, zwłaszcza na początku. Jednak nie jest źle. Czekam na kolejne teksty.
Michał Warchoł
Michał Warchoł 24 lutego 2011, 00:24
jak dla mnie to raczej najlepszy tekst, jaki przeczytałem na wywrocie, fajne wulgaryzmy, metaforyczne podróże ale z rzeczywistoącią w tle no i mocne, twarde, silne
okioki 26 sierpnia 2011, 12:18
Dożo o miłość cieple i bliskości. Dla mnie wyśmienite. Czuć twój "skin hunger".
Jak mocno można objąć papierowego mordercę żeby go nie zgnieść?
No i jeszcze w "...zimnej wodzie! " :D (musiałem wycierać monitor).
przysłano: 18 lutego 2011 (historia)

Inne teksty autora

Gorsze położenie
artist_formerly_known_as_Vidocq

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca