Kiedy bezczynność owa przekracza granice śmieszności (opowiadanie)
Wiktor Smol
Wzrusza mnie panie widok niedołężnych staruszków, którym wszystko sprawia kłopot: wstanie z ławki w parku; wsiąść do autobusu - nawet wtedy, gdy on niskopodłogowy jest; przejście na drugą stronę ulicy - to prawdziwa wyprawa podobna do tej, kiedy młodzieńcy próbują zdobyć swój pierwszy szczyt... Nigdy nie wiadomo czym może się to skończyć.
Ja tam, proszę pana, swoje wiem i wrażliwy jestem, i tyle.
O! Na ten przykład, to pomogę babie na targu worek ziemniaków zdjąć z wozu i przytargać na stragan, a kobiecinie ponieść siatki z zakupami aż pod samiuteńkie drzwi domu. A modnej paniusi w parku grzecznie zwrócę uwagę, aby po swoim równie modnym piesiu podniosła kupę i wrzuciła gdzie należy, a nie udawała głupią, że niby gwiazdy migoczą w samo południe, że chmurki cudne i takie tam intelektualne dyrdymały.
I wie pan, potrafię nawet grzecznie zapytać gościa, który akurat na mojej klatce ze schodami oddaje honorowo mocz, dlaczego on to robi i czy wie, że to niegrzeczne jest ogólnie i bardzo niekulturalne. A kiedy widzę, że ten nawet nie kwapi się aby posprzątać, to pomagam deczko, oczywiście tylko na tyle na ile on grzeczny. Ale zawsze pamiętam i dbam o to, aby jego L4 nie przekroczyło siedmiu dni.
No, teraz pan widzi jaki jestem wrażliwy. Taki jestem, a takiemu to nie wszystko jedno jednak.
Zaloguj się Nie masz konta? Zarejestruj się
Bardzo fajnie, lekko się czyta - ja lubię takie teksty z wypieszczonym sarkazmem, który nie przekracza granic dobrego smaku. Pozdrawiam serdecznie.