Literatura

przyjaciel (opowiadanie)

Kamil Smucerowicz

 

           Sigram nie lubił prowadzić samochodu nocą. Dla odprężenia i uśpienia emocji, postanowił wziąć tabletkę Valium. 
           Narkotyki, w każdej postaci, działały na niego bardzo szybko i efektywnie. Ich skuteczność przypisywał Sigram efektowi placebo, gdyż przerażał go potencjał medykamentów. Wolał wierzyć, że jego mózg potrafi zapanować nad każdą sytuacją, a zażycie odpowiednich środków to jedynie katalizator. O tym, jak bardzo się mylił, świadczy wielkie ryzyko, które w tamtym mieście towarzyszyło zdobywaniu tauryny, kofeiny, marihuany, czy nikotyny, a które podejmował zawsze, gdy czuł się nieswojo. Posiadanie niemal wszelkich substancji pozwalających na zmianę stanu świadomości, czy nawet nastroju, były w Aporue zakazane pod groźbą więzień, rehabu socjalizacyjnego, a nawet banicji.
           Valium zaczęło działać. Sigram odprężył się i niemal zapomniał o potyczce z ojcem, które to potyczki często miksowały jego emocje. Gniew, żal, zaskoczenie, litość, trwoga- po kłótniach wszystko przypominało różne kolory plasteliny w pulchnych rękach małego dziecka, tworzącego z nich plątaninę barw nie do strawienia przez dorosłego. Tym razem tym dzieckiem był Sigram Senior.
            Kasetowe radio w wysłużonym Fordzie zadziałało, jak zwykle, po kilku uderzeniach. Sigram- parę chwil wcześniej neurotyczna lokomotywa wykolejona na własne życzenie, teraz był kierowcą. Kierowcą samochodu osobowego, słuchającym nagrań zespołów muzycznych, wracając z domu ojca w Bangor, do domu syna w Monhegan.
Noc była ciemna, nieprzyjemna. To była jedna z tych nocy, o których przeżyciu marzy się czytając Poe'go, a których wzniosłość ginie zupełnie, gdy stają się realne. Sigram znał dobrze to uczucie, chciał pokonać drogę szybko.
Przy wjeździe do lasu dostrzegł dziewczynę. Dziewczynę z plecakiem, próbującą złapać stopa.
- dokąd jedziesz?
- Do portu! Zabierzesz mnie?
„Port jest po drodze. Port, sport, aport”.
- Sigram?!- dziewczyna przerwała wyliczankę.
- Brzoza! Wskakuj!
       Brzoza  była córką policjanta. Z Sigramem łączyło ją wiele imprez, kilka przypadkowych miłości oralnych oraz zamiłowanie do saksofonu. Ich znajomość skończyła się przed kilkoma laty, gdy Brzoza przechodziła poważne problemy heroiniczno- egzystencjalne. Jej ojciec zakazał jej spotkań z każdym, kogo podejrzewał o współpracę z Podziemiem Tango, pod groźbą dochodzenia w sprawie znajomych Brzozy. Zarzutów mógłby znaleźć wiele, Sigram otwierał jego policyjną listę znienawidzonych.
       Spontaniczne spotkania po latach z kimś, kto towarzyszył nam podczas młodzieńczych szaleństw, są dużo bardziej komfortowe, niż spotkania z ludźmi, którzy nie znają nawet marki naszego ulubionego alkoholu . Nie trzeba rozglądać się przez okno, aby znaleźć temat rozmowy. Wykreślić można pogodę, chorobę oraz ustrój państwa. Także i tym razem zasada: „przeżytego życia się nie zapomina”- zadziałała. 
       Ten las to zdradziecki kutas, mówię ci. Kiedyś przychodziłem tu, siadałem na jakimś pieńku i grzebałem nożem w mchu. Chciałem choćby zadrasnąć harmonię tego zielonego dziwactwa. Wiesz, jakie to wkurwiające, gdy próbujesz kogoś zranić, a on zdaje się nie czuć nawet smrodu twoich zamiarów. Tak było ze mną i z lasem. - powiedział Sigram.
Teraz już tylko tędy przejeżdżam, gdy wracam od ojca- dodał po chwili namysłu.
        Brzoza była upalona. Widać było, że próbuje skoncentrować myśli na słowach byłego kochanka, lecz zupełnie nie dawała rady. Sigram postanowił nie męczyć jej dalej filozoficznymi wynurzeniami. Podgłosił lekko radio, z którego leciała akurat muzyka Jill Tracy i wyobrażał sobie podleśne zamki zamieszkiwane przez grzybowe ludy. Ot, ćwiczenia wyobraźni.
Coś leży na drodze. Na drodze! Przypomina jelonka. Ale czy to jelonek? Czy ma małe różki?- Brzoza była zupełnie zjarana.
Rzeczywiście, coś tam jest. Spróbuję przez niego przejechać.
Czy będziesz miał wtedy krew na rękach, czy na oponach?- Sigram nie zwrócił uwagi na to pytanie.
       Samochód zbliżał się do czegoś na drodze. Nie było widać, czy to rzecz, zwierzę, postać, czy to w ogóle istnieje. Sigram przyśpieszył i przejechał przez, jak się później okazało, metalową rzeźbę kozła. Oboje usłyszeli głośny huk, samochód zakołysał się i stanął po kilkudziesięciu metrach. Siedzieli w środku bez ruchu. Nic nie mówili.
- Co to, kurwa, było- zapiszczał Sigram sam do siebie.
- Czujesz, Sig? To benzyna!
- Wysiadamy! Szybko!
      Zapach benzyny był coraz bardziej intensywny. Sigramowi wydawało się, że zaczęła wlewać mu się do butów. Nie mógł uwolnić się z pasów.
Chcesz coś wiedzieć? Uwięziła nas benzyna! Ja spalona chcę mieć syna! Będzie pachnieć jak benzyna! Jak benzyna!- Brzoza śpiewała na całe gardło wymyśloną właśnie piosenkę.
     Sigram poczuł swąd. Auto zaczęło płonąć. W tylnym lusterku widać było tylko pomarańczowe jęzory płomieni, liżące kolejne partie samochodu. Udało mu się wyciągnąć Brzozę z samochodu, który był otoczony oleistą plamą. Nigdy nie spodziewał się, że w baku mieści się aż tyle benzyny.
     Wtuleni w siebie, oglądali teraz ogień pożerający wysłużonego Forda. Oboje trzęśli się, zgrzytając zębami. Sigram zagryzał wargi do krwi, która spływała na głowę wtulonej Brzozy.
Jesteś wariatka.- skomentował jej zachowanie w samochodzie.
Dziewczyna trzęsła się coraz bardziej, nerwowo przebierając nogami.  
Spokojnie, już po wszystkim.- Sigram gładził jej włosy poplamione męską krwią. 
      Patrząc na ściekającą z ust krew, myślał o tym, że wymienił z nią chyba już wszystkie możliwe płyny ustrojowe i o tym, co to może właściwie oznaczać. Do każdego z płynów mógłby dopisać emocje, które w tym czasie nimi rządziły. Wydało mu się to w zabawny sposób połączone z teorią czterech fluidów Hipokratesa. Krew- nerw, sperma- podniecenie (czy Hipokrates próbował łączyć nasienie z kokainą?), pot- długodystansowiec. Jak miło się to wszystko kojarzy. Czy to, że mają za sobą tyle naukowych teorii, tyle Freuda, Pawłowa i Henry Millera, czy to oznacza, że wolno im ze sobą o tym rozmawiać?
      Brzoza przerwała rozważania. Nagle zerwała się i zaczęła biec w stronę samochodu. Kiedy Sigram zorientował się, co się stało, jego towarzyszka była już w środku pojazdu i wyciągała z zostawionego tam plecaka, strzykawkę z heroiną.
     Kiedy samochód eksplodował, odpływała spokojnie przy dźwiękach ulubionej Jill Tracy. Sigram nigdy nie przypuszczałby, że ktoś kiedyś zje ostatni posiłek w jego samochodzie, który ma za chwilę wybuchnąć. Nie mógł też przypuszczać, że Brzoza nie trzęsła się z zimna, ani nerwów, lecz z narkotykowego głodu.
         Sigram siedział w bezruchu i nie pojmował jeszcze, co się właśnie wydarzyło. Zagłębiony w myślach o kondycji międzyludzkich relacji, zastanawiał się, czy aby Arystoteles miał zupełną rację uważając przyjaźń za podstawę etycznych cnót, podczas gdy on stracił właśnie przyjaciółkę w samochodowej eksplozji (przyjaciółkę, której włosy zalane były jego płynem ustrojowym), a on był bardziej przejęty tym, że w samochodzie zostawił jeden but.
 
 

niczego sobie 3 głosy
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować i oceniać teksty
Zaloguj się Nie masz konta?   Zarejestruj się
Reg Kehoe 1 września 2012, 06:14
"Podgłosił" - podgłośnił*

dałbym ocenę o stopień wyższą, ale warsztatowo jest to niechlujne
Radosław Kolago
Radosław Kolago 11 września 2012, 14:08
Nie trafia do mnie totalnie, ale jest kilka fragmentów, na których się zatrzymałem.
przysłano: 31 sierpnia 2012 (historia)

Inne teksty autora


Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca