Literatura

Zuzia i Ma(r)lena ( część I) (opowiadanie)

el-rosa

                                                     Zuzia

 

Julka nagle utraciła najwierniejszą towarzyszkę zabaw. Plątała się po domu bez celu, nie mogąc sobie znaleźć miejsca, często pochlipywała i przystawała przy oknie smutno spoglądając na puste podwórko. Na pocieszenie dostała szmacianą lalkę. Zuzia miała włosy z wełny, zaplecione w cienkie warkocze. Twarz z namalowanymi oczami, źrenicami z paciorków i ustami haftowanymi czerwoną nicią nie wyglądała bardzo czarująco. Lala miała długie, chude i wiotkie kończyny bez palców, oraz mało kształtny okryty wełnianą, szydełkową  sukienką tułów. Trudno ją było nazwać ładną, ale była na tyle duża i sympatyczna, że ogrzała samotne serduszko małego dziecka.

W tym czasie dziewczynka złapała okropne przeziębienie. Zbliżały się jesienne słoty, chłody i wszyscy po kolei łapali "kaszle", "katary". Pewnego popołudnia Julcia dostała wysokiej gorączki. Zaniepokojeni rodzice wezwali lekarza. Pan Doktor Jan, znajomy dziadków, od lat leczył całą rodzinę. Był niski, gruby i łysawy. Nosił zabawne okrągłe okulary i sprawiał wrażenie bardzo surowego.

Kiedy przyszedł wezwany do Julci, dziecko chociaż chore, bardzo uważnie przyglądało się wszystkim czynnościom jakie wykonywał lekarz. Poprosiła, aby dał jej potrzymać stetoskop

i sama chciała słuchać swojego serduszka. Doktor Jan zdiagnozował początek zapalenia płuc, nakazał serię zastrzyków, smarowanie klatki piersiowej jakąś maścią o silnym zapachu mięty, wypisał receptę na lekarstwa i na koniec jeszcze postawił pacjentce bańki na plecach.

To wszystko było tak frapujące dla dziewczynki, że pomimo bardzo złego samopoczucia, chciała wszystkiego dotykać. Zadawała mnóstwo pytań i poddawała się zabiegom z cierpliwością

i dziwnym, u tak małego dziecka, zrozumieniem potrzeby tego wszystkiego, co koło niej wyczyniano.

Wszyscy się o nią wyjątkowo troszczyli, dostawała ekstra łakocie, babcia robiła dla niej leguminę

i ciasteczka. Leżenie w łóżku umilano jej czytaniem książeczek, których nagle znalazło się w domu kilka. To były czasy kiedy o wszystko było trudno. Książki dla dzieci, zabawki to były skarby, które trzeba było zdobywać.

Zuzia leżała obok Julci w łóżku. Dziewczynka opowiadała lalce własną wersję wcześniej czytanych bajek, wywołując uśmiechy na twarzach przysłuchujących się temu osób.

Choroba Julci trwała ze dwa tygodnie i trochę poprzewracała dorosłym rozkład codziennych zajęć . W każdym razie dziewczynka nigdy nie czuła takiego zainteresowania ze strony domowników jak w czasie choroby.

W końcu nadszedł czas, kiedy pozwolono jej chodzić po mieszkaniu, ubrano ciepło i z szalikiem na szyi mogła posiedzieć z babcią w kuchni. Wtedy właśnie babcia Halinka usłyszała jej wielkie postanowienie.

- Wiesz babciu, jak duża urosnę to będę doktorem i będę leczyć. A zacznę teraz od Zuzi, bo się ode mnie zaraziła. Ja się zaraziłam, a teraz ona się zaraziła! – w głosie dziecka słychać było determinację.

Po czym owinęła szyję Zuzi chusteczką do nosa i korzystając z nieuwagi gospodyni odwróconej tyłem, wzięła z szafki jakąś maść, pudełko z przyborami do szycia i zniknęła w swoim pokoju.

Po chwili zaczęły docierać stamtąd urywane zdania:

- Zuziu oddychaj głęboko, bo muszę posłuchać serca… Zuziu ty nie masz serca!

- …a teraz posmarujemy, będziesz zdrowa jutro.

- …muszę ci zrobić zastrzyk, to nie będzie bolało!

Kiedy babcia z ciekawości zajrzała do pokoju dziecka, widok lalki był co najmniej żałosny. Cała była wysmarowana tłustą, brązową mazią, tułów miała rozdarty i wyłaziła z niej wata, a w miejsce pośladków miała powbijane igły do szycia. Julcia zauważywszy babcię szybko schowała Zuzię pod kocyk i stwierdziła głośno:

- Zuzia jest bardzo chora i musi leżeć w łóżeczku, ja doktor tak każę.

 

Po tej intensywnej zabawie w doktora lala przedstawiała obraz nędzy i rozpaczy, chwilowo nie nadawała się do przytulania.

 

 


niczego sobie+ 3 głosy
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować i oceniać teksty
Zaloguj się Nie masz konta?   Zarejestruj się
Paulina Wielbicka
Paulina Wielbicka 26 lutego 2013, 21:43
*"(...) ja doktor tak karzę." od słować kazać (rozkazać) będzie każę.
el-rosa
el-rosa 26 lutego 2013, 21:44
Dzięki:)
el-rosa
el-rosa 28 lutego 2013, 23:53
Dziękuję, Ewo, poprawiłam chyba wszystko oprócz jednego ale brak mi pomysłu. Pozdrawiam i proszę o jeszcze:) Eliza
El Sordo 1 marca 2013, 12:50
Kilka sugestii, chociaż sam jestem początkującym "piszącym";)
- zdanie "Na pocieszenie dostała szmacianą lalkę. Zuzia miała włosy z wełny, zaplecione w cienkie warkocze." poprawiłbym np. tak: "Na pocieszenie dostała szmacianą lalkę - Zuzię, która miała włosy z wełny, zaplecione w cienkie warkocze." Trochę przecinków też bym dostawił może. Ogólnie czyta się to całkiem nieźle. Hmmm i jeszcze pytanie do tytułu - kiedy pojawi się Ma(r)lena?
el-rosa
el-rosa 1 marca 2013, 12:57
Dzięki Sordo za poczytanie, pozwól, że wytłumaczę dlaczego Twoja sugestia nie jest dla mnie dobra. Otóż ja zaczęłam swoje pisanie od poezji i tym się już trochę zajmuję, a to nauczyło mnie nie powtarzania słów tych samych blisko siebie i pozostawienie miejsca między wersami na inteligencję czytelnika, która sama dopowie to czego nie napisałam.
Bardzo dziękuję za czytanie i komentarz:)
Usunięto 1 komentarz
przysłano: 26 lutego 2013 (historia)

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca