Literatura

Korpo 2 (opowiadanie)

5-minute-dress

Korporacyjne szczurzyska całej Polski łączcie się! Człowiekowi potrzebna jest do życia przestrzeń większa, niż szczodry metr korporacyjnego biurka dyskretnie oddzielonego od zagródki kolegi tekturką o wysokości półtora łokcia. Gdybym chciała żeby na mnie patrzono, podglądano, zostałabym aktorką, zboczeńcem podstępnie obnażającym się w parku niczego nie podejrzewającym spacerowiczom, estradowym wodzirejem, a nie trybikiem w wielkiej, ponadnarodowej machinie, która odziera z prywatności bardziej niż gwałcąco penetrujące oko panoptykonu. Z płacą pozwalającą bezwolnie dryfować z dnia na dzień przez kolejne miesiące roku kalendarzowego, podłączona do korporacyjnej dojarki, od poniedziałku do piątku idę do tyry, w której mam dawać z siebie wszystko, na zawołanie, z dopingiem korpogadki w uszach i propagandą sukcesu na ustach.

 

Widziałam najlepsze umysły moich czasów pożarte i wyplute przez bezosobowe stanowiska, z chorobami psychicznymi, głupio wyruchane. Widziałam ofiary, z którymi nie chcę sympatyzować, choć boję się za nie i mam wyrzuty sumienia, że jako obserwator stałam o jedno piętro dalej, odsunięta o dwa nieodebrane telefony, odległa o jeden facebookowy chat, którego uniknęłam bezczelnie i jawnie. 

 

Mój Tyler Durden siedzi jeszcze zamknięty w komórce, ale jego pomysły powoli zaczynają wwiercać się w mózg. Piszę maile do fantomowych europejskich kukieł: „Dupa dupa dupa dupa delete cookies and temporary files”. Tak właśnie mogłoby to wyglądać; ciekawe, czy którykolwiek z moich anonimowych odbiorców sprawdziłby, co właściwie staram się przekazać. Czy miałby ochotę zajrzeć za kurtynę słów i zobaczyć, co kryje się za wypieczonymi na rumiany kolorek okrąglutkimi niemieckimi zdaniami, w których parenteza katapultuje czasownik na prawie zapomniane peryferia zdania, przez które przedzieramy się potem w pracy. Przy każdym kolejnym niemieckim mailu roztrzaskuję się o zbiorową mentalność rasy panów z arsenałem trybu rozkazującego jeżącego się wykrzyknikami. W moim outlooku gnieździ się europejski mikrokosmos stopek, podpisów, kolorowych logo z międzynarodowym pochodzeniem. Jak to miło, że teraz nie jedzie się do Reichu za pracą; Reich outsorcuje pracę do nas: prosto pod drzwi wynajmowanych przez nas mieszkań.


niczego sobie 1 głos
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować i oceniać teksty
Zaloguj się Nie masz konta?   Zarejestruj się
Paulina Biczkowska
Paulina Biczkowska 14 maja 2013, 11:27
Tekst jak najbardziej na plus, dobrze wykorzystuje słownictwo korporacyjne, ale bez przeciążenia nim :)

Do poprawy:
• „przestrzeń większa, niż” – bez przecinka przed „niż”;
• „Gdybym chciała żeby” – po „chciała” przecinek;
• „niczego nie podejrzewającym” – „niepodejrzewającym” razem;
• „panoptykonu” – SJP podaje tylko formę „panoptikum”;
• „Gdybym […] panoptykonu” – podzieliłabym to zdanie na dwa, bo można dostać zadyszki podczas jego lektury ;)
• „miesiące roku kalendarzowego” – sugerowałabym usunąć „kalendarzowego” – wiadomo, o jaki rok chodzi;
• „wwiercać się w mózg” – sugerowałabym „wwiercać mi się w mózg”;
• „wyglądać; ciekawe” – zamieniłabym średnik na kropkę;
• „na rumiany kolorek okrąglutkimi” – po „kolorek” przecinek.
przysłano: 12 maja 2013 (historia)

Inne teksty autora

Do Przyjaciela
5-minute-dress
Napoleon
5-minute-dress
Scena w łazience
5-minute-dress
korpo 1
5-minute-dress
klasówka
5-minute-dress
Roztopy
5-minute-dress

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca