Literatura

Biały kruk cz.2 (opowiadanie)

moonky

Blisko stuletni Daniel prezentował się dostojnie. Jako młody mężczyzna wyróżniał się urodą. Kobiety za nim przepadały, bo czarował je osobistym urokiem. Nie przeszkadzał mu niski wzrost. Sam zresztą lubił się z tego śmiać. Przewyższał innych poziomem intelektualnym. Obecnie wciąż tryskał humorem oraz zaskakująco dobrym zdrowiem. Pozostał mu również ten wyjątkowy błysk w oczach. Zielone źrenice, w których nadal skrzyła się młodzieńcza energia. Mógł się pochwalić okazałą białą brodą. Wśród lokalnych dzieciaków istniało przekonanie, iż osiedlił się tu św. Mikołaj. Jedyny problem miał z poruszaniem się. Niestety wiek zrobił swoje i bez laski trudno jest mu chodzić. Biorąc pod uwagę ile w życiu przeszedł, czego dokonał fenomenem nie jest to że chodzi samodzielnie, lecz to iż dożył tak sędziwego wieku. Wróćmy jednak do teraźniejszości. Cezary wraz z Alicją stali osłupieni przyjmując do wiadomości nową informację. Na szczęście Zuzia zrozumiała sytuację.

 

- Janek, tak? Chodź ze mną. Pokażę ci twój pokój.

 

Kiedy młodzież wyszła starszy pan uznał za stosowne aby wyjaśnić nurtujące pozostałych wątpliwości co do wypowiedzianego przez niego ogłoszenia.

 

- Będzie lepiej jak usiądziecie. Wasz wzrok jest niepokojący. Swobodniej czułem się podczas spotkania z kanibalami. O tutaj w tych fotelach. Poczujecie się wygodnie. Są bardzo komfortowe. Śmiało!
- Tato, ale… jak to możliwe?
- Jak faceta najdzie ochota to szuka kobiety. Bierze ją do siebie i wtedy…
- Nie, nie… chodziło mi o coś innego. Ile ona ma w ogóle lat?
- Zuzia… niech no się zastanowię… 24 albo 25.
- Poważnie, wygląda młodziej. Prawda Alu?
- Ja wiem. Faktycznie może mieć 25.
- Dobra, dobra. Ważniejsze z kim ją masz, gdzie jest jej matka?
- Widzicie… Matylda zmarła w czasie porodu. Niestety… nigdy nie zobaczyła na jaką piękność wyrosła jej córka.
- Smutne. Przykro mi z tego powodu. Wychowywać się bez mamy. Jak sobie poradziłeś? Czemu nie zadzwoniłeś do nas. Czarek i ja pomoglibyśmy!
- Myślałem o tym. Ale Czarek zaznaczył wyraźnie, że nie chce utrzymywać ze mną kontaktu. Uszanowałem jego wolę. Prawdę mówiąc najgorsze to pierwsze trzy lata. Później poszło łatwiej.
- Tak, tak. W takiej sprawie mogłeś się do nas zgłosić. To wyjątkowa sytuacja. Jako twój syn na pewno bym ci pomógł.
- Słuchajcie, to już przeszłość. Nie ma co tego ruszać.
- Zabawne, że akurat ty to mówisz. Przeszłość - nie ruszać!
- Moje dzieje to nie temat na podróż archeologiczną. Wątpliwe by ktokolwiek znalazł tam fakty warte uwagi. A skoro już jesteś! Powiedz mi co słychać u mamy? Ostatnio nie odpowiada na moje telefony. Czy wszystko w porządku u niej?
- …
- No co?
- Mama nie żyje od ponad dwudziestu lat. Nikt cię nie zawiadomił?
- Nie. Serio. Patrz no… to dlatego nie odpisuje na moje listy. A myślałem, że zmieniła adres. Naprawdę ponad dwadzieścia lat?! I ja nic nie wiem! To się nie mieści w żadnym organie… Szkoda jej, często ją wspominam.
- Niewiarygodne.
- Tak. To co zostaniecie na długo? Dla mnie możecie tu mieszkać ile chcecie. Dom jest duży, pomieścimy się.
- To już, tylko tyle na temat mamy? Nie obchodzi cię na co zmarła, gdzie jest pochowana?! Rozwiedliście się, ale…
- Zamknij się!
- …
- Coś ci powiem i nie zamierzam wracać do sprawy. Z trudem walczę aby nie popaść w rozpacz ty arogancki, egoistyczny palancie! Nie chcę o tym mówić bo zjawiliście się tutaj w celu wypoczęcia na łonie natury. Nie zamierzam psuć atmosfery wakacji. Wierz mi, cierpię. Nie widać tego. I bardzo dobrze. Straciłem dwie wspaniałe kobiety w moim życiu, nie licząc mojej matki. Z Małgosią łączyło mnie wiele. Rozstaliśmy się w zgodzie, bo ona chciała mieć życie rodzinne. Wówczas nie rozumiałem tego. Kiedy już to pojąłem, było za późno. Dlatego nie wyjeżdżaj mi tutaj z wyrzutami i odpowiedz na proste pytanie: jak długo chcecie zostać?
- …
- Mam cię stuknąć w czoło? Chwila. Tylko wezmę laskę…
- Nie, czekaj… My tylko przywieźliśmy Janka. Mamy pracę, ale za dwa tygodnie mamy urlopy i wtedy… jeśli to nie będzie problem…
- Aaaaa skąd… żadem problem. Zapraszam, zapraszam kochani.
- No to dobrze. To pożegnamy się z Jankiem, przyniosę jego bagaż i jedziemy.
- W porządku.
- No to cześć tato.

 

Cezary pożegnał ojca ściskając go mocno. Podobnie jak Alicja, która usłyszała jak Daniel mówi jej na ucho: ’Pilnuj Czarka, a o Jasia się nie martw, nie dam go skrzywdzić. Jest w dobrych rękach.’ Na do widzenia pozdrowili się uśmiechami i odjechali do miasta. Janek wraz z Zuzią wrócili zaś do dziadka. Najmłodszy w domu rozglądał się, a skupił wzrok na ogromnych zbiorach Daniela. Potężne trzymetrowe regały obłożone książkami o różnej tematyce. Grubo ponad tysiąc pozycji traktujących o historii Polski i świata. Chłopiec nie mógł się nadziwić jak dziadek to wszystko zebrał. Prawdziwie gigantyczna kolekcja. Przy tym jego skromny zbiór około pięćdziesięciu kart telefonicznych wyglądał ubogo.

 

- Jany dziadku! Skąd masz tyle tych książek?
- A to? Całe życie lubiłem czytać. Tak naprawdę to co innego miałem robić? Dziś jest telewizja, komputery, jakieś konsolety do grania. Za moich czasów nie było takiego wyboru. Dlatego kupowałem książki. Część oczywiście ktoś mi podarował, niektóre dostałem w spadku.
- Wiesz Jasiu tatuś ma większe zbiory niż niejedna biblioteka. 
- No cóż, taka prawda. Widzisz tylko część całości.
- Jest tego więcej?
- Tak, jeszcze w piwnicy. Ale tam już jedynie mało ważne pozycje. Takie najnowsze woluminy i mniej znaczące monografie.
- Dziadku, a przeczytałeś to wszystko?
- Aha. Tak, to wszystko i wiele więcej. No ale przyjechałeś tutaj na wakacje, a nie po to by czytać. Książkami będą cię męczyć we wrześniu. Pewnie jesteś głodny? Tak myślałem. Chodźmy na dół, a wspólnie coś przygotujemy.

 

Po zjedzonym obiedzie cała trójka wybrała się na spacer po okolicy. Temperatura nie była za wysoka dlatego można przejść spory dystans. Dziadek Daniel wykorzystał ten czas jako możliwość poznania swojego wnuka. Zatem szli i rozmawiali całą drogę. Dzięki temu starszy pan dowiedział się wielu interesujących rzeczy. Jak się okazało Janek miał zdolności w naukach ścisłych. Świetnie radził sobie z matematyką, fizyką oraz chemią. Podparte to było triumfami w olimpiadach, na których sprawdzano wiedzę. Miał dryg do rozwiązywania zadań związanych z liczbami, myślał logicznie bez problemów. Bardzo lubi zdobywać nowe informacje. Chłopiec jest ciekawy świata. Niestety odbija się to kosztem relacji z rówieśnikami. Nie potrafi znaleźć z nimi wspólnego języka. Piłka nożna, gry komputerowe - to nie interesuje Janka. Przez kolegów widziany jest jako samotnik, arogancki inteligent, z którym nie da się normalnie pogadać. Zawsze poważny, w oczach innych uczniów wydawał się już teraz dorosłym facetem. Daniel i Zuzia nie potrafili w to uwierzyć. Taki obraz młodego chłopca nie mieścił się im w głowie. Na tyle na ile go poznali przez te kilka godzin kompletnie nie zgadzali się z taką opinią. Janek pokazał się z jak najlepszej strony. Otwarty, bardzo miły, dobrze wychowany. Rozmowa toczyła się świetnie, nie przynudzał, no i gdzie ta arogancja? Dziadek poradził chłopakowi: ‘Wydaje mi się, że zyskasz uznanie jak wykażesz się dystansem, autoironią. Poczucie humoru, także na własny temat. Naprawdę to pomaga w życiu, możesz mi wierzyć. Pokazując swoje zabawne oblicze uda ci się także zdobyć przyjaciół.’ Janek słuchał uważnie i zdecydował się skorzystać z rady dziadka. Oprócz tego chłopiec poznawał osobowość dziadka Daniela. Dowiedział się o jego przeszłości czynnego uczestnika drugiej wojny światowej. Jednak staruszek niezbyt chętnie opowiadał o tym okresie. ‘To ciężkie czasy, strasznie ciężkie. Pełno cierpienia, bezsensownej przemocy i okrucieństwa. Oby nigdy więcej grupa szaleńców nie zgotowała ponownie piekła na ziemi.’ Ze znacznie większym entuzjazmem wypowiadał się na inne zagadnienia. Zaczynając od studiów…

 

Państwo Radziwiłowicz wrócili do miasta wieczorem. Nie zmęczyli się jazdą. Spotkanie z Danielem uznali za udane. Zwłaszcza Czarek był spokojny. Być może źle ocenił ojca? Przez lata utrwalił stereotyp ojca, który jest opętany manią szukania kosztowności. Zapatrzony w siebie dziwak nie zainteresowany prawdziwym życiem. Rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Pewnie czas go zmienił. Nie bez znaczenia jest też to, iż mieszka z córką. Przy dobrym układzie ona również mogłaby być jego wnuczką, tak jak Janek. Mimo tych przemyśleń wciąż czaiła się w nim obawa. Miał sam do siebie pretensje. Zapomniał zaznaczyć aby ojciec nie opowiadał za dużo historii z wypraw po świecie. Przecież chłopak nasiąknie tymi opowieściami i kto wie co z tego dla siebie wyniesie? Cholera! Zawsze coś.

 

… a kończąc na ostatniej podróży podczas, której poznał Matyldę. Czego owocem okazała się Zuzia. Skoro już o dziewczynie mowa. Córka Daniela kończyła naukę prawa na miejskim uniwersytecie. Humanistka. Wygadana, pewna siebie, twardo stąpająca po ziemi. Odznaczająca się dojrzałością oraz wrodzoną mądrością. Uwodzicielski uśmiech czynił z niej obiekt westchnień wśród młodych mężczyzn. Ona świadoma własnej wartości nie wiązała się z byle kim. Chociaż twardo stąpała po ziemi to w sprawach uczuciowych była romantyczką. Nie mogąc znaleźć odpowiedniego kandydata była sama, nie związana z nikim. Lubi spędzać czas aktywnie. Codziennie biega na średnim dystansie, trenuje aikido od dziesięciu lat. Pasją darzy wspinaczkę wysokogórską. Można by powiedzieć: skrzyżowanie atlety z bibliotekarką. Janek poczuł sympatię do obojga. Cieszył się towarzystwem cioci oraz dziadka. Mimo, iż piesza wędrówka wyczerpała go to uśmiech nie opuszczał jego twarzy. W końcu znalazł się w otoczeniu przyjaźnie nastawionych ludzi. Wieczorem siedząc przy kominku, popijając gorącą czekoladę Zuzia i Daniel bawili gościa historiami. Anegdoty opisywały trud samotnego ojca. Mowa była o ciężkiej dla cioci nauce jazdy na rowerze. Szczególnie rozbawiła chłopca historyjka o bójce w jakiej brała udział Zuzia. ’Siedzieliśmy w domu grając w jakąś planszówkę. Zuzia miała wtedy chyba 8 lat. Ktoś zapukał, otworzyłem. Nieznajomy twierdził, że mój syn pobił jego synka. Zdziwiłem się. Wyjaśniłem jak wygląda sytuacja. Mój syn mieszka w mieście, ma własną rodzinę i wątpię by w wolnych chwilach bił chłopców z podstawówki. Niepostrzeżenie zbliżyła się mała dziewczynka. Szturchnęła mnie, więc przedstawiłem ‘damę‘. Facet spojrzał i żądał zapewnienia, że jest to dziewczynka i nie mieszka z nami nikt więcej płci męskiej. Powiedziałem jak jest, a facet przeprosił za pomyłkę i wyszedł. Później tu obecna przyznała się. Łobuz ją zaczepiał, a ona walnęła go aż upadł i nakrył się nogami.’ Historyjki zajęły czas prawie do północy. W końcu wszystkich zmorzył sen…

 

Rankiem Daniela obudziło walenie(nie pukanie!) do drzwi. Powoli podszedł do źródła hałasu, sprawdził godzinę. Przeklinając pod nosem otworzył.

 

- Człowieku, oszalałeś?
- Bardzo przepraszam, ale to pilne. Przysyła mnie pan Dobrowolski.
- Nie mógł zaczekać lub zadzwonić o bardziej stosownej porze.
- Naprawdę nie ma na to czasu!
- Cicho, dzieciaki śpią! O co chodzi?
- Proszę wybaczyć. Pan Dobrowolski twierdzi, że potrzebujemy pańskiej pomocy.


Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować i oceniać teksty
Zaloguj się Nie masz konta?   Zarejestruj się
przysłano: 11 sierpnia 2013 (historia)

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca