Literatura

listy pana A (opowiadanie)

Bartek Wyrostek

Do mojej miłości.

Kochana,

Czekałem na ciebie całe życie. Do chwili, kiedy się w nim pojawiłaś żyłem jak w śnie, pozbawiony życia i szczęścia, pełen niewiedzy jak może wyglądać miłość. Nie zdawałem sobie sprawy, że uczucie, które mogę dać i dostać, może być tak silne, że wszystko przy nim zblednie. Nadałaś mi sens, nauczyłaś kochać i sprawiłaś, że chciałem żyć. Wszystkie rzeczy, które robiliśmy razem, które ja robiłem dla ciebie, dawały mi więcej radości nic cokolwiek innego. Wiem, że nie zawsze potrafiłem pokazać jak bardzo mi na tobie zależało, ale wiedz, że ten czas, który spędziłem z tobą był absolutem szczęścia. Kocham cię ponad to co ludzkie, ponad miłość miłości największej, ponad sens mojego życia. Chwila, kiedy siadasz obok mnie, kiedy czuję, jak pachniesz, patrzę na ciebie, dotykam twojej dłoni, twoich ust potem, jest rzeźbą wyrytą w mojej głowie. Nie potrzebuję nic więcej do życia niż ciebie. Mógłbym tobą oddychać, mógłbym żyć twoim ja, mógłbym odrzeć się dla ciebie z godności, dumy, szlachetności. Mógłbym kłamać, poddać się torturom, nawet zabić. Jesteś granicą szaleństwa w mojej głowie, powinienem się ciebie bać, ale tylko cię kocham. Nie ma miłości bez bólu, dlatego rozumiem, że i ta nie może bez niego być. Rozumiem, dlaczego nie możesz teraz być ze mną, dlaczego siedzisz, czytasz ten list, zamiast patrzeć jak świat, który ci daję, rośnie przed tobą, sprawiając, że szczęście wypełnia cię w całości. Kochana, skarbie, przyjdź do mnie. Daj się dotknąć, daj popieścić, daj powąchać, polizać albo usiądź tylko i pomilczmy przez chwilę tak jak dawniej. Nic nie ma sensu, kiedy jesteś odległością. Nic nie istnieje bez ciebie. Kamienie nie mówią, rzeki nie płyną, słońca nie świecą. Spadam czuję wyraźny wiatr na mojej twarzy i widzę ogromne twarde dno, które zabije mnie jak tylko dotknę go za chwilę. Ta przepaść - to ty, twój brak, twoje milczenie, twoje pozostawienie mnie w chwili kiedy miłość rozlała się po mnie, jak krew po przeciętej tętnicy, za szybko pewnie. Wszystkie dni nagle zlały się w całość, kiedy wyszłaś, przestałaś mnie widzieć, kiedy bez słowa zamknęłaś drzwi na klucz. Zostałem z pustką, z pozbawionym jakiegokolwiek sensu momentem, który wypalał we mnie coraz większy bezsens i pustkę. Moje wyobrażenie dnia pękło jak mydlana bańka, a noce zamieniły się w bezsenny stan czekania na ciebie. Mijały dni, przestałem myśleć, że kiedykolwiek jeszcze cię zobaczę. Któregoś dnia zobaczyłem jak wysiadasz z tramwaju i moje serce zamarło na chwilę, a krew uderzyła w żyłach tak mocno, że musiałem przytrzymać się ściany, bo inaczej bym upadł. Miałaś na sobie sukienkę, w rękach trzymałaś kwiaty, a obok ciebie był ktoś inny niż ja. Widziałem, że jesteś szczęśliwa. Widziałem, że twoje życie ma sens. Zrozumiałem, że nie mogę na ciebie dłużej czekać, a jedyne co mogę ci jeszcze dać to wolność, prawo do wybrania tego co najlepsze dla ciebie. Jaki sens miałoby niszczenie świata, który kocha ktoś dla ciebie najważniejszy. To jak popełnienie samobójstwa. Wiesz, że nie lubię ograniczeń. Libertas inaestimabilis res est. Tylko jak miałem to zrobić? Jak miałem zapomnieć i uwolnić cię od siebie, podarować ci wolność, jeśli wypełniał mnie bezgraniczny ocean miłości do ciebie. Wiem, nie byliśmy razem. Nigdy przecież nie spędziliśmy ze sobą więcej niż dwóch nocy. Nigdy nie mówiliśmy, że będziemy całe życie razem. Zawsze pozostawała otwarta furtka i każdy z nas mógł pójść w swoją stronę, ale przecież jasne było, że kiedy się kogoś kocha, to wszystkie rzeczy, które się obiecuje i mówi, są takie łatwe, ale bardzo trudne kiedy przychodzi czas próby. Właśnie dlatego, kochanie, skarbie, moja najsłodsza, jedyne co mogłem zrobić to stanąć nad przepaścią i skoczyć . Znaleźć w sobie ułamek odwagi i podjąć się wyeliminowania mojego ja z tego życia, które bez ciebie przestało mieć sens. Kamienna tablica, namalowany obraz, wspomnienie. Jestem teraz tylko tym, co pozostało przeszłością. Wiem, że to rozumiesz. Kocham cię, choć nie ma mnie przy tobie. Na zawsze miłością moją będziesz. 

 

Do mojej mądrości

Kochana,

Musiały minąć miliony dni bez ciebie bym zrozumiał, ile ci zawdzięczam. Pustka, która mi po tobie pozostała nigdy nie była większa niż w chwili, kiedy pisze ten list. Byłaś dla mnie największą mądrością jaką spotkałem w życiu. Zadałem ci miliony pytań i zawsze dostawałem to co najważniejsze – szczerość. Każde twoje słowo dodawało mi sił, albo sprawiało, że cały mój zapał gasł, ale byłaś kimś bez kogo moje życie nie miałoby sensu. Dziękuję ci za wszystkie wieczory, które spędziliśmy razem, za wszystkie słowa, które sobie powiedzieliśmy i wszystkie rzeczy, które zrobiłaś dla mnie. Nie zdawałem sobie spawy jak było to dla mnie ważne, jaki miało wpływ i jak bardzo mnie zmieniało. Zawsze wiedziałem, że jesteś, dziś dodatkowo wiem, że byłaś wielką siłą w trudnych chwilach. Wiele z moich wyborów to ty, twoje wskazówki, wątpliwości, ale też zachęty. Dziś, dodatkowo wiem, że byłaś wielką siłą, dzięki której moje życie pełne było mądrości. Szkoda, że mimo wszystko  nie dane nam było spędzić ze sobą więcej czasu. Odległości, które nas dzieliły, i sploty zdarzeń, które nas spotykały, nie pomagały. Wiele bym dał, żeby dziś móc cofnąć czas, odwracając jego bieg w naszą stronę. Mógłbym wtedy dokończyć kilka zaczętych z tobą spraw i uzyskać kilka odpowiedzi na pytania, które zostały w mojej głowie. Jesteś inna niż ja. Wiesz co w życiu jest ważne, masz wewnętrzny system, jakby tarczę, która chroni cię przed wchodzeniem w kłopoty. Dzięki temu wiele razy mogłem z niej skorzystać i samemu pójść dobrą stroną życia. Przez te wszystkie lata, które były nam dane, nigdy nie zadałem ci jednego pytania. Pytania, które teraz mocno siedzi w mojej głowie. Nigdy nie spytałem cię o to co do mnie czułaś. Czy to co ty nazywałaś przyjaźnią było faktycznie tylko przyjaźnią, czy też było czymś więcej niż chciałem zauważyć. Ile w życiu spotykamy bratnich dusz? Ile spotykamy i pozwalamy im przejść przez życie obok, nie zwracając na nie uwagi, albo, co gorsza świadomie odrzucając to co nam dają? A przecież każdy potrzebuje szans. Nie wiem, czy byłem twoją szansą, czy tylko kimś kto zostawiał cię z pustką po każdym naszym spotkaniu. Wiem, że pewnie mogłem dać od siebie więcej. Mogłem się zapytać wprost. Teraz zastanawiam się, dlaczego tego nie zrobiłem i jest mi z tego powodu żal. Czuję, że popełniłem błąd, że byłem po prostu głupi, pozwalając ci odejść któregoś dnia, kiedy powiedziałaś, że znikasz na dłuższą chwilę. Kiedy spytałem, gdzie idziesz powiedziałaś, że nie ma to znaczenia, i że jeśli będzie nam dane jeszcze się kiedyś spotkać to się spotkamy. Co ma przetrwać przetrwa, powiedziałaś, dopiłaś kawę i zwyczajnie wstałaś. Wtedy jeszcze nie rozumiałem co to dla mnie oznacza. Ile popełnię błędów tylko dlatego, że nie będzie cię przy mnie. Prosiłaś, żeby nie kontaktować więcej się z tobą, a ja to uszanowałem. Mądrze postawiłaś na szali całą naszą relację żądając w zamian tylko tej jednej rzeczy – spokoju. Popełniłem wtedy jeden z największych błędów mojego życia i spełniłem twoje żądanie. Teraz myślę, że była to tylko prowokacja. Coś co miało otworzyć mi oczy i krzyczało do mnie, weź ją za rękę, to przecież największa wartość w twoim życiu, ktoś kto kocha cię jak nikt inny na świecie i gotowy jest poświęcić wszystko co ma, a ma tak dużo przecież, tylko dlatego, żeby ci było w życiu lepiej. Niestety dotarło to do mnie za późno. Na tyle późno bym nie miał wątpliwości co do tego, że przestałem być ważną częścią twojego świata. Kiedy zdałem sobie sprawę, wiedziałem już jakim byłem kretynem. Miałem poczucie, że cię wykorzystałem przez te wszystkie lata, czerpałem jak ze źródła zupełnie nie dbając o ciebie, jakbyś była wieczna i miała nigdy nie wyschnąć. To nieprawda, wszystko wysycha. Nie ma rzeczy, które trwają wiecznie, jeśli nie oddajesz im tego co im potrzebne. Uczucie pustki, które teraz mi towarzyszy, to efekt mojej świadomości. Nie wiem czy mnie kochałaś, ale wiem, że nie powinienem pozwolić ci odejść. Powinienem sprawić żebyś spróbowała ze mną pójść przez świat,. złapać cię w swoje ramiona i nie wypuszczać do końca życia. To nie ja jestem twoją straconą szansą tylko ty jesteś moją. Nie umiem z tym żyć. Świadomie pozbyłem się najlepszego człowieka w moim życiu i świadomie wepchnąłem się w bezmiar oceanu beznadziejności życia. Zmarnowałem wiele lat, żeby uświadomić sobie co straciłem. Nic nie jest wstanie tego zmienić. Chciałbym żebyś była dziś ze mną. Żebyś wróciła, powiedziała cześć i żebyś znowu była moim źródłem życia. Chciałbym zapytać, czy odeszłaś dlatego, że mnie kochałaś, a ja byłem zimnym skurwysynem, który tego nie widział? Powiedz mi czy to prawda? To co mi pozostało teraz nie jest warte nawet ułamka sekundy z tobą. Dotarłem do ściany, za którą nic nie ma. Potrzebuję zmienić perspektywę i rozwalić mur, który stanął na mojej drodze. To najtrudniejsza rzecz jaką muszę zrobić w życiu. Potrzebuję dużego rozpędu, dużego rozmachu, żeby mieć pewność, że uderzając w mur wejdę w nowy, dodatkowy wymiar. Jeżeli czytasz ten list znaczy, że mi się udało. Odległość musiała być wystarczająca. Zderzenie ze ścianą przeniosło moją całość w inny świat. Przepraszam cię za moją głupotę i beznadziejne wybory. Nie byłem dobrym uczniem. To jednak co robię – eliminacja, wydaje mi się najlepszą odpowiedzią na wszystkie demony. Tak bardzo chciałbym cię zobaczyć i spróbować cię kochać. Jesteś moim aniołem stróżem. Kocham Cię.

 

 

Do mojej potrzeby

Kochana,

Bałem się, że nie przyjdziesz. Żal, który nosisz w sobie jest ogromny i wiem, że nie było ci łatwo tu dotrzeć. Dlatego bardzo ci dziękuję. Wiele razy próbowałem ci wytłumaczyć siebie, pokazać mój środek, bo może wtedy łatwiej byłoby ci zrozumieć, dlaczego pewne rzeczy nie mogły wyglądać inaczej. Dlaczego twój i mój świat – chociaż połączone – nie mógł być kompletny, dlaczego mimo całej twojej cudowności, otwartości nie stworzyliśmy razem jednej planety. Każda noc, którą z tobą spędziłem była cudowną chwilą. Twoje ciało było najlepszym lekarstwem na wszystkie moje troski, bóle, pragnienia. Dzięki twojej walce o mnie czułem się wyjątkowo, miałem poczucie dumy, które wznosiło się ponad moje wszystkie słabości i kompleksy. Mimo tego, że było mi z tobą cudownie, po każdej wspólnej nocy kazałem ci odejść. Nawet jeśli zostawałaś ze mną fizycznie, moje myśli były daleko od ciebie. Wiem, że czułaś to każdego ranka, kiedy budziłaś się przy mnie. Wyznaczałem ci granice, limity czasu, a ty zawsze ich przestrzegałaś, pozwalając mi traktować cię w sposób, na który nigdy nie zasługiwałaś. Masz cudowne ciało. Ciało, za którym poszedłbym w ogień. Jesteś wręcz doskonała, piękna, wrażliwa, mądra. Już sama możliwość patrzenia na ciebie byłaby dla mnie wystarczającą nagrodą, a ja przecież dostałem więcej, znacznie więcej. Oprócz twojego ciała, dostawałem twoją miłość i twoją uległość. Zawsze miałem poczcie, że mogę z tobą zrobić wszystko. Wiem, że byłabyś gotowa w jednej chwili zostawić za sobą cały swój świat i pójść ze mną, gdzieś, gdzie tylko przyszłość niepewna i moje zmienne nastroje. Przepraszam cię za to, jak cię traktowałem. Braki słów, które ze mnie wypadały, braki czułości, które ci dawałem, to moje demony. Demony, które stały się częścią twojego świata.

Mimo to pojawiałaś się ze swoim uporem i chęcią spotkania, odarta ze swojej godności, zupełnie jak niewolnica, która spełni zachcianki swojego pana. Nie dostawałaś nic za swoją szczerość, otwartość, czułość. Miłość fizyczna, która nas łączyła, pozbawiona była słów i pozwalała na chwilę zapomnieć o odległościach naszych planet. Brakuje mi chwil, kiedy spokojnie oddychasz w moim łóżku, kiedy widzę, że moje pieszczoty przynoszą ci rozkosz, i kiedy biorę rozkosz, którą dajesz mi. Nie znam nikogo kto złamał by dla mnie tyle barier fizyczności co ty. Nikomu nie udało się zabrać mnie dalej niż tobie. Nie ma punktów na mapie rozkoszy, których ty i ja byśmy nie dotykali. Wiedziałem, że jesteś, że przyjdziesz zawsze, kiedy będę cię potrzebował. Staniesz w moich drzwiach z butelką wina i zabierzesz mnie w miejsca, dzięki którym zapomnę o bólu codzienności. Wiem, że nie rozumiesz, dlaczego pewnego dnia kazałem ci wyjść i więcej nie wracać. Czułaś przecież, że jest między nami lepiej niż wcześniej, że więcej mówię, że stałem się bardziej czuły, że bardziej mi zależy. To prawda. Część mnie dostrzegła w naszym związku jakiś większy sens. Nic nie jest kompletne przecież, związki między ludźmi również, i myślałem, że wystarczy tego co mamy by stać się sensowną całością. Niestety silniejsza była pozostałość mojego ja. Czułem, że za chwilę zacznę być dla ciebie jeszcze gorszy, bo ta, na której mi naprawdę zależy, stała się największym moim oddaleniem, a ty nie jesteś wstanie jej zastąpić. Nie w miłości. Kochając się z tobą zacząłem widzieć twarz kogoś innego. W ten sposób straciłem ciebie. Pomyślałem wtedy, że jedyną rzeczą jaka ci dawałem przez te wszystkie noce była świadomość, że jestem z tobą, nawet jeżeli łączył nas tylko sex i że powinienem być z tobą uczciwy. Nie umiałem powiedzieć ci, że przestałem cię widzieć, kiedy się kochamy. Czułem, że gdybym ci to wtedy powiedział zrobiłbym ci krzywdę, na którą nie zasługiwałaś. Wolałem otworzyć drzwi i powiedzieć nie przychodź i choć wiedziałem, że tego nie zrozumiesz, to było najlepsze rozwiązanie. Dziękuję ci, że mnie posłuchałaś wtedy i chcę ci powiedzieć, że wiele razy o tobie myślałem. Jakaś część mnie pozostanie na zawsze twoja i nikomu innemu nie udało się potem nawet zbliżyć do tego, co od ciebie dostałem, i nikt inny nie dostał ode mnie nawet tyle co dałem tobie. Brakowało mi ciebie we wszystkich samotnych nocach. Śniłem o tobie i myślałem, gdzie jesteś, co robisz, jak się czujesz, czy wpadłaś w ramiona kogoś kto cię kocha i czy ty kogoś kochasz. Chciałbym, żeby tak było. Chciałbym, żebyś była szczęśliwa, bo na to zasługujesz. Mam nadzieję, że tak jest. Nie byłem Ciebie wart. Bardzo cię proszę, o to, żebyś spróbowała mnie zrozumieć. Wiedz, że stałem się ofiarą własnego ja. Odchodzę mając poczucie wyrządzonej ci krzywdy. Przepraszam i chciałbym ci powiedzieć Kocham. 


 

 


Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować i oceniać teksty
Zaloguj się Nie masz konta?   Zarejestruj się
Ja Jakoby
Ja Jakoby 29 grudnia 2016, 21:08
Słyszałem, że publikowanie takich listów jest ustawowo zabronione. :)

Przeczytałem do końca (z nadzieją, że będzie to satyryczny tekst :) ) i ciekawy jestem, komu jeszcze udało się dotrwać do ostatniego „kocham”. Tyle słów, tyle abstrakcji, które sprawiają, że tekst jest o wszystkim i o niczym. Żeby wyrazić uczucia, nie trzeba sięgać po abstrakcyjne rzeczowniki i zaimki – miłość, szczęście, życie, ty (odmienione przez wszystkie przypadki). Również nadużywanie czasownika „kochać” niczego więcej nie wyrazi, tylko zepchnie opis w abstrakcyjną nicość.

Rozumiem, że tekst jest spisany w formie listów, więc trudno uniknąć bezpośrednio opisowego języka. Jednak od utworu literackiego wymaga się czegoś więcej. Lepiej chyba napisać o miłości bez wymieniania tego słowa. Jeśli bohater naprawdę kocha, to może swoje „kochanie” wyrazić bez powtarzania słowa „kochać”, a słowa tego używasz, Autorze, ponad 20 razy. Słowo „życie” (w różnych przypadkach) – również pojawia się około 20 razy (tak na moje ślepe oko). „miłość” – 11 razy. „szczęście” – tylko 5 razy, to i tak – moim zdaniem – za dużo.

Poza tym widzę niekonsekwencję przy pisaniu zaimka „ty” zastępującego rzeczownik (tobie, ci, cię), jak również przymiotnik (twój). Czasami piszesz dużą literą, czasami (a zdarza się to często) – małą, co raczej nie jest mile widziane w listach, szczególnie w listach do ukochanej.

Literacko bardzo wątłe to jest, choć rozumiem, że bohater kocha prawdziwie. Zawsze warto zastanowić się i zadać sobie pytanie, czy ktoś już tak nie pisał przede mną? Co jest oryginalne w formie, co moje? Rozbicie na "miłość", "mądrość" i "potrzebę" - niczego nie ratuje, nie jest odkrywcze (moim zdaniem).

Pozdrawiam.
Ja Jakoby
Ja Jakoby 30 grudnia 2016, 00:17
Od razu wyjaśnię, że nie czytałem Twoich poprzednich utworów. Jeśli chodzi Ci o konteksty, to ich zwyczajnie nie łapię. Sorry. Jeśli w Twoich „listach” jest jakaś niejawna intertekstualność, to – również sorry – też nie łapię. Nie wiem zatem, jak rozumieć Twój obszerny komentarz w odniesieniu do „listów” i do mojego pierwszego komentarza. On wiele mówi i dopowiada, i może mieć niezwykłą łączność z Twoimi „listami pana A”, lecz nie zmienia to (na razie) niczego w mojej ocenie.

Jeśli publikacja, którą tutaj komentujemy, jest tylko częścią większej całości, może to wiele zmienić. „listy pana A” mogę wtedy potraktować jako pewną stylizację. Ich treść będzie wtedy rozpatrywana w szerszym kontekście, a na podstawie sposobu napisania tych listów będę mógł powiedzieć o portrecie psychologicznym bohatera.

Musisz się liczyć, Autorze, że czytelnik może nie mieć tyle dobrej woli i empatii dla twórcy. Czytelnik lubi mieć przed sobą poukładany materiał, chce wiedzieć, jakie części składają się na całość.

Może czegoś nie rozumiem? Może Twój komentarz jest częścią utworu już wcześniej opublikowanego? Tego nie wiem. Jak znajdę chwilę, rzucę okiem na inne utwory. Najlepiej jakbyś sam wyjaśnił w czym rzecz.

Pozdrawiam.
Usunięto 1 komentarz
przysłano: 29 grudnia 2016 (historia)

Inne teksty autora

kiedy
Lucky Person
poczekaj
Lucky Person
przyjaciel
Lucky Person
niepokoje
Lucky Person
usiądź
Lucky Person
zmienia się okolica
Lucky Person
zmienia się okolica
Lucky Person
więcej tekstów »

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca