Literatura

Rozterki (opowiadanie)

sick

Jest to opowiadanie z tych czasów gdy miałem lepsze pomysły niż technikę. I w stanie niezmienionym przetrwało już kilka lat. Mówi o komputerach i tych sprawach.
Spojrzał na obiekt swych myśli z niewysłowioną nienawiścią. Nie chciał nawet na niego patrzeć, a co dopiero dotykać lub używać. Był jednak do tego zmuszony, od tej chwili i od tego czynu zależało całe jego życie, pośrednio ale jednak. Powoli wysunął prawą dłoń w kierunku jego nocnych koszmarów. Zimny pot zrosił mu czoło i, spływał również cieniutką stróżką po kręgosłupie. Doprowadzało go to do szaleństwa. Czuł ,że dłużej nie zniesie tego napięcia. Wciąż wiedział, że musi to zrobić, jednak wstręt przed tym czynem powodował, że chciał by ta chwila nadeszła jak najpóźniej. Spojrzał za siebie, nie znalazł tam pomocy. Zebrał się w końcu w sobie i... Wtedy do jego uszu dotarł ostry, drażniący, metaliczny dźwięk szkolnego dzwonka, który oznajmiał przerwę. Dla niego oznaczał o wiele więcej, oznaczał wybawianie. Był słodki jak czekolada. Chciał powstać i wyjść ale koścista dłoń powstrzymała go od tego zamiaru. Na twarzy belfra, który stał za jego plecami nie drgnął ani jeden mięsień. Niewzruszony rzekł:

- Dokończymy na przerwie.

Dzika radość zmieniła się w niemą rozpacz. Jeśli dzwonek nie wyrwał go ze szponów nauczyciela to nic już nie zdoła. Nie było już szansy na ucieczkę. Wciągnął głośno powietrze, to dodało mu odrobinę odwagi. Jęknął cicho. Znów wysunął dłoń, tym razem nie było odwrotu. Dotknął spoconym palcem klawisza, nie spodobało mu się to. I zrobił to, wcisnął go. Nie mógł w to uwierzyć, i nawet mu się podobało, prawie sprawiło radość, nie miał prawie wyrzutów sumienia z powodu swego czynu. I to go przeraziło. Swym czynem skazał przecież setki a może i tysiące niewinnych istnień za na zagładę. Zrobił to. Przez naciśnięcie klawisza ENTER zabił tyle liter. Stał się bestią, mordercą, tym uczynił go jego nauczyciel z informatyki. Belfer uśmiechnął się do sparaliżowanego ucznia. Patrzył jak ten bez słowa wstaje, sztywny i blady opuszcza klasę. Zatrzymał go tymi słowy:

- No widzisz, wcale nie było tak źle. Nie rozumiem jak można mieć po czymś takim wyrzuty sumienia, to był zwykły plik tekstowy, do niczego nie potrzebny.

- Nic pan nie rozumie - wrzasnął uczeń załamującym się głosem i wybiegł z sali.

Jak on nienawidził swego nauczyciela od informatyki. Tego potwora, który zmuszał go to tak strasznych rzeczy.

Na korytarzu panował hałas.

Nikt nie zauważył płaczącego ucznia.

Gdyby tylko wiedzieli. Nikt go nie chciał słuchać. On je słyszał, czuł jak te literki krzyczą z ekranu, jak błagają o życie. Wołają do niego, bo tylko on je słyszy, proszą by powstrzymał tych złych ludzi. On bał się to zrobić wiedział, że wyrzucili by go ze szkoły. On wolał stwarzać życie, pisał dużo i nigdy nie kasował liter gdy się pomylił, takie teksty były najpiękniejsze. Takie litery nie potrzebowały wiele, tylko trochę miejsca, nic więcej. Chciały tylko egzystować. Wiedziały, że nigdy nie staną się niczym więcej niż marnymi znakami. Ale żyły, i to im wystarczało, i były mu za ten dar wdzięczne. A potem zmuszano go by je zabijał. Nauczyciel z informatyki zrobił z niego potwora. Jak on go nienawidził...


niczego sobie+ 9 głosów
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować i oceniać teksty
Zaloguj się Nie masz konta?   Zarejestruj się
przysłano: 25 marca 2000

Inne teksty autora

więcej tekstów »

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca