Literatura

Dawid (opowiadanie)

Kress_Ka

Siedziałam ja zwykle obok ludzi, którzy prowadzili jakąś zacięta rozmowę. Nic do mnie nie docierało. Wszystko działo się obok mnie. Kłótnia dotyczyła jak zwykle wejścia Polski do Unii. Siedziałabym tak dalej nieświadoma niczego gdyby Paulina nie zawołała nagle do mnie i nie szarpnęła mnie za rękaw bluzki.

-Patrz, idzie Dawid.

-Gdzie!? – Zapytałam szybko podnosząc głowę i rozglądając się wkoło.

-Tam – pokazała na schody – schodzi z jakąś dziewczyną za rękę.

Spojrzałam niewidzącym wzrokiem i od razu łzy zakręciły mi się w oczach. Zaczęłam sobie przypominać jak to kiedyś byliśmy razem i prawie się już bym się popłakała gdyby w porę nie zauważyła tego Paulina.

-Przestań ryczeć, to nic ci nie da.

-Wiem, ale nie mogę przestać tak jakoś samo...

-Mówiłaś, że ci już po nim przeszło –powiedziała Paulina i spojrzała się na mnie z wyrzutem.

-Kłamałam.

Zamilkłam.

Dawid ze swoją nową dziewczyną podszedł do naszego grona siedzącego na murku i zaczął się ze wszystkimi witać. Szybko otarłam łzy, żeby nie zauważył, że płakałam. Mógłby sobie jeszcze coś pomyśleć i ...

Podszedł. Podał mi rękę i pocałował w policzek. Nie patrzyliśmy sobie w oczy. Żadne z nas się nie uśmiechnęło. Było to tylko suche przywitanie. A tak bardzo chciałam go przytulić i pocałować. Chciałam mu wykrzyczeć w twarz jak bardzo mnie zranił i jak teraz mocno cierpię.

Nie zrobiłam tego. Nie chciałam mu pokazać jak bardzo go kocham. Bałam się tego.

Znów siedzimy wszyscy na Wałach Chrobrego. W kółeczku krąży nalewka porzeczkowa. Każdy pije po łyku i podaje dalej.

Siedzę z boku. Znowu izoluję się od tych ludzi. Oni mnie nie rozumieją ani ja ich, ale przynajmniej o nic się nie pytają tylko podają mi nalewkę. W tym świecie na zewnątrz nas jest dla nas za trudno. Nie radzimy sobie. Ja sobie nie radzę.

Ja kupiłam tą nalewkę. Musiałam. Trzeba zapić doła, który ostatnio ciągle mnie dręczy i nęka. Nie wiem, czemu.

Chociaż nie wiem, czemu mam doła.

Dawid.

Mój problem, moja miłość, moje złudzenia. Zawsze tak było i nie ma rady. Ciągle do siebie wracamy i odchodzimy od siebie. Każdy ma nas za wariatów, ale niektórzy mówią, że to miłość nie pozwala nam się rozstać na dobre.

Nie wiem, kto ma rację. Wiem tylko, że bez Dawida cierpię, ale kiedy jestem z nim cierpię jeszcze bardziej.

Ostatnio ciągle sięgam po alkohol lub trawę. Wtedy nie trzeba myśleć i wszystko wydaje się taki proste, łatwe i przyjemne.

Zaczynam się chyba po prostu staczać.

Na Wałach Chrobrego ma być robiona jakaś wielka impreza. Każdy tym żyje. Dla mnie to tylko kolejna okazja do picia więcej tylko, że jest legalna i zaakceptowana przez rodziców. A poza tym może spotkam Dawida. Jest teraz sam. Bez tamtej idiotki. Może znowu cos między nami wyjdzie.

Dni Morza. Pełno piwa, ludzi, hałasu. Po co nam to?

Ja tym razem mam już ostro w czubie i gadam z ludźmi. Jakieś głupoty, każdy się śmieje i kołuje forsę na kolejne wino. Też się dokładam. Nie mam nic do stracenia. Marcin, w który się ostatnio trochę zabujałam odrzucił mnie. Jeszcze teraz nie chce ze mną być, bo liczy, że będzie z Magdą. Ja jestem ta druga, na wszelki wypadek. Nie podoba mi się to i mu to powiedziałam. Teraz trzeba się jakoś pocieszyć.

-Karolina! Dawid idzie! – Krzyczy Asia.

-Gdzie? – Podnoszę szybko głowę znad kolejnej butelki.

-Schodzi ze schodów z Piotrkiem. Zaraz tu będą.

-I co z tego? Tylko bardziej się załamię jak go zobaczę – mówię załamanym i prawie płaczącym głosem.

Przyszedł. Znowu się przywitaliśmy. Tym razem ja patrzyłam mu w oczy. Zrozumiał to i też się spojrzał. Chciałam mu już cos powiedzieć, kiedy przyleciał Koniu i go odciągnął ode mnie. Wkurzyłam się. Jak on mógł odciągnąć ode mnie mojego Dawida!

Ale to nic. Dawid wróci.

Wraca.

-Co tam u ciebie? –Pyta się z niewinnym uśmiechem na twarzy.

-Po staremu.

Każde z nas spojrzało się w dal. Nikt nic przez chwilę nie mówił.

-Czemu płakałaś?

-Nieważne.

-Dla mnie ważne – powiedział Dawid do mnie i spojrzał się ciepło na mnie.

-Nagle się obudziłeś i zaczęłam ciebie interesować?

-Zawsze mnie interesowałaś. No mów, co się stało.

-Życie mnie dobiło. Z Marcinem mi nie wyszło, z tobą też nie. Po co ja mam żyć?

Spojrzałam się na niego i czekałam na jakąś reakcję. Jakiś gest, zwykły uśmiech. Ale on tylko odwrócił wzrok i nic nie powiedział.

-Dalej o mnie myślisz?

-Jak mogłabym zapomnieć?

-Lepiej zapomnij.

-Nie mogę. Pocałuj mnie.

Odważyłam się i powiedziałam mu to. Nie wierzyłam, że to zrobi. Myślałam, że mnie wyśmieje albo lekko odsunie. Jednak nie. I tak się znowu to wszystko zaczęło. Od nowa ta sama gra w pozory i miłość.

Za oknem widzę księżyc. Zagląda do nas i patrzy się, co wyprawiamy. Ja siedzę i patrzę się w okno. Nie mam, po co odwracać głowy, bo wiem, co robi, czuję to.

Jednak muszę spojrzeć. Jest ciemno i widzę tylko żar palącego się papierosa. Nic nie mówimy, bo nie ma sensu. Stało się i teraz trzeba czekać i wierzyć, że to coś zmieni.

-Zimno ci?

Widocznie zauważył jak się na niego patrzyłam i dlatego się zapytał.

-Nie, tak tylko...-Milknę. Nie wiem, co mu powiedzieć. Nie mogę przecież powiedzieć, że to zwykły strach przed jutrem.-Chyba się jednak ubiorę.

-Rób jak uważasz.

I znowu cisza. Znowu jestem sam na sam ze swoimi myślami. Nawet mnie nie przytula, bo niby, po co.

Wstaję i ubieram się. Lepiej to jak najszybciej zakończyć i uciec, bo mogę mu się rzucić na szyję i może coś wtedy sobie złego o mnie pomyśleć. Nie mogę przecież do tego dopuścić. Nie teraz, kiedy nam się układa!

Byłam naiwna. Jak zwykle. Jedno spotkanie, jeden pocałunek, jedno spojrzenie a ja myślałam, że znowu będziemy razem. Głupia!

Było jak zwykle, ja powiedziałam, że kocham on tylko się spojrzał i nic mi nie odpowiedział, tylko szybko mnie pocałował abym już więcej się nie pytała. Ja jednak chciałam się dalej pytać! Mam do tego prawo! Chcę wiedzieć!

Niepotrzebnie...

Powiedział, że zadzwoni. Czekałam 3 dni. Byłam pełna nadziei. Byłam gotowa dla niego zrobić wszystko gdyby tylko poprosił...

Wyjeżdżam w piątek do babci na wakacje. Nie będzie mnie przez dwa tygodnie.

Dawid nadal nie dzwonił, ale już przestałam płakać. Trzy noce z rzędu to jednak dużo.

Znajomi mówią mi abym dała już sobie z nim spokój, ale jakoś nie mogę. To jest silniejsze ode mnie. Za bardzo go kocham.

Marta wyciągnęła mnie do ‘hormona’. Siedzimy we dwie przy stoliku. Przede mną stoi prawie całe piwo. Dopiero, co przyniesione, dlatego jeszcze stoi. Marta się zapytała, co ze mną się ostatnio dzieje. Co mam jej odpowiedzieć? Że znowu z nim byłam, ale tym razem poszłam z nim do łóżka i teraz już się mną nie interesuje?

I tak tego nie zrozumie. Ona ma chłopaka, z którym jest tyle czasu, że nie pamięta już, co to jest samotność, brak kogoś, do kogo można się przytulić i pocałować.

Ja już mam tego dość i pewnie, dlatego się w to wszystko ładuję kolejny raz.

Czemu jednak teraz oddałam mu wszystko i pomimo jego zapewnień nie jesteśmy razem?

Czemu nie chciał nawet spróbować?

-Co tak same siedzicie?

Z rozmyślań o Dawidzie wyrwał mnie głos Piotrka.

-Dopiero, co przyszłyśmy.

To Marta. Jak zwykle miła i uprzejma dla wszystkich. Ja bym tak nie mogła.

Zaprosiła Piotrka do nas. Siada i od razu zaczyna opowiadać żarty Marcie, która uwielbia je słuchać. Chcą mnie w to wciągnąć, ale ja się nie daję.

-Maciek! – Znowu jakaś osoba. Marta do niej biegnie.

Czemu ich tak dużo dziś. Dlaczego Piotrek na mnie się patrzy?

-Słyszałem, że ty i Dawid...

-Tak, znowu byliśmy razem! I co? Nie podoba ci się coś?

-Ej, uspokój się i nie krzycz. Przecież ja nic nie mówię tylko się pytam, ale z twojej reakcji widzę, że coś nie wyszło wam.

-No i? Przeszkadza ci to? Znowu masz jakieś pretensje do mnie?

-Czemu jesteś tak nerwowa?

Jeszcze się ma czelność pytać? Po tym jak mnie potraktował? Czemu jest aż takim idiotą i tego nie rozumie?

-Nie jestem nerwowa tylko mam doła i muszę się na kimś wyżyć.

-Ale, czemu na mnie?

-Bo na to zasłużyłeś!

00:40

Za dziesięć minut mamy autobus. Ja i Marta. Siedzimy na przystanku, ale żadna się nie odzywa. Nie mamy już siły żeby rozmawiać. Muszę myśleć jak skołować na jutro forsę dla Daniela. Pożyczyłam dziś na piwo od niego, bo już nic nie miałam. Rodzice dadzą jak powiem, że chcę sobie kupić tusz do rzęs. Ostatnio ciągle od nich biorę forsę pod byle, jakim pretekstem, a to na sok, albo na kosmetyki lub po prostu jakieś drobne. I tak wszystko idzie na wina lub nalewki, ale przecież nie muszą o tym wiedzieć. Prawda?

Kac. Największy minus picia alkoholi. Zawsze rano, kiedy człowiek nie ma siły myśleć i walczyć o dobre samopoczucie. Ale przynajmniej kolejny dzień spędziłam nie myśląc cały czas o Dawidzie. Dobrze, że jutro wyjeżdżam. A jak zadzwoni jak mnie nie będzie? Wtedy pomyśli, że mi na nim nie zależy i da sobie ze mną spokój! Nie chcę wyjeżdżać. Powiem mamie, że zostaję i przyjadę z tatą za tydzień. Tak, to jest dobry pomysł.

Jestem w pociągu. Naprzeciwko mnie siedzi mama. Nie odzywa się. Jest zła. Nie chciałam jechać, ale po kłótni w końcu ustąpiłam. Nie mogłam tyle się opierać. Tata też chciał abym jechała.

-Wolne?

Jakaś baba z tobołami chce mi się wepchnąć na miejsce obok. Jeszcze czego!

-Tak.

Czemu moja matka musi się zawsze odzywać? Nie widzi, że ja nie mam ochoty siedzieć obok tego babsztyla?! Robi mi to na złość.

3:17

Nie mogę spać. Ciągle o nim myślę.

Dlaczego mi to zrobił? Co ze mną jest nie tak, że nie zasługuję na jego miłość? I czemu te głupie łzy same mi płyną? Nie chcę już płakać, ale czemu nie mogę się powstrzymać? To jest za trudne dla mnie.

Jesteśmy u babci. Jak zwykle wszyscy się cieszą. Trzeba z każdym się witać i te ciągłe pytania jak tam szkoła i co słychać oraz teksty, że przytyłam ostatnio. Uśmiecham się tylko, bo nie mam siły nic mówić.

Otwierają się drzwi i każdy się ogląda żeby zobaczyć, kto przyszedł.

Siedzę nieruchomo wpatrując się w okno. W ręce trzymam herbatę. To, co się dzieje mnie nie dotyczy.

-Cześć ciociu!

Odwracam wzrok od okna. Moja kuzynka. Zaraz pewnie mnie gdzieś wyciągnie. Będzie ubaw.

-Karolina idziesz na dwór? Wszyscy chcą cię zobaczyć.

-Tylko wypije herbatę i się przebiorę.

Trzeba przywołać na twarz ciepły uśmiech i za wiele nie mówić o sobie. I tak by niczego nie zrozumieli.

Jadę samochodem. Prowadzi moja kuzynka Marta. Jak zwykle szaleje.

-Ale będzie ubaw! Pewnie będzie Banny i Jarek. Karolcia mówię ci jak ciebie zobaczą to oczu od ciebie nie oderwą.

-Oby to były tylko oczy, bo nie mam siły dziś na żadne wygłupy.

-Zabawić się zawsze można.

Te teksty Anki są doprawdy żałosne. Po co z nami jedzie? Będzie trzeba się martwić gdzie się szwenda i popsuje całą zabawę. Z drugiej strony tylko z nią mogę pić, bo Marta prowadzi...

-Wstawać! Pobudka!

-Co się dzieje? Dajcie mi spać!

-Karolina wstawaj i na grzyby!

-To nie jest śmieszne! Wróciłam o 5!

-To nie było tyle balować. Mogłaś wrócić wcześniej.

-Nie, nie mogłam, bo nie miałam jak.

-To już twój problem, a teraz wstawaj.

Jak zwykle to mój problem. Tylko mój, bo nikt nie pomoże mi go rozwiązać, bo to ja się we wszystko pakuje i sama mam się ze wszystkiego wykręcać.

Podeszłam do okna. Na dworze pada. To już 3 dzień takiej pogody. Nie ma, co robić a w telewizji nic nie leci. Myśli się kłębią w głowie. Uporczywie myślę o Dawidzie. Nie chcę tego, ale nie mogę tego uniknąć. Prześladuje mnie w mojej głowie, w moich snach i na jawie. Nie wiem gdzie się mam ukryć przed nim. Alkohol przestał działać tak dobrze jak kiedyś. Już tak szybko się nie upijam, potrzebuję go coraz więcej. Babcia miała gdzieś schowaną butelkę wina...

Bezwład.

Nie mam siły nawet się podnieść z łóżka.

Wszyscy się wkoło kręcą i powtarzają, żebym już wstawała. Nie chcę.

Nie mam, po co...

Powrót do Szczecina...

Dłuży się...

Za oknem deszcz, a ja muszę siedzieć z moim bratem na tylnym siedzeniu. Nie rozmawiamy ze sobą. Nie ma, o czym.

Nigdy nie miałam z nim kontaktu...

Jak zwykle cieszyłam się z powrotu do domu, ale chyba tylko ja.

Poszłam do Ali, chciałam z nią trochę porozmawiać i opowiedzieć ci się działo u mnie przez te 3 tygodnie. Zadzwoniłam, powiedziałam, że wróciłam. Zaproponowałam, żebyśmy się spotkały. Prawie na siłę ją do tego zmusiłam, ale i tak nie zmniejszyło to mojej radości z powrotu do domu.

Jestem u Ali.

Siedzę w jej małej klitce, którą nazywa pokojem. Razem z nami jest Anka, jej koleżanka, z którą się zaprzyjaźniła jak mnie nie było.

Staram się opowiedzieć, co wyprawiałam na wakacjach, głównie są to śmieszne rzeczy. Próbuję rozśmieszyć Alę, która raczej nie raduje się moim powrotem. Nie wiem, co mam robić. Jak ona wróciła z wakacji to wszystko rzuciłam, żeby się z nią zobaczyć, wszystkiego wysłuchałam, a tu, kiedy ja chcę coś powiedzieć to zbywa mnie jakimś ponurym spojrzeniem.

-Możesz już przestać gadać?!

Słowa Anki trochę mnie wybiły z tropu. Nie wiedziałam, co powiedzieć.

Ludzie ja wróciłam z wakacji, nie było mnie tyle czasu! Chciałam krzyczeć, gryźć, kopać...

Zrezygnowałam i poszłam do domu...

-Cześć! Co tam u Ciebie?

Musiałam się rozejrzeć, bo nie wiedziałam, kto do mnie mówi i gdzie stoi. Szłam zamyślona i nie zauważyłam jak za rogu wyszedł Dawid. Jak zwykle był uśmiechnięty, ubrany w nieśmiertelną koszulkę z „uzi” i luźne spodnie. To dla niego byłam gotowa na wszystko, byłam gotowa na stratę całego szacunku do siebie, a on mi nagle wylatuje z uśmiechem na ustach i się pyta co u mnie?!

-A, to ty...

-Mogłabyś się tak nie cieszyć na mój widok? – W jego głosie była nutka sarkazmu.

-Staram się opanować...

-Gdzie idziesz?

Co to ma niby znaczyć? Co to za pytanie? Gdyby zadzwonił to nie musiałby się pytać. Myśli teraz, że co powiem mu i razem będziemy obok siebie iść? I może jeszcze liczy, że weźmiemy się za ręce?

-Ja wracam do domu.

-Odprowadzić Cię?

-Jasne, czemu nie...

Znowu dałam mu się omotać..

Czemu jestem tak naiwna?

Dlaczego pozwalam, aby on mnie odprowadzał? Przecież nie chcę już dalej cierpieć... Mam już tego dość, ale nie umiem się z tego wyplątać... Sama na pewno sobie nie poradzę...

Rozmowa.

Błaha o byle czym, tylko, żeby rozmawiać, żeby być jeszcze chwilę przy nim. I kończy się jak zwykle, całujemy się i umawiamy na następny dzień...

Czekam na Wałach...

Miał być 20 min temu...

Dobrze, że żadnych znajomych nie ma, pewnie by się na mnie znowu wkurzyli, że z nim się umówiłam...

Mieliby rację...

-Co chcesz kupić? I po których sklepach chcesz chodzić?

Jak zwykle pytanie Pauliny wybiło mnie z moich rozmyślań. Zawsze jest taka pewna siebie i rzeczowa, że czasami mnie denerwuje...

-Szukam jakiejś bluzki, trzeba jakoś wyglądać na imprezie w „Kontrastach”. Może nawet się kogoś pozna nowego...

-A tobie tylko jedno w głowie! Lepiej chodź szybciej nim nam wszystkie sklepy zamkną.

Wzięła mnie za rękę jak jakieś niedojrzałe i małe dziecko i pociągnęła za sobą. Dawałam jej się prowadzić. Wolałam, aby ktoś za mnie myślał w tym momencie, teraz, zawsze…

-O cholera! Idziemy i nie rozglądaj się.

Paulina mocniej i bardziej zdecydowanie pociągnęła mnie za rękę. Zaczęłam się opierać i rozglądać. Szukałam powodu, dla którego musiałyśmy tak się śpieszyć. Obejrzałam się na przejście dla pieszych po prawej stronie.

Stał tam Dawid…

Zatrzymałam się…

Spojrzałam w jego stronę, chciałam, żeby mnie zauważył, Paulina ciągnęła mnie za rękę, ale dla mnie liczył się tylko on…

Nasze spojrzenia skrzyżowały się, zignorował kolegę, który coś tam do niego mówił i wpatrywał się we mnie. Dziwnie się czułam…

Zielone światło. Przeszedł na moją stronę, Paulina patrzyła się tylko na nas, nic nie mówiła, wiedziała, że i tak nie będę jej słuchać.

-Przepraszam, że nie przyszedłem, nie mogłem.

W jego głosie było tyle błagania o moje przebaczenie, że nie mogłam się na niego gniewać. Zauważyła to oczywiście Paulina i jej wzrok wyrażał pełną dezaprobatę i współczucie. Dla mnie?

-Nic się nie stało. Nie czekałam długo.

Znowu kłamstwo. Znowu mu ulegam i swoim zachowaniem staram się, aby zwrócił na mnie uwagę i wierzył, że ja zawsze będę na niego czekać.

-A, teraz gdzie się wybierasz?

-Idziemy na zakupy. Same.

Czemu mi się Paulina wtrąca? Nie widzi, że Dawid chcę się ze mną przejść, że ma dla mnie czas? Czemu ona chce go odstraszyć ode mnie? Przecież jak teraz powiem mu, żeby nie szedł to się na mnie obrazi…

-Dobra to nie będę wam przeszkadzał w zakupach. Spotkamy się jutro?

-Jasne, kiedy i gdzie?…

-I znowu to sobie robisz...

-Niby co? Nie rozumiem, o co Ci chodzi.

-Dawid. A niby, o co innego mogłoby mi chodzić.

-No właśnie nie wiem. Ale daj mi lepiej spokój. To moja sprawa, co ja robię i jeżeli chcę znowu z nim być to będę.

-Ja przecież Ci nic nie zabraniam, tylko się martwię o Ciebie. Znowu będziesz przez niego cierpieć.

-Nie, nie będę…

-Mam nadzieję…

-Ładnie dziś wyglądasz.

-Dzięki.

Nareszcie powiedział mi jakiś komplement, może teraz zrozumie, że jestem atrakcyjna i zakręci się koło mnie tak jak powinien.

-Gdzie będziemy iść?

-Może do mnie? Jest zimno i nie ma u mnie nikogo.

-Jak zwykle mówisz wszystko prosto z mostu. I tylko po to chciałeś się ze mną spotkać?

-Tobie też tylko na tym zależy, więc, po co mamy się wysilać na jakieś uprzejmości. Dobrze wiesz, że mnie tylko takie związki interesują.

-Skąd mam niby wiedzieć skoro prawie nigdy Ciebie nie widuję?

-Mogłaś to już zauważyć. Dobra to idziesz czy nie? Nie mam ochoty więcej czasu marnować.

Patrzył na mnie i czekał na odpowiedź. Co mam mu odpowiedzieć? Wiem jedno, odpowiedź zaważy nieźle na moim życiu i znienawidzę się za nią.

-Zgoda…

Jak było?

Jak zwykle szybko i bez uczucia.

Trzeba było się śpieszyć, bo jego mama mogła za chwilę przyjść…

Nie było żadnych ciepłych i czułych słówek, tylko szybko, do dzieła i po sprawie.

Dlaczego ja daję mu się tak wykorzystywać?

Przecież to nie jest miłość…

To tylko głupie i durne zauroczenie, chęć bycia kochanym…

Ale dlaczego robię to wszystko?

Gdzie się podział mój szacunek do siebie?

Kiedyś myślałam, że jak będę z kimś to tylko z miłości, że nie pozwolę się nikomu krzywdzić.

A teraz?

Co się ze mną stało?

Czemu aż tak się zmieniłam?

Nie wiem, ale chyba nie warto o tym tyle myśleć, to za bardzo boli.

Dobrze, że jestem znowu z Dawidem, może teraz na niego zasłużę…?

Koniec


niczego sobie 5 głosów
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować i oceniać teksty
Zaloguj się Nie masz konta?   Zarejestruj się
śliczna hedonistka
śliczna hedonistka 31 stycznia 2007, 13:00
Dawid... mam jednoczesnie wstret jak i sentyment do tego imienia... w tym momensie wstret... znam takiego jednego dawida... jest polakiem ale miesiac po urodzeniu wyjechal z rodzincami do niemiec. Dusseldorf... 3.01. skonczyl 21 lat... ja dzis mam 18-te urodziny... on uwaza ze jestem ladna a naewt bardzo ale dlaniego za mloda... kiedys tak nie uwazal...
przysłano: 13 listopada 2002

Inne teksty autora


Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca