Literatura

ŚNIEG (wiersz klasyka)

Bruno Jasieński

Białe kwiaty gdzieś na korsie... może w Nizzy...

Kołowieje — Cichopada — Białośnieży.

Chodzą ludzie miękkostopi po ulicy,

Końca nosa im nie widać zza kołnierzy.



Uśmiechnęły się panienki w białych lisach

I podniosły wąskie palce aż ku ustom...

Był ktoś biały, co niebieskie listy pisał...

Było cicho. Było dobrze. Było pusto...



Z okna domu ponurego, jak „Titanic”,

Zaechowiał i wysączył się, jak trylik,

Płacz zmęczonej prostytutki, której stanik

Zafarbował ogniokrwisty hemofilik.



Ktoś się nagle chciał roześmiać, ale nie mógł...

(Oczy cichych czasem chłodne są jak marmur)

Czyjeś ręce pochyliły się ku niemu

Z łyżką ciepła, kochaności i pokarmu.



A ulicą chodzi siwa Matka Boska,

Szuka Żalu, Zrozumienia i Pokuty...

Po witrynach, po parkanach i po kioskach

Jaskrawieją rozrzucone moje „Buty”.



Chcesz? — będziemy dziś przy gwiazdach tańczyć nago...

Daj mi dotknąć swoich miękkich ust-atłasów...



... Polecimy, na Bleriocie do Chicago

Jeść o zmierzchu słodki kompot z ananasów...

przysłano: 5 marca 2010

Bruno Jasieński

Inne teksty autora

Miłość na aucie
Bruno Jasieński
Intermezzo
Bruno Jasieński
Jak introdukcja
Bruno Jasieński
BUT W BUTONIERCE
Bruno Jasieński
Nic
Bruno Jasieński
ZemBY
Bruno Jasieński
ZAKŁADNICY
Bruno Jasieński
więcej tekstów »

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca