Literatura

Słonie (wiersz klasyka)

Stanisław Korab-Brzozowski

Przez głuche, nieruchome, przedwiekowe puszcze,
Pod sklepieniem konarów, wśród odwiecznej mroczy,
Ciężkim chodem, poważnie, słoni tabor kroczy,
Łamiąc z chrzęstem stłumionym gałęzie i kuszcze.

Bóg lasów, ustrojony w zwoje lian i bluszcze,
Zbudzony ze snu, który powieki mu tłoczy,
Zdumieniem zdjęty, wraża złowrogie swe oczy
W te milczeniem mącące i zuchwałe tłuszcze.

One uczuły wzrok ten. Stają wściekłe gniewem,
Wzniesionymi trąbami walą w buki, w dęby:
- Bór cały się kołysze, jak okrętów maszty,

Chwiejąc się, z trzaskiem drzewo upada za drzewem:
Nagle, z tryumfem, słońce wdziera się przez zręby,
I patrzy na zwycięzców cielsk potworne baszty.

przysłano: 5 marca 2010

Stanisław Korab-Brzozowski

Inne teksty autora

Ukrzyżowanie
Stanisław Korab-Brzozowski
Barwy, głosy, wonie
Stanisław Korab-Brzozowski
Do ***
Stanisław Korab-Brzozowski
O przyjdź!
Stanisław Korab-Brzozowski
Nadchodzi noc...
Stanisław Korab-Brzozowski
Osamotnienie
Stanisław Korab-Brzozowski
Ostatnia Wieczerza
Stanisław Korab-Brzozowski
więcej tekstów »

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca