Literatura

Bezokolicznik (wiersz klasyka)

Josif Brodski

                                                       Ulfowi Lindemu

 

 

Drogie dzikusy, choć nie posiadłem waszego, wolnego od gerundiów

                                                                 i zaimków, języka-

nauczyłem się piec makrelę zawiniętą w liść palmy, a łapy żółwia

                                                                     jeść na surowo

z ich smakiem ociężałości. Pod względem kulinarnym, przyznaję,

                                                                     od kiedy morze

wyrzuciło mnie tu na brzeg, wszystkie te lata były jedną,

                                                            nieprzerwaną podróżą

i w końcu sam nie wiem, gdzie jestem. Bądź co bądź, nacinać

                                                                      karby na lasce

można, póki nas nikt nie małpuje. A wyście małpowali, zanim was

                                                             jeszcze spostrzegłem.

Spójrzcie, coście zrobili tym drzewom! Choć nam pochlebia, jeśli

                                                                nas bierze za boga,

nawet ktoś jak wy, ja z kolei małpowałem – zwłaszcza na użytek

                                                       waszych dziewcząt – was

trochę po to, aby zaćmić przeszłość, z jej pechowym statkiem, lecz

                                                          i aby zasłonić chmurami

pozbawioną wzdętego żagla przyszłość. Wyspy są okrutnymi

                                                                   wrogami czasów,

prócz teraźniejszego. Katastrofy morskie to tylko ucieczki

                                                                          z gramatyki

w czysty związek przyczynowo – skutkowy. Spójrz, co życie bez

                                                                       luster wyrabia

z zaimkami, nie mówiąc już o rysach twarzy! Może wasi

                                                                   przodkowie także

wylądowali na tej cudownej plaży podobnym sposobem,

co ja. Stąd wasza postawa wobec mnie. W waszych oczach jestem –

co najmniej! – wewnętrzną wyspą w wyspie. A zresztą, śledząc

                                                                      każdy mój krok,

wiecie, że wcale nie tęsknię za imiesłowem biernym albo czasem

                                                         przeszłym niedokonanym-

nie więcej niż za tym waszym przyszłym dokonanym, tkwiącym

                                                    w którejś z wilgotnych jaskiń

i ustrojonym w pióra oraz wyschły wodorost. Piszę to palcem

                                                          wskazującym na mokrym,

szklistym piasku o zachodzie słońca, inspirację być może czerpiąc

z widoku koron palm, rozbryzganych na platynowym niebie

jak chińskie hieroglify. Co prawda, nie uczyłem się chińskiego.

                                                                       Poza tym bryza

czochra je wszystkie za szybko, żeby można było pojąć, o czym

                                                                             mówią.


przysłano: 5 marca 2010

Josif Brodski

Inne teksty autora

więcej tekstów »

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca