Literatura

Podróż (wiersz klasyka)

Tomas Tranströmer

Na stacji metra.
Tłok wśród plakatów
w tępym, martwym świetle.

Nadjechał pociąg zabierając
twarze i aktówki.

Następna stacja: Mrok. Tkwiliśmy
jak posągi w wagonach
przeciąganych przez sztolnie.
Przymus, sny, przymus.

Na stacjach pod poziomem morza
sprzedawano najświeższe wiadomości mroku.
Ludzie w ruchu strapieni
i cisi pod tarczami zegarów.

Pociąg przewoził
okrycia wierzchnie i dusze.

Spojrzenia rozbiegane
podczas jazdy przez skałę.
Nadal bez zmian.

Lecz bliżej powierzchni wyraźniej
brzęczały trzmiele swobody.
Wynurzyliśmy się.

Ziemia uderzyła skrzydłami
raz i zastygła
pod nami, rozległa i zielona.

Zakołysały się kłosy
na peronach.

Stacja końcowa. Zabrałem się
dalej, za stację końcową.

Ilu nas było? Czworo
pięcioro – nie więcej.

Domy, drogi, obłoki,
niebieskie zatoki, góry
otwarły na oścież swe okna.

przysłano: 5 marca 2010

Tomas Tranströmer

Inne teksty autora

Ogniste gryzmoły
Tomas Tranströmer
Z roztopów
Tomas Tranströmer
Pejzaż ze słońcami
Tomas Tranströmer
7 marca 1979
Tomas Tranströmer
Rozproszona gmina
Tomas Tranströmer
Słowik w Badelundzie
Tomas Tranströmer
Twarzą w twarz
Tomas Tranströmer
więcej tekstów »

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca