Literatura

Autoportret z opuncją w tle (wiersz klasyka)

Baran Józef


ocalałem
choć tylu silniejszych
zabiła ta potworna wrażliwość

z latami wyrosła mi gruba skóra
wypuściłem chitynowe pazury
przetrwałem biedę borzęcką
grypę azjatycką
parę nerwic

wylizałem się z niejednej rany
o włos uniknąłem raka wypadku ulicznego
zapicia się na amen

ocalałem
i doniosłem siebie
do hotelowego lustra
w tym słabo odpornym
naczyniu światłoczułym
które wypełnia się
co świt
kosmosem
w tej kruchej łupince
ulepionej ze sprzeczności
narażonej na pęknięcia wstrząsy
na wieczne rozsypanie się

ocalałem
ja homo sapiens poeticus
wymierający gatunek
w epoce elektronicznej
mam automatyczne skrzydła
zatrzaskiwane błyskawicznie
w razie potrzeby
w pokrowcu
o barwach ochronnych epoki

z latami nauczyłem się
skutecznie bronić
przed samym sobą
strzec do siebie przystępu
jak kolczasty
i kłujący z wierzchu
opuncji owoc

ocalałem
to prawie cud
po pół wieku
stoję w hotelowym lustrze
żywy i cały
dziwiąc się sobie

bo przecież tyle razy wydawało mi się
że nie udźwignę
w tej kruchej łupince duszy
zdanej na kaprysy oceanu
nawet jednego dnia

 


przysłano: 5 marca 2010

Baran Józef

Inne teksty autora

Ballada zimowa
Baran Józef
dopóki jeszcze
Baran Józef
Jak szybko jak łatwo
Baran Józef
Mojej matce
Baran Józef
Moja nocna dziewczyna
Baran Józef
Ojciec w szpitalu
Baran Józef
Piosenka zauroczonego
Baran Józef
więcej tekstów »

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca