Grypa jelitowa (wiersz)
Dorota
siedzę
twarzą w twarz z białym potworem
jego łagodne kształty przynoszą ukojenie
na chwilę przycichł pneumatyczny młot
ogromna paszcza pochłania
wszystko co mu daję
więc otwieram usta i wypływa moje całe ja
(ha... to prawie jak pocałunek)
nie pyta skąd, jak, po co
i czemu ta zieleń taka przygasła
ani też
dlaczego jestem tu
już od pół godziny
twarzą w twarz z białym potworem
jego łagodne kształty przynoszą ukojenie
na chwilę przycichł pneumatyczny młot
ogromna paszcza pochłania
wszystko co mu daję
więc otwieram usta i wypływa moje całe ja
(ha... to prawie jak pocałunek)
nie pyta skąd, jak, po co
i czemu ta zieleń taka przygasła
ani też
dlaczego jestem tu
już od pół godziny
fatalny
1 głos
przysłano:
18 marca 2007
(historia)
przysłał
Kacper –
18 marca 2007, 00:27
Zaloguj się Nie masz konta? Zarejestruj się