podziemia (wiersz)
Sandra
w ciemnym płaszczu noc
ramiona biodra co w nowo narodzoną
chwilę namiętność przewracają nasze
życie. słowa w dżdżystym lesie
powietrze z płuc wypuszczają.
kochanko diabła ze swoimi półoczami
przewrotność co świstami w uda pręty
nasze obolałe ciaław walce z tobą
wierność łuku twoich pleców.
asymetryczna.
zmieniamy się w Ducha.
po co ciało
zastój pomiędzy śmierci grupą A
giętką perswazją martwe cale.
u początku wojny. wiecznej
boskiej Astarte pragnienie
odbierzemy. bo tak to bywa
gwoździe w stopach grzęzną ziemię
zalewają krwią. metamorfozy
tych samych pięt. wicemistrzowie szaleństwa.
ze zbóż wyjmujemy szum
co z porzuconego wiersza od
wieków w wieki
-nieudane.
chęci żeby hańby nie tworzyły minut.
deska ratunku. rytm co wybiera
Dom Nieba dla Potępionych.
tunele czarnych oczu
brzóz gdzie wstyd odkrywają
cuda, bezwiedne hitlerowskie
abażury
Zaloguj się Nie masz konta? Zarejestruj się
Pozdrawiam:*
wybacz ułomność :(((
puszczam Cię, nawet nie zliczę głosów, czy mnie tam z góry nie przekrzyczeli. :)
...............dla mnie to Tu jest PIT-37
którego nijak nie komprende
"tunele czarnych oczu" - jedyne co wychwycilam z calego tekstu, to ma wyrazista symbolike i sens... Sama to wymyslilas? Brzmi jak od innego autora.
"kochanko diabla ze swoimi poloczami" - zaczelo sie ciekawie, ciag dalszy - porazka!