syzyfowi małżonkowie (wiersz)
Anathema
niczym tonący rozgarniam
przedwczorajsze godziny. łapię słówka
mrugnięcia muśnięcia za włosy przytrzymuję
nie puszczam.
fascynacja zjadła własny ogon.
feniks okazał się zwykłym kurczakiem.
oczy
załzawione codziennym dymem uszy
zwiędłe nadmiarem niesłyszanych słów usta
przekłute zaniedbaną ciszą.
niczym klaun maluję twarz.
szukam win jak ślepiec
i wiem
że nigdy więcej nie przeproszę.
wyśmienity
21 głosów
5 osób ma ten tekst w ulubionych
przysłano:
28 lutego 2008
(historia)
przysłał
Marek Dunat –
28 lutego 2008, 09:25
autoryzował
Marcin Sierszyński –
28 lutego 2008, 21:19
Zaloguj się Nie masz konta? Zarejestruj się
no skąd znasz moje niegdysiejsze życie!?!
dziękuję ew. Twoje słowa sa dla mnie zaszczytem.
Grzesiu - witaj w klubie .
Smutna prawda...
tam ta da daammm.... wŁala
Tobie też red stara ;)
Marku nie rób scen:))
patos patos i patos
nie podoba mi się
pozdrawiam :)
powersowanie ciekawe - wrażenie tych krótkich przerywanych rozmów, półsłówka, niedomówienia - "domawiane" w kolejnych wersach. tak. pozdrawiam