Kraciasta koszula (wiersz)
Tommy Gun
Choćby dobrze i leżał, oraz witał splendorem
Mnie garnitur ciasnawy nie tuli
Ja kolorem upajam, małym sycę się wzorem
Ciągle chodzę w kraciastej koszuli
Kołnierz mam wyszarpany, kieszeń próżnię połyka
Na ramionach przetartych dwa kwiaty
Ma koszula wymięta w dali jednak nie znika
Bo jak nowy wciąż świeci wzór kraty
Krata przeto mnie dzieli od lawiny marskości
Od malarzy, co farbą swą trują
I choć miejsca wystarcza, by się skłonić zwykłości
To eksperci mi kratę piłują
Rad niepomny, bez trudu wkładam szmatę kraciastą
Na me kości już z dawna łamane
Śmiech dziewczęcy wnet słyszę, skaczę w przestrzeń trawiastą
Dziewczę robi z koszuli bandanę
Lecz bandana szorstkością mierzi skronie dziewczęce
Więc mi w rzece koszulę skąpała
Pod prąd płynąc ją chwytam, suszę w cichej podzięce
Wszak się krata ni trochę nie sprała
Polną drogą gdy kroczę, wiatr mnie niesie powiewem
W dali, z wolna majaczy wzór króla
On chce śmiechem mnie mrozić, mamiąc złota zaśpiewem
Lecz mnie grzeje kraciasta koszula
A na pogrzeb, swój własny pewnie spóźnię się nieco
Mamiąc tych, co czekaniem się szczuli
Gości cicho przeproszę, co oczami mi świecą
No bo jak... bez kraciastej koszuli?
Zaloguj się Nie masz konta? Zarejestruj się