Złotokap (wiersz)
Andrzej Talarek
Mimo porażki z Moimi śliwami zaryzykuję kolejny wiersz o moich drzewach
Pozdrawiam
Andrzj Talarek
Złotokap
Ma obwieszone złotem cherlawe ramiona
Zieleń jak liść figowy ledwie go okrywa
Chcąc przysłonić szpetotę Nad nim uniesiona
Lipa z pogardą w liściach jak żona fałszywa
Pokazuje się światu najpiękniej jak umie
Marne drzewo z którego ni szafy ni stołu
I aby być widzianym w ogrodowym tłumie
Swym złotem w oczy błyska ze sroką pospołu
I jest coś przedziwnego w tej wielkiej próżności
Drzewa niepozornego pod złota przykryciem
Która drażni choć piękna A piękna zazdrości
Wielu nie pamiętając że się w pył przemieni
Bo wszystko to możemy krótko nazwać życiem
A w nim piękno się kończy pod koniec jesieni
przysłano:
14 kwietnia 2008
(historia)
przysłał
Andrzej Talarek –
14 kwietnia 2008, 08:27
autoryzował
estel –
15 kwietnia 2008, 17:32
Zaloguj się Nie masz konta? Zarejestruj się
Swym złotem w oczy błyska ze sroką pospołu
I jest coś przedziwnego w tej wielkiej próżności
Drzewa niepozornego pod złota przykryciem
Która drażni choć piękna A piękna zazdrości
Wielu nie pamiętając że się w pył przemieni
Bo wszystko to możemy krótko nazwać życiem
A w nim piękno się kończy pod koniec jesieni
:)
mnie też drażnią te duże litery w każdym wersie i wszystkim to wypominam :)
styl rzeczywiście inny, ale to nie znaczy wcale, że gorszy. Szczerze mówiąc, to cieszę się z Twojej obecności na Wywrocie, bo można poczytać coś nowego, innego.
Jedno jest pewne. Przypominasz niektórym (a może i pierwszy raz o nich usłyszą), co to jest sonet. Jaka tego konkretnego wartość? Może jutro się wypowiem.
Pozdrawiam
Andrzej Talarek
Pozdrawiam!
PS
Co do rymów: coraz lepiej!