apokalipsa numer czternaście (wiersz)
Marek Dunat
a samochody jak kulawi ludzie pełzną korytarzami
dzielnicy szpitala umieralni. wydymiają
staruszki i starców na strychy do piwnic w kąt.
a szczury w panice uciekają przez noc i w dzień
przez nie spać nie potrafi zastraszona zagłodzona.
miłości potrzebuje jak tlenu jak hełmu na głowę
tego miasta szpitala cmentarza.
a sklepy zeszmacone wypluwają tony croppów
levisów metek i każda z nich ma ślicznie rozwinięty
celulit i śliczne zielone pończoszki i czternaście
wiosen grubych jak uda modyfikowanych kurcząt kfc
a później już nocy nie było ni dnia ani żadnej rzeczy
pod rzęsą i tylko pachnąca kolorowa
wydmuszka
dobry
10 głosów
przysłano:
9 listopada 2008
(historia)
przysłał
Marek Dunat –
9 listopada 2008, 15:50
autoryzował
Marcin Sierszyński –
13 listopada 2008, 10:42
Zaloguj się Nie masz konta? Zarejestruj się
b. podoba mi się wydymianie
wiesz, początkowo drażniło mnie rozpoczynanie każdej ze strof od "a", teraz widzę, że to bardzo dużo daje. powoduje skojarzenia z opowieścią na jednym wdechu, byc może nawet takiej 14latki.
fajnie użyte powtórzenia, nadają tempa.
zmieniłabym jednakże w ostatniej strofie "ni" na "ani". niech już będzie konsekwentnie - po pierwsze, zbyt wyrazista ta stylizacja na kawałek z dekalogu, kiedy jest w tej formie - po kolejne.
Pozdrawiam!
Nie jest to zły wiersz, ale też nie jest dobry, Markowe czytać mi było lepsze.