krawat (wiersz)
jacek
wiążę go w powietrzu
zawsze mi się myli kierunek pętli
na szyi w ogóle nie umiem
w związku z tym zakładam go jakbym
gotowy zakładał już stryczek
wszystko we mnie schudło
jeszcze wzrok myli opuchlizna
odpowietrzyć mnie trzeba i krwi
upuscić koryto
wyjdzie wtedy z worka
szkielet
kiedy nie boli nic do oczu rzuca się
panika
czy to już
czy słychać
grzechot ściągniętych sznurowadłem kości
i czy w pionie pozostał jedynie
krawat
w żywym kolorze
przysłano:
20 marca 2009
(historia)
przysłał
jacek –
20 marca 2009, 16:51
autoryzował
Marcin Sierszyński –
22 marca 2009, 15:39
Zaloguj się Nie masz konta? Zarejestruj się
nie wszystko można poświęcić literaturze
świadectwa nie poprawię
bo świadczy