Literatura

Branice, 10 listopada 2000 roku. Piątek roboczy (wiersz)

Voyteq Hieronymus Borkowski

Branice, 10 listopada 2000 roku. Piątek roboczy

 

 

wstałem późno zgoliłem zarost szyi i twarzy

użyłem maszynki Gillette pędzla do golenia oraz wody ciepłej i zimnej umyłem twarz i szyję wyszczotkowałem zęby szczoteczką Colodent oraz pastą

na śniadanie zjedliśmy zupę mleczną z lanymi kluskami pszennymi i po dwie kromki chleba żytniego

Agata Mroczek postraszyła mnie z rana zagroziła mi druidowi wredna dakini

starłem kurze z szafek zjadłem czosnek i poczęstowałem Lucjusza Gracjusza

znów dzwony dzwonią wrócił Horacy zwany świętym Buddą Tybetańskim

w telewizorni na filmie Francuz oszalał i znokautował zamiast boksera własną małżonkę

( dzieci francuskie współżyją seksualnie ze sobą )

pani Kasia Czerwony Kaptur zrobiła mi sprawunki kilogram cukru biały kryształ i herbatę Younan

( na wieczór obiecała loda z połykiem )

Marian przesypał swoją kawę do swojego słoika

czuje się już jesień
w telewizorni pokazali jak jakiegoś psa podli ludzie zostawili na rozstajnych drogach

pijany Tadeo wydzierał się na cały głos na cały korytarz

każą mi dźwigać ciężkie baniaki mon cher papa et mon cher mama

do 12.45 na obiad zjedliśmy pierogi ruskie ze smażoną cebulą na oleju oraz zupę fasolową

jak głupi Charlie Chaplin do zupy wziąłem leki rozpuszczone z kieliszka

jak szedłem na obiad to spotkałem Ewę zadała Mi wiele cierpienia

szprycowała mnie Haloperidolem Scopolaminą Fenaktylem celem ukatrupienia mnie i nie tylko mnie

nawet Mariana obaliła Fenaktylem tak że padł w kiblu o czym doniósł mi Rysiek

natomiast Szyszce pękło serce na obserwacji i umarł o czym doniósł mi Janek i się powiesił

jest pochmurno i zimno jestem ogolony i czysty prawie wszystkie liście z drzew liściastych opadły

czekam zakupów od pani Jasi żadna po nocach mnie nie kocha pojmali silnego jak tur Benka ponieważ uciekł wyczyściłem szklankę szczoteczką Colodent oraz pastą Blend – a - med i użyłem ciepłej i zimnej wody

na 225 Kazik bił konia i cieszył mordę z wielkiej rozkoszy

do 15.25 przebrałem czystą koszulę flanelową i czyste skarpety oraz czyste spodnie dżinsowe męskie

ubrałem też buty zimowe czarne skórzane oraz je zasznurowałem opróżniłem kieszenie ze śmieci
wszyscy nie wiadomo dlaczego niszczą mnie i moją cesarską rodzinę

dobrze jest pić a źle jest gnić w trumnie i rozsypywać się w proch ziemi i nic

wszyscy ludzie a w szczególności samice walczą ze mną biednym sierotą i synem ubogiej wdowy

podarowałem pół szklanki wody mineralnej - wiejskiej ze studni artezyjskiej 102 metry pod poziomem ziemi moja mateńka jest cała schorowana i biedną ubogą wdową

ja nie mam nic oprócz świadomości i ciała ludzkiego dzięki zasłudze i heroicznej pracy mojej ubogiej matki coraz więcej lat przybywa a nam się tak bardzo chce żyć jest ciepło

do 19.43 wypiłem herbatę Hil Top temat rozkosz i szczytowanie

do 15.08 kupiłem mydło szampon ziołowy krem do golenia pastę do zębów Fluorodent

dałem nauczycielowi odwagi Janowi III Sobieskiemu cztery łyżki stołowe miodu pszczelego

do 16.15 wyniosłem 15 kilo śmieci z kosza na śmieci do kontenera żelazno – stalowego pordzewiałego

do 16.27 naostrzyłem ołówek polski z gumką do pisania w zeszycie
na kolację zjedliśmy po zupie ciepłej 2 - 3 kromki chleba białego kromki były ze smalcem wieprzowym zaopatrzyłem salę 229 w 2 litry herbaty bromowej a sosna wejmutka to po łacinie Pinus strobus

do 18.45 wykąpałem się mydłem zachodnim i szamponem zachodnim gąbką i ciepłym prysznicem

do 18.50 ręcznikiem frotte wytarłem ciało swoje

nasmarowałem maścią propolisową siedmioprocentową pięty stóp swoich

podudzia też nasmarowałem maścią propolisową także na prawej ręce i łokciu

do 19.02 zjadłem chleb z łyżką miodu pszczelego dałem Dalaj - Lamie słoik po miodzie

do 19.19 przepłukałem skarpety do 19.37 zjadłem jeden ząbek czosnku popiłem wodą Gruźliczanką          

dostałem leki i zasnąłem w sali 229 na Oddziale
życie ludzkie jest krótkie jak oddech i nie warto gromadzić materii                                                                        

bo rozpuszczając się w światło nawet odzienia nie bierzemy

 


dobry 3 głosy
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować i oceniać teksty
Zaloguj się Nie masz konta?   Zarejestruj się
Marzena
Marzena 12 sierpnia 2010, 17:30
Wiesz, co myślę....
Ir
Ir 12 sierpnia 2010, 18:14
Nie wiesz co myślę....:)...ale dziś tekst odbieram pozytywnie.
Realny az skóra się napina podczas czytania. Od początku narracja peela jest tak sugestywna, że choć Branice nic mi nie mówiły (dopiero sprawdzałam...u mnie taki szpital jest w Kościanie)...czułam, że to "potomek co najmniej cesarskiej rodziny".
Justyna D. Barańska
Justyna D. Barańska 12 sierpnia 2010, 22:21
tak poza tematem wierszy, zapraszam na pojedynki :) www.wywrota.pl/forum/topic/17582
Jacek
Jacek 22 sierpnia 2010, 12:43
A mnie ten tekst po prostu zmęczył. Mówię "tekst", bo ponownie mało wiersz w tym wierszu. Istnieją pewne wyznaczniki poezji, różne według różnych szkół- to fakt, które mówią jasno co wierszem jest,a co nie. Otóż same wersy wiersza nie czynią. Jeśli ma to być opublikowane jako "wiersz", to ja jestem na "nie". Na prozie być może bym to puścił.
Justyna D. Barańska
Justyna D. Barańska 25 sierpnia 2010, 11:28
ech, no ja w tej kwestii nadal zgadzam się z Jackiem.
przysłano: 12 sierpnia 2010 (historia)

Inne teksty autora

Bydgoszcz, sobota 30 maja 2015 roku
Voyteq Hieronymus de Borkovsky
Partykuły modalne
Voyteq Hieronymus de Borkovsky
Wiersz niewymuszony
Voyteq Hieronymus de Borkovsky
więcej tekstów »

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca