Pogoda pod psem w kociej budzie (wiersz)
Artymowicz anDUCH
zamieszkałem w kole – cięciwa jest gładka i wilgotna –
sny powtarzają się jak dobre ciosy – białe winogrona kwitną
pod balon, pod dach – a azymut cierpliwy do czasu jak łechtaczka –
na szczęście zamieszkałem w kole – gdy się cofam –
czytam ten sam anons (który poprawiam śliniąc palec)
sprzedam i odkupię –
dwa pokoje – stała satelita – dziura w ziemi
z widokiem na ulotną gwiazdę
maj 2011
niczego sobie
4 głosy
przysłano:
29 maja 2011
(historia)
przysłał
Artymowicz anDUCH –
29 maja 2011, 15:43
autoryzował
Justyna D. Barańska –
3 czerwca 2011, 19:36
Zaloguj się Nie masz konta? Zarejestruj się
jak to powiedziała moja koleżanka w pracy. "Wy to byście tylko chcieli wchodzić, a wychodzić się jakoś nie chce"... Swoją drogą, idąc tym torem, cóż, jeśli kobieta się nieco skłoni do pokory a nie przekory, to ... cóż , nawet myślniki ścierpi;-)...
sorry tak mi się to czyta... facetem "monotematycznie";-P
a żeby uniknąć pytań typu "co Ty ArS p....sz", to se tak kombinuję, że że ... tak chyba w ogóle w życiu jednak przy kociej nawet budzie bezpieczniej, bez względu na pogodę. Zawsze to lepsze znaleźć się w kole niż w przysłowiowej d...e. To mogłoby, zwłaszcza w kontekście moich powyższych, nabrać dość ryzykownej wymowy... Wniosek: myślniki, wielokropki i ... psyt
nie zamierzam przepraszać (nawet za perfidnie płytkie odczytanie;-)
za zbyt perfidnie płytkie odczytanie utworu jakoś mi się nie chce przepraszać... ;-P
To taka dość brutalna prawda ... wycedzona... "pour moi"... no ale, j.w. ja monotematycznie wszystko ostatnio sprowadzam do wspólnego mianownika...
n. artymowicz mieszka w bielsku podlaskim i ma strone wiki o jej poezji. pierwszy raz z nia rozmawialem przez telefon w tym roku, moze sie kiedys spotkamy. daleka krewna. znasz ja?
wyguglowales mi sie anDUCHu wczoraj, po raz pierwszy zajrzalem na wywrote i zarejestrowalem sie. potem pomyslalem, wrzuce cos zobaczymy jak zadziala. zdaje sie, ze sie czesciowo udalo, ale nie trafilem tu do sali z wykrzyknikami. nie szkodzi. ktos juz mi skomentowal ze powinienem pisac ogonki. [niedoczekanie.] zamiast sie cieszyc ze nIE pISzE TaK, albo od tylu, do czego mialbym przeciez poetycka licencje. anyway.
nie lubie przypisywac nadmiernej wagi przypadkowym zbieznosciom, ale jak ocenic cos takiego: dwie osoby o tym samym (rzadkim) nazwisku, niezaleznie ale praktycznie jednoczesnie
wrzucaja do wywroty krotkie wiersze z pojeciami geometrycznymi zwiazanymi z odcinkiem okregu, uzywaja tego samoego (rzadkiego) slowa "cieciwa".
ja pisuje b. rzadko, a jeszcze rzadziej z sensem. moze tak lepiej, bo zwykle choc nie zawsze pisalem jak bylo mi zle, albo przelatywalem przez jakies burze. corka -- chyba to samo. nie mam prawa przytaczac jej wierszy, ale jako za szybko mentalnie dorosla nastolatka napisala pare wierszy ktore byly naprawde niezle, wtedy dla mnie prawde mowiac wstrzasajace. ojciec pisal przez pare lat, rymowal, do szuflady.
czy to normalne zeby tylu artymowiczow cos zmuszalo do pisania (czasem). jakis defekt? zakladam tu na pewno nieslusznie ze jestesmy daleko spokrewnieni,
artymowicz to rzadkie nazwisko. jesli nie, to tez bedzie to ciekawe. syn jest nastolatkiem i nie pisze w ogole. wiec czesc rodziny jest normalna! tk czy owak, jakbys kiedys odwiedzal kanade,
zapraszam b. serdecznie.
latajacy.blogspot.com/
dziewczyna miala ciezki dzien. spadam stad. zaproszenie podtrzymuje, czasem sprawdzam pawel_art@yahoo.com, swietny styl anDUCHu, i duzo zaskoczen. lubie to!
Ale końcówka jakoś rozmyta, niewyraźna.
Tekst wydaje mi się nierówny, gdzieś tu sen, te obrazy narzucają pewną wizję i można by myślniki wynikowo potraktować, jako wypływający z poprzedniego obrazu obraz. Tylko to też nie jest pewne. Czasem ludzie sobie wstawiają, żeby ładnie wyglądało albo inaczej albo żeby było tak po swojemu, a wcale nie jest pewne czy niesie jakieś znaczenie w obrębie tekstu. Ale jako odbiorcy mamy prawo swoje dopowiadać.
- Aż cisną się na usta słowa Sommera: "zawsze się miło rozmawia / o bezkarnym pomniejszaniu / odległości między brzmieniem a znaczeniem".