Pieśń Poduszki (wiersz)
Wiktor Kaczmarek
Scena rozjaśniła się, lekkim głosem zapowiedziano... :
Opowiem wam o utracie Boga i żywej miłości...
Wbity na pal melancholii, targany przez stygmaty i krzyże w lustrze - przejąłęm smutek przez łzy agonii, która ukryła mnie w swoim łonie.
Wodą poezji skłoniłęm się do śmierci, życzliwie śpiewałęm pieśń poduszki. Posłaniec opętania skuł w łańcuchy wiekuiste nagiego anioła, co trawą z przed bram niebios chronił przed stosem.
Król co własnie we śnie mnie odwiedza i kochanka ze zdjęcia prawde objawili i razem ze strachem przepadli tajemnie. Poduszka pachnie żywą tęczą, a my słabi krzyżujemy miłość i wolność palimy na stosach.
Sen co srebrem winien płynąć, utonął jak koszmar w dziecka delikatnej wyobraźni, złożył się w kłębek i rwie sie do lotu...
Kurtyna opadła, świece gasną, ostatnie oklaski cichną w audytorium.
Silnie przeżywam czy spektakl był wystarczająco wizyjny, by było można skłonić sie przed śmiercią?
Zaloguj się Nie masz konta? Zarejestruj się
Jak na tak krótki tekst, zdecydowanie za dużo tu wyeksploatowanych figur: stygmaty, krzyże, łzy agonii.
Zastanawia mnie również, dlaczego wrzuciłeś to jako wiersz.