włóczykij (na père lachaise) (wiersz)
natalia majka
gdzie mnie dziś zabierzesz dobrodzieju czy mi
poukładasz myśli na nic do poduszki rym czy mi
włosy przygasisz falą fantazji opasasz dałabym ci
harmonijkę ustną i finezji smak a ty mi podaruj filiżankę
ze złotą obwódką i maskę ubierz płaszcz
tylko kapelusz na haku zmącony alabaster nie zapomnij
kluczy drewniane obcasiki niecierpliwie stukają balastem spraw
zarzuć co masz i do sali zwierciadeł ruszać nam paryski smak
potraw to odmładza trochę i kamuflaż dobry tam wielu takich
na nagrobkach sypia
klekoczą samochody zgrabne i prężne na straganach
porozwieszali krucyfiksy i indiańskie łapacze snów galeria nocy
rozkłada ramiona świeży powiew i martwica komórek a to dopiero
początek z katedry kumają skrzydlate potworki anioły w demonicznej
powłoce kupują czaszkę u starego mędrca
tulisz w ojcowski kołnierz przesiąknięty nowelą zza
ośmiu mórz lecz to nie ten zmysły zachłanne garną się
osobliwie delikatnie łakną dotyku krzesiwa i rdzy krawiec opowiadał
historie karmiące powieki choć tępy miał głos wyszeptaj mi
balladę o karłach dalekich – patrz
guzików dziesięcioro flamingów
dwoje dłoni twarzy dwoje oddechów kram
w paryskich alejkach karbowane sukna wystawy
ulicznych artystów w zakratowanych berecikach gęste kieszenie ud
deszczową sukienkę zawieszam na hak
gdzie zabierzesz mnie dziś
szukać norki w pracowni krasomówców czy na
przejażdżkę rowerową wśród papierowych kaczek
za staw
Zaloguj się Nie masz konta? Zarejestruj się