kiedy w drodze do piekła spotykasz ogień (wiersz)
Kamila G
dłonie jak brzytwy rozcinają wnętrze,
sączy się. strumieniem wezbranym wypływa
na spękaną ziemię, rdzawą od nadmiaru słońca, co parzy.
mruży oczy i cicho, cichuteńko jak kot, zakrada się
by nie spłoszyć. potem wibruje, wiruje i wwierca
w głowę; bez pytania, bez odpowiedzi, bez
zostawia
w punkcie wyjścia. przestrzenie, wymiary i piąty element
dopełnia całości. wielki wybuch. rzeczywistość, zaszyta do wewnątrz,
już nie sączy się na spękaną ziemię, rdzawą od nadmiaru, co parzy.
niczego sobie
2 głosy
Usunięto 1 komentarz
przysłano:
9 marca 2012
(historia)
przysłał
Kamila G –
9 marca 2012, 20:03
autoryzował
guccilittlepiggy –
18 marca 2012, 01:41
Zaloguj się Nie masz konta? Zarejestruj się
Dzięki za ślad widzialny dla mnie!
Pozdrowienia
Pozdrowienia!
o jedno bez za dużo, zresztą takie wyliczanki wywołują u mnie obraz natchnionego kogoś recytującego, natchniony rzecz jasna, monolog. i tak właściwie odbieram całość. wolę bardziej konkretne i mniej refleksyjne piekła.
Dzięki za zajrzenie i ślad widzialny dla mnie. Pozdrawiam!
czyżby to rzeczywiście chodziło o bez, a nie kiepską przerzutnię? wtedy już by było śmieszno, zamiast straszno;)
ot, wystarczy uważnie czytać słowa :P
inna sprawa, że ta rozmowa obraca się wokół tego, czy ważę słowa, a jeżeli się wywołuje kogoś do tablicy w taki sposób, to trzeba się liczyć z tym, że zareaguje (co ładnie koreluje z kwestią ważenia słów). a ja reaguję zawsze i zawsze z użyciem ironii, zgryźliwości i sarkazmu, a po reakcjach jak powyższa proponuję zazwyczaj adwersarzowi (tak jak i teraz): przeczytaj sobie wcześniejszy post na spokojnie pięć razy i wskaż miejsca, w których wypowiedź najprawdopodobniej jest serio, a w których nie. taka gimnastyka dla umysłu.
jeżeli autor życzy sobie merytorycznej rozmowy o tekście, niechże się również tego trzyma, chociaż umiejętność sensownej obrony swojego dzieła to jednak wielka rzadkość, niestety.
to, że użyłem podmiotu zbiorowego, oznacza jedynie, że każdy z nas spotkał się już z takimi zarzutami jak Twoje i że wszystkich nas już to znudziło. a mówię oczywiście w swoim imieniu. zabawne, że muszę rozbierać swoje wypowiedzi na czynniki pierwsze, może powinienem zacząć opatrywać je przypisami, to mnie uwolni od wspomnianych "tłumaczeń jak".
p.s. pierwsze zdanie mimo wszystko dotyczy w ogólny sposób tekstu.
jednak odpowiedzi litościwie nie oczekuję
widzimy się za to pod kolejnym tekstem
zostawia", jest "kiepską przerzutnią", to ja sorry, przepraszam, ale chyba ...ups... czytać 'nie znaju" i znój mnie bierze na 'tom-myźl' (albo już kryzys wieku mam wraz z amnezją. nie wykluczam.)
że używany sposób "zagrywki", to tak, że akurat powyżej, dwuznacznością, ma sens...
nie, udowadnianie oczywistej oczywistości mnie nie kręci.
-------------------------
wniosek:
Przecież ten prosty zabieg dodaje uroku utworowi. Nie rozstrzygam kategorii kamienia, którą utwór określa mi się (wycenia), bo(m) nie jubiler, chociaż Kruki mi nieobce (nie tylko w kwestii zadłużeń czy dłubania, "kolenia" oka)..
Dobrze, nie wygłupiam się.
Najbardziej mnie ujęła środkowa strofa. Zabrałbym ją z chęcią, tak po prostu, tylko potem... pozbawiony przerzut-ki/ni ostatni element/puenta jakoś by tak... No miałem się nie wygłupiać;-)
Podoba mi się ta strofa i jako przejście i jako "enklawa-obraz-itede"