Literatura

dopełniaczowe podkradanie się ku cred(k)o (wiersz)

Arkadiusz R. Skowron

 

 

***

konwersją po prozie

na podeptanym wierszu

 


manipulując przed lustrem (mani-lupując?) przy oczach kredką spytała kiedy 

 przestałem wierzyć w boga odpowiedziałem  nigdy w życiu  (po prostu miałem

 przez jakiś czas  swój własny system  i kościół  byłem jak dawniejsi wygnańcy

 bezpaństwowcy z wyboru choć nadal  z sentymentem  do terytorium urodzenia za-

 

-sugerowała że to może kosmopolityzm religijny filozoficzny  i inny-izm co miałem powiedzieć

powiedziałem (jak piłat unikiem choroby sumiennie czystych rąk) dodając że honor nie pozwalał mi 

tak na odwal się (gdy byłem na własnym terenie poza innymi  systemami) pluć mimo na to

 skąd wyszedłem  i potem po prostu oddaliłem się jak należy

podobnie jak niemęskie jest

 

usilne krytykowanie byłej żony  damy czy innej

 po rozejściu się i spruciu  i osób i spojrzeń i oczu

 (znad wspólnego obrusa pościeli) bo późniejsze

omawianie a nawet re-
 

-formowanie tego co było powoduje  post factum rodzaj zeza

 niedopatrzenia  na to co teraźniejsze i zasadne jest wtedy proste

pytanie czemu teraz dopiero uparcie mówisz co należy aby było lepiej

skoro już w to nie wchodzisz i jesteś poza pozą i wisisz i stajesz (póki

 

 jeszcze możesz) twardo  gdzie indziej  po co  teraz gdybasz  i próbujesz

wtłaczać w tryby warunkowe penetracją w konieczności (po)-(papa)-(po)-

-prawy-winy jeśli (może) po prostu jesteś  (bez tego co teraz  tak usilnie

 okrzykujesz) jakby bez ręki (albo innych członków) jeśli nie należysz nie jesteś

 

członkiem łonkiem śpisz gdzie indziej  to nie nie przeszkadzaj innym być tam

 gdzie chcą spać  i ty sam bądź u siebie  tam właśnie gdzie obrałeś prywatne tu

chyba że nie jesteś z tym  szczęśliwy wtedy wpatruj się w prawdę która jest pojmowana

pokorą po imieniu  (naocznie a nie zaimkami) spojrzała na mnie z niedowierzaniem

 

i kredką do oczu między kciukiem a serdecznym przez chwilę nie miała możności

 i powodu by mi pogrozić jak to bywało zazwyczaj gdy zapadałem się monologami

 narysowała na lustrze

 

uśmiechnięte serce poczułem

błogość podniebnego banału

bez lęku o przesadę dopełniaczy

 

pod stopami

 

i nieskrywanym morałem

przeniesiony poza nawias

pozostałem wierny

 

małym literom

 


Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować i oceniać teksty
Zaloguj się Nie masz konta?   Zarejestruj się
Mithril
Mithril 1 listopada 2014, 11:03
...w trakcie czytania zapomina się, co było nie tylko w poprzedniej strofie, ale
w poprzednim wersie
przysłano: 1 listopada 2014 (historia)

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca