Literatura

Miasto Forsa, mój sezon w piekle (wiersz)

arte

Na północy Alberty
słońce jest matową białą żarówką
okopconą mgłą
w obrębie dziesiątków kilometrów
nie ma nic-prócz lasów i rzek,
piasków roponośnych
z których miliony baryłek ropy
wytwarza miliardy petrodolarów,
którymi obdarzył nas Bóg
prowadząc do wielkości
tworząc to wspaniałe miejsce
do życia.

Jest tu trochę jak
z filmu Davida Lyncha-Miasteczko
Twin Peaks, na rogatkach
sennego miasta wśród
zdezelowanych przyczep na kołach
pomiędzy gorączką złota
a schyłkiem eldorado, to najlepsze
miejsce, żeby się dorobić
lub zostać bezdomnym,
w tym rozkwitającym mieście
ponowoczesnym,
będącym końcem drogi i świata,
w tej grze wszystko jest prawdziwe
włącznie ze śniegiem
i błękitnym niebem, domem
do którego się wraca na sezon
albo dwa.

Ropa i jeszcze raz ropa
i święta na pokaz; świąteczna
hałaśliwa beztroska parada,
sponsorowana przez koncerny
nadziana pieniędzmi
jak za dotknięciem
czarodziejskiej różdżki, zajączki,
kurczaczki, ogromne samochody,
hotele, motele, restauracje,
stacje benzynowe, parkingi,
kasyna, puby, kluby taneczne,
centrum fitness
ufundowane przez koncern Total,
domy towarowe, sklepy otwarte
dwadzieścia cztery godzin
na dobę. Tylko to, co jest duże
jest piękne, tym większe, tym lepsze
pośród dominującej, dojmującej
szarości.

Na które antidotum to narkotyki,
jakie tylko klient zapragnie,
non stop o każdym kolorze skóry
w ramach usług od dziwki
masaż w 30 minut
dla pijanych robotników
przedstawicieli zmaskulinizowanego
środowiska
przypominających aparycją
wygłodniałych drwali
z kieszeniami wypchanymi
pieniądzmi, czyli tym, co króliczki
playboya lubią najbardziej,
jak przystało na „ludzi cienia”
można liczyć na duże napiwki.

Tym stoi miasto Forsa,
w którym wszystko jest na wyrost,
rozrasta się po obydwu stronach
autostrady wraz z wielkimi reklamami,
tworząc nasz świat w pigułce
swoimi mackami sięga
w głąb ekstrakcji piasków bitumicznych
ogołoconego krajobrazu,
wykopalisk i sterczących wieży
wiertniczych, buchających dymem
i ogniem. W powietrzu czuć woń
spalin i wielkich pieniędzy,
pozwalających spłacić kredyt.


wyśmienity 1 głos
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować i oceniać teksty
Zaloguj się Nie masz konta?   Zarejestruj się
CRASS
CRASS 12 czerwca 2015, 08:45
Ja mam tylko jedno pytanie, dlaczego pojawia się w tym tekście Twin Peaks?
abc
abc 12 czerwca 2015, 09:11
Bo jest tam pozornie sielskie i radosne miasteczko, całkiem jak w tytułowym Fort McMurray (potocznie zwanym Fort McMoney), ale fakt, częściowo można odnieść klimat do wszystkich filmów Davida Lyncha.
CRASS
CRASS 12 czerwca 2015, 11:19
Ale Twin Peaks to jest tak na prawdę metafora stanu psychicznego
abc
abc 12 czerwca 2015, 13:55
to też stanu, końca.
przysłano: 10 czerwca 2015 (historia)

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca