Literatura

*** (wiersz)

J.K

Wieczorem szesnastego grudnia tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego pierwszego roku pojawiłem się w domu tuż przed godziną milicyjną. Okazało się, że wcześniej była po mnie esbecja. Spakowałem się i następnego dnia chciałem wyjść wczesnym rankiem, by się gdzieś ukryć. Nie zdążyłem. Przyszli po mnie jeszcze przed szóstą rano i zabrali do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Mroźny dzień i okno szeroko otwarte. Esbek siedział w grubym golfie. W pewnym momencie, jeszcze przed sprawą lojalki, gdy zaczął sugerować, choć bardzo ostrożnie, jakieś możliwości współpracy, powiedziałem, że wolałbym wyskoczyć przez to okno - a było to wysokie piętro - niż współpracować. On na to, że to tak łatwo się mówi, a gdy spojrzy się w dół, to przestaje być takie proste. Ale okno zamknął.


Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować i oceniać teksty
Zaloguj się Nie masz konta?   Zarejestruj się
przysłano: 9 maja 2017 (historia)

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca