Literatura

Kiss me on my... neck, czyli akty dominacji niewerbalnej (inny tekst)

Semi Dolce

Codzienności ciąg dalszy.
Mokre, mokre wszystko, liście bzu w ogrodzie odzyskują nagle świeżość i te pąki, co ‘już prawie’, tak wiele rzeczy jest ‘już prawie’, ale ‘my’ to jeszcze obce słowo, niemiłe, jakbym nie chciała, krople deszczu spływają po moich piersiach, brzuchu, włosach, tak śmiesznie łaskoczą i ja też płaczę, oglądam zdjęcia, zawsze paliłam, ale tych spalić nie umiem, i jeszcze tęsknię, ale nie chcę znowu, nigdy już nie będę taka, jak wtedy, szczęśliwa w ten sposób, obejmujesz mnie, śmiejemy się oboje, nasze włosy plączą się ze sobą, wokół woda, kicz, ciekawe kto to zdjęcie robił, nie pamiętam kto był świadkiem naszej radości, niech jednak nie wraca, choć teraz płaczę, czasem tak, jak dziś, razem z niebem i wtedy jest lepiej, ten zapach, ciepły, letni, lepki niesie ze sobą tyle wspomnień, ale oczyszcza, daje wiarę, że mogę zacząć od nowa, że umiem, ale czasem tak, jak ostatnio, gdy jadę samochodem i nic nie widzę, łzy pieką w policzki i wjeżdżam w mur i coś pęka, gniecie się, tłucze, krew miesza się z łzami i tylko szybko dzwonię do tego miłego pana z warsztatu, naprawia natychmiast, żeby nikt nie wiedział, nie pytał, nie lubię kiedy pytają, ich troska, dociekliwość pachną niezdrową ciekawością, męczą, potrzebuję czasu, cierpliwości, żeby płakali ze mną kiedy tego najbardziej pragnę, żeby już nie pytali ‘dlaczego’.

Wchodzę do domu i robię mokre ślady, woda kapie z moich włosów na podłogę, na stół, drżę, może z zimna, może dlatego, że pozbywam się ciebie, ale wiem już, ze nic nie muszę, świat, mój świat zaczeka i nie ma w nim miejsca dla tych, którzy twierdzą inaczej, mają kochać mnie właśnie taką, bez zmieniania, dostosowywania, ty nie umiałeś, ale już się nie liczysz, właściwie teraz boli ktoś inny, ale on też ma swoje nawyki, przyzwyczajenia, a przede wszystkim lęk, tak ogromny, i ja to wiem, wiem i rozumiem, ale nie mam siły na tę grę, choć wszyscy, choć niebo, gwiazdy każą nam być razem, my nie umiemy, jeszcze nie dziś, więc odchodzę, mam pewność, że jeśli to faktycznie ty, wrócimy do siebie gdy przyjdzie czas, nie zgubimy się już, i tworzę życie bez ciebie, sama, zaczynam poznawać i akceptować siebie samą, najsłodszy to się chyba mierzy w latach....

I kiedy siedzę tam, jacyś ludzie, ich sprawy, ich życia splatają się z moim na ten jeden moment, otwieram menu na stronie ‘dolce’ i zamawiam coś o nazwie ‘semi cośtamcośtam’ i bawi mnie to, i śmieję się czując dziwny, słodkawy smak, i świat to odwzajemnia, i w końcu pozwalam żyć tak długo skrywanej małej dziewczynce, i odkrywam na nowo, że najprostsze rzeczy, czynności, nie-poważne, nie-dorosłe, tylko one dają największą, bezwarunkową radość, i robię komuś miejsce w serduszku, zupełnie nie wiedząc, czy zechce je zająć, ale niech wie, że ono czeka, już czeka tylko na niego i ty najsłodszy nie możesz teraz tego zmienić, przygotowuję się, jeszcze nie dopuszczam tych co bardziej śmiałych myśli, krok za zauroczeniem i krok przed zakochaniem, i chcę byś widział te krople spływające po mnie, byś poznał ich smak, zapach, ciepło....

Najsłodszy znów będziesz zazdrosny, nigdy mi tego nie powiesz, udasz obojętność, tak jak wtedy, robimy tyle głupich rzeczy, znów udam, że nie rozumiem. Kiedy pytam, czemu jesteś smutny, patrzysz na mnie najbardziej przygnębionymi oczami na świecie i mówisz, że nie, że wręcz przeciwnie, że jesteś radosny... Ale nie umiemy inaczej, wiem tylko, że wrócimy do siebie, jeśli nam się nie wydawało, ty to wiesz, jeśli faktycznie właśnie to jest nam pisane, zapisane w gwiazdach, liniach naszych dłoni, w fusach po herbacie, którą piłam wczoraj w nocy w drewnianym domku. Dziś jednak ułożę moje życie gdzieś indziej, tam znajduję szczęście i spokój, siebie samą.

Kot ociera się o moje nogi, wchodzi na kolana, cały czas, niezmordowana, nie daje za wygrana i głaszczę ją, moja dłoń na jej karku zmienia się w pięciopalczaste uosobienie delikatności i już rozumiem, że tak samo ja potrzebuję miłości, uczę się kochać siebie samą, rozpieszczam się.... Deszcz miarowo uderza w szyby, a ja oglądam w telewizji koncert Tori, i dobrze mi tak, cicho, spokojnie, szczęśliwie. Świat poczeka, a jeśli nie, to może mnie...


niczego sobie 2 głosy
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować i oceniać teksty
Zaloguj się Nie masz konta?   Zarejestruj się
przysłano: 10 lutego 2009 (historia)

Inne teksty autora

Południe
Semi Dolce
Wieczór
Semi Dolce
Noc
Semi Dolce
Telling stories
Semi Dolce

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca