Literatura

Strach przed cierpieniem (opowiadanie)

Justyna Gajewska

- Marta, jeśli ty mi nie uwierzysz, to dla mnie wszystko stracone. Tylko twoja opinia się liczy. Błagam cię spójrz na mnie i powiedz, ze kłamię. Odejdę wtedy i nigdy mnie nie zobaczysz. Ale prawdą jest, że nie ja to zrobiłem. Uwierz.

- Nie chcę ci już wierzyć, rozumiesz? Mam dosyć ciągłych wykrętów, kłamstw i wciskania fałszu! Mam tego dosyć! Słyszysz!? I wynoś się stąd, bo nie dałeś mi nic oprócz chwil samotności, łez i zawodu. Nie chcę więcej cierpieć. Odejdź!

Zapłakana spojrzała na książkę, którą Marcin dał jej 3 dni temu z okazji jej urodzin. Cieszyła się wtedy, gdy wyciągał zza pleców ładnie opakowany, owinięty we wstążkę prezent. Ten gest sprawił, jej tyle radości. Więc dlaczego powiedziała mu, że dał jej tylko smutek? Przecież tak nie było. Teraz żałowała. Teraz miała zagwarantowane samotność, smutek i łzy. Nie przez niego, ale na własne życzenie.

- Miała rację- mówił Marcin- Nie dałem jej nic oprócz tych chwil, gdy w niepewności czekała na mnie z zimną już kolacją, by w końcu przekonać się, że nie przyjdę. Mała rację mówiąc, że dałem jej tylko samotność, bo nigdy mnie przy niej nie było, gdy tego potrzebowała. Spędzałem z nią 2 może 3 godziny na dobę, mimo iż razem mieszkaliśmy. Miała rację. Ale co do jednej rzeczy się myliła. Nie skłamałem.

- Więc przekonaj ją o tym. Na pewno zrozumie i uwierzy. Przecież cię kocha. Ty też zawsze mówiłeś, że ją kochasz.

- I dlatego, że ją kocham już nigdy więcej jej nie zobaczę. Spieprzyłem wszystko, co miałem i czego się dotknąłem. Gdybym z nią został, spieprzyłbym jej życie. Nie zasłużyłem na nią.

- Nieprawda. Sama cię wybrała, a to znaczy, że chce z tobą być.

- Zmieniła zdanie i wcale jej się nie dziwię.

***

- Marta, Marta! Jesteś tam?! Marta, otwórz mi! Co z tobą?!

- Idę, już idę… O, cześć Anka, nie spodziewałam się ciebie.

- Taak, a spodziewasz się końca szkoły? Bo to już za 3 tygodnie, kochana. A ty od 2 nie pokazujesz się w szkole i jedyny przedmiot, z którego można ci wystawić ocenę to religia. Marta, rusz się, to nie są żarty. Nie możesz zmarnować życia przez jednego faceta. Musisz skończyć tą szkołę. Pomogę ci, ale ty też musisz tego chcieć.

- Aniu, naprawdę nie wiem, czy jest sens żebyś się tak dla mnie poświęcała. Nic z tego nie wyjdzie. Ja i tak nie zdam, a zresztą niepotrzebne mi to. Nie zamierzam już być nikim ważnym ani marnować swojego życia w tej szkole. Wyjeżdżam.

- Cooooooo? Po co?? Dlaczego??

- Dlatego, że życie tutaj dało mi tylko i wyłącznie nieźle popalić, a chce być wreszcie szczęśliwa. Tu mi to na pewno nie wyjdzie, zbyt wiele rzeczy przypomina mi Marcina.

- Myślisz, że jak stąd wyjedziesz to o nim zapomnisz? To powiem ci, że się mylisz. Jeśli go kochasz, a wiem, że tak jest to nigdy o nim nie zapomnisz. Pamiętaj, to jedyny facet, jaki kiedykolwiek istniał w twoim życiu i nigdy on z twojego życia nie zniknie. Nie da się tak po prostu wygnać miłości ze swojego życia. Może warto było by swojej miłości zaufać. Wydaje mi się, że twoje serce najlepiej wie, co jest dla ciebie dobre. Marta, przecież ty nie potrafisz bez niego żyć.

- Muszę zacząć. Inaczej nigdy nie stanę na nogi. Błagam cię, pomóż mi, sama nie dam rady.

- Domyślam się. Od czego mam zacząć? Może na początek to gdzie masz walizki?

***

- Będzie mi ciebie brakowało. Strasznie.- Anka płakała, Marta też i obie wiedziały, że tam gdzie Marta się wybiera nie będzie szczęśliwa. Jechała do swego ojca, który niestety nie był człowiekiem dobrym i kochającym swoją córkę, nie próbował nawet udawać, że interesuje się swym dzieckiem. Ale tylko tam Marta miała dom i tylko tam nie musiała pracować, żeby mieć się za co utrzymać. To był ostateczny wybór i nie była pewna czy dobry.

W samolocie wyjęła z plecaka książkę i zaczęła jej się przyglądać. Książka przypominała o Marcinie i zastanawiała się, dlaczego ją spakowała. Nie chciała przecież o nim pamiętać, a jednak nie mogła zapomnieć. Anka miała rację, ale Marta nie chciała, żeby tak było.

- Proszę pani, zostawiła pani książkę w samolocie. Zobaczyłem, gdy szedłem za panią.

- Niech ją pan zatrzyma. Ja jej nie potrzebuję.

- Mnie też się nie przyda, myślą, że powinna ją pani zatrzymać. Z pewnością nie istnieje żaden ważny powód, aby zostawiać tak piękną książkę. Niech pani nie postępuje zbyt pochopnie.

Mężczyzna odszedł zostawiając Martę zdezorientowaną. Nie miała już siły przeciwstawić się temu. Cóż zostaje jej tylko przeczytać tę książkę.

Marta obudziła się z myślą, że to będzie jej dzień. Zdecydowanie wstała prawą nogą a ostatnio nie zdarzało jej się to zbyt często. Może wreszcie zdoła porozmawiać wreszcie z ojcem i postara się namówić go na wspólne wakacje. Nie będą pewnie zbyt udane, jeśli dojdą do skutku, ale nie chce już nikogo więcej stracić. Musi się czymś zająć, żeby więcej już nie myśleć o zyskach i stratach.

Marta po porannej toalecie zeszła na dół i zjadła niezbyt wesołe, aczkolwiek dobre śniadanie. Potem chcąc się wreszcie czymś zająć wzięła się zaczytanie. Będąc przy drugim rozdziale książki Marta usłyszała pukanie do drzwi. Do pokoju weszła koleżanka jej ojca.

- Dzień dobry, Marto, oddaje książkę.- Marta chciała wstać, ale kobieta powiedziała.

- Nie przeszkadzaj sobie, czytaj dalej. Chciałam ci tylko oddać książkę i…

- A jednak mam sobie przeszkodzić- zażartowała Marta.- Proszę mówić, pani Alicjo. Co się dzieje?

- Marto chciałam cię po prostu zapytać, czy nie masz nic przeciwko temu, że ja i twój tata…

- Pani i mój tata jesteście ze sobą, prawda?

- Tak i o to chciałam się zapytać. Nie masz nic przeciwko?

- Ależ nie. Cieszę się z waszego szczęścia.

- Dziękuję. To dla mnie bardzo ważne. Twój tato powiedział, że nie trzeba ci nic mówić, bo i tak nie będzie cię to zbytnio interesować, ale ja uważam, że dla ciebie też się to liczy. Dziękuję ci. I do zobaczenia na obiedzie.

- Tak, do zobaczenia.

Alicja wyszła i Marta spojrzała na książkę. To była ta od Marcina. Obiecała sobie, że ją przeczyta, tak więc do dzieła.

Nie dam rady do końca, to za trudne, myślała Marta. Wiedziała już gdzie popełniła błędy, ale nie wiedziała, czy znajdzie w sobie dość siły, aby je naprawić.

***

Wysiadła z samolotu i pomyślała, że wreszcie jest tam, gdzie zawsze chciała być. Już nigdy nie wyjadę stąd z myślą, że nie chcę tu wrócić. Obiecała sobie solennie. Zobaczyła Ankę i pobiegła się przywitać. Długo się obejmowały, aż wreszcie mogły się od siebie oderwać.

- Strasznie mi ciebie brakowało, wiesz?

- Mi ciebie też, już nie wyjadę.

W drodze do samochodu Marta zapytała Anki, czy miała jakieś wiadomości od Marcina.

- Tak.

- No i…

- Chcesz wiedzieć, czy pytał o ciebie?- Marta kiwnęła głową. – Tak, pytał. I to dosyć często.

- Aniu, mam do ciebie taką małą prośbę…

Marta czekała w napięciu. A jak się nie uda. A jak on nie przyjdzie.

- Nie denerwuj się tak.- mówiła Anka odgadując jej myśli. – O, widzisz już jest.

- Cześć.

- No to ja was zostawiam. Pa.

- Nie wiem, co powiedzieć. Jestem zupełnie zaskoczony.

- Przepraszam cię, Marcin. Nie powinnam w ciebie zwątpić.

- Marta, ja…

- Nie mów nic, ja pierwsza. Kocham cię, Marcin.

- Chciałem powiedzieć to samo Marta. Ale dlaczego tak nagle, co się stało?

- „Moje serce obawia się cierpień. Powiedz mu, że strach przed cierpieniem jest straszniejszy niż samo cierpienie. I że żadne serce nie cierpiało nigdy, gdy sięgało po swoje marzenia. Bo każda chwila poszukiwań jest chwilą spotkania z Bogiem i z wiecznością.”

- Moja książka.

- Teraz już moja.

- Miałem nadzieję, że ją przeczytasz.

- I zrozumiałam, co jest najważniejsze. Już nigdy cię nie zostawię. Kocham cię i będę ci to powtarzać codziennie.

- Mam taką nadzieję.


Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować i oceniać teksty
Zaloguj się Nie masz konta?   Zarejestruj się
przysłano: 14 marca 2007 (historia)

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca