Obawa (wiersz)
Marc Trey
Obawa
Już dwaj ogrodnicy
Tulą zimną Zośkę
A Ty bawisz w stolicy
I nie spieszysz na randkę
Czekam w domu cierpliwie
Gdy z Warszawy powrócisz
Może pomyślisz o mnie
I maila mi przyślesz
Ale w tak wielkim mieście
Wszystko może się zdarzyć
Spotka Cię jakieś nieszczęście
I nie zdążysz wrócić
Krąży mi przed oczyma
Ten scenariusz ponury
Utkniesz w windzie jedyna
W Pałacu Kultury
Na szesnastym piętrze
Drzwi się zablokują
I zostaniesz w pułapce
Zanim je naprawią
Prawie cały weekend
Spędzisz w tym pudełku
Jak w butelce okręt
Zamiast przy mym boku
A ja tu w Krakowie
Oczy wypłakuję
Drżąc o Twoje zdrowie
Wieści wyczekuję
Chciałbym Cię przytulić
Pocałować czule
Na kolanach posadzić
Utulić Twe żale
Marc Trey
Już dwaj ogrodnicy
Tulą zimną Zośkę
A Ty bawisz w stolicy
I nie spieszysz na randkę
Czekam w domu cierpliwie
Gdy z Warszawy powrócisz
Może pomyślisz o mnie
I maila mi przyślesz
Ale w tak wielkim mieście
Wszystko może się zdarzyć
Spotka Cię jakieś nieszczęście
I nie zdążysz wrócić
Krąży mi przed oczyma
Ten scenariusz ponury
Utkniesz w windzie jedyna
W Pałacu Kultury
Na szesnastym piętrze
Drzwi się zablokują
I zostaniesz w pułapce
Zanim je naprawią
Prawie cały weekend
Spędzisz w tym pudełku
Jak w butelce okręt
Zamiast przy mym boku
A ja tu w Krakowie
Oczy wypłakuję
Drżąc o Twoje zdrowie
Wieści wyczekuję
Chciałbym Cię przytulić
Pocałować czule
Na kolanach posadzić
Utulić Twe żale
Marc Trey
słaby+
2 głosy
przysłano:
29 czerwca 2007
(historia)
przysłał
Marc Trey –
29 czerwca 2007, 13:28
Zaloguj się Nie masz konta? Zarejestruj się