Bez tytułu. Bo to już nie początek. (opowiadanie)
krystek1616
Wyszedłem z siebie. Wylazłem i stanąłem obok. Ektoplazma mojej duszy zechciała popatrzeć na swoje obrzydliwe wierzchnie okrycie. I zlękła się.
- I po cholerę to zrobiłaś?
- A wiesz, tak chciałam się pogapić na swoją nieudolną część.
- I co zobaczyłaś?
- Tylko to, co chciałam. Nic więcej.
I poszła sobie.
Dziwna to istota. Ja. Zlepek tych dwóch szaleńców. Człowiek z pogranicza. Uświadomiony hasłami, że „masz humorki jak panna na wydaniu w czasie miesiączki” i setkami innych. W końcu, co mnie nie zabije to wzmocni. Na pewno i tym razem.
Gnoją, znaczy zależy im na mnie. To tak z czystej ludzkiej troski. Wszyscy mnie gnoją, więc wszystkim mój los nie jest obojętny. Oni jeszcze nie wiedzą, że tam gdzieś w sobie rosnę w siłę w postępie geometrycznym.
Z drugiej zaś strony, to przecież ja jestem tutaj dyrygentem i mogę zagrać jak mi się żywnie podoba. Nie potrzebuję znachorów rzucających słowa na wiatr. Tacy tylko skoszą na mnie fortunę i co mi z tego? No właśnie…
Ostatnio czytuję bardzo mądrych panów i jeszcze mądrzejsze panie. Jeden z nich tak rzecze u siebie:
[…]skończyły się czasy
we wszystkich
skończyły się czasy
Niestety, ma dużo racji. Gdzieś po drodze ludzie pogubili idee noszone w kieszeniach. Później już tylko zostały zmiecione przez podmuchy wiatru zmian. A szkoda. Brak walki nie może oznaczać wymazania z siebie całej moralności. Człowiek staje się opustoszałym Super Samem przed Bożym Narodzeniem w czasach komuny. Często mijam takich na ulicy. Straszni są. Coś na kształt zombie, które za długo gapiło się w szklany ekran. I często tak się zdarza. Ale to nie moje życia, nie moje broszki.
Ektoplazma, małpa jedna, znowu wyszła na spacer. Tym razem, by wyśmiać i odtańczyć taniec nad grobem mego- czyli i swego- ciała, jeszcze za jego życia.
- Ty tępa kreaturo! Przecież jak ja sobie pójdę, to pociągnę za sobą także ciebie. Co ty sobie myślałaś, że będziesz sama beze mnie fruwać w te i nazad? Twoje niedoczekanie!
Natychmiast wbiegła do środka. Boidupa jedna.
Zostałem sam. Najchętniej przespałbym to. Poszedłbym z kocykiem na moje łóżeczko i wyspałbym się porządnie, by obudzić się dopiero po wszystkim.
Dziś już nie dziwię się niczemu, co nie jest żadną tajemnicą. Któregoś dnia, na jednym z czterech najważniejszych dla mnie pogrzebów, pewna pani, nie mogąc przysunąć do siebie trumny swojego męża, wskoczyła na katafalk, by pożegnać „ukochanego” ostatnim całusem. A gdzie ona była, że dostał pod jej „dobrą opieką” zapalenia płuc?
I wtedy ta cholera znowu wylazła.
- Chcę się zabawić. Idziesz na imprezkę? No już, nie mazgaj mi się tutaj.
Ciało już nie dawało rady. Wzięło do ręki ostry nóż z kieszeni, dobrało się do tętnicy szyjnej i zabryzgało całą ektoplazmę krwią.
- Masz teraz za swoje! Nie mam najmniejszego zamiaru znosić cię już ani sekundy dłużej.
I upadło.
A moja druga połówka po chrześcijańsku zagrzebała mnie w poświęconej ziemi i nie obejrzawszy się, została porwana na ostateczny osąd.
Zaloguj się Nie masz konta? Zarejestruj się
I zgadzam się z oli, pisać, pisać!
Mądry psycholog kiedy powiedział, że jeśli się podonosi głos w sostunku do drugiej osoby, to znaczy, ze się o nią walczy. Wniosek mój taki z Twojego tekstu: wszyscy o Ciebie walczą , Ty również o siebie walczysz.. Ostatnie zdanie bardzo mi się nie podoba, zwłaszcza szyk przestawny:
"została porwana na ostateczny osąd."
"Z drugiej zaś strony to" - przecinek przed "to"
"Tym razem by" - przecinek przed "by". A najlepiej w całym tym zdaniu to ja bym interpunkcję tak dała: "Tym razem, by wyśmiać i odtańczyć taniec nad grobem mego - czyli i swego - ciała, jeszcze za jego życia." No ale to już sam zdecyduj.
"nazad" - łącznie. Chyba że chodzi Ci o zad konia, na przykład:)
Widać w tekście spory potencjał intelektualny autora, a zarazem pewien dystans do samego siebie. Czyli na dobrej drodze jesteś.
"co mnie nie zabije to mnie wzmocni" - co mnie nie zabije, to wzmocni.
"w postępie geometrycznym." - tu bym się zastanowiła czy w czy z
"Człowiek staje się opustoszały jak Super Sam przed Bożym Narodzeniem w czasach komuny. Potem mijam takiego na ulicy. Straszni są. Jak jakieś zombie" - jak-Jak; trzeba uważać z porównaniami, czasem lepiej obrazowo je przemycać. Jak-ów bez porównań też tu sporo.
"Natychmiast wbiegła do środka. Boidupa jedna.
Zostałem sam." - boidupa brzmi ciekawie, jednak jakaś nielogiczność się tu wkrada. skoro już uosabiasz duszę, to trzeba konsekwentnie. bohater nie jest sam. do tego jeszcze wrócę.
"a jednym z czterech najważniejszych dla mnie pogrzebów pewna pani, nie mogąc przysunąć do siebie trumny swojego męża, wskoczyła na katafalk" - przed pewną przecinek
"Wzięło do ręki osty nóż z kieszeni," - ostRy
"Tym razem, by wyśmiać i odtańczyć taniec nad grobem mego- czyli i swego- ciała, jeszcze za jego życia." - coś mi się tu nie zgadza:
1) życie grobu czy ciała [struktura zdania nie mówi jednoznacznie]
2) czy żyjące ciało może mieć grób
3) dla bohatera ciało nie będzie jego grobem, to grób duszy
na moje oko trzeba całkowicie przerobić to zdanie.
nie wiem, czy więcej w tym tekście JAK-ów czy TO-tów, powstrzymam się tym razem od policzenia.
"Zostałem sam. Porzucony na pastwę losu stadu wygłodniałych wilków. Najchętniej przespałbym to. Poszedłbym z kocykiem na moje łóżeczko i wyspałbym się porządnie, by obudzić się dopiero po wszystkim."
1) kim jest stad wygłodniałych wilków? jeśli to nawiązanie do zombiech wyżej wymienionych, to należałoby to określić, jeśli jest to nowa banda, to tym bardziej
2) przespać co? porzucenie? porzucenie przez kogo? [duszę? nawet jeśli dalszy kawałek okazał się retrospekcją, to przecież w pewien sposób dusza została "porzucona", a raczej odrzucona przez samobójstwo "ciała"]
3) kocyk i łóżeczko brzmi bardzo infantylnie, w porównaniu do wcześniejszej wypowiedzi na temat idei. nie brzmi za dobrze.
" Dziś nie dziwię się już niczemu. To żadna tajemnica. Stało się to pewnego dnia."
znów niefortunne sformułowania:
1) Dziś już się nie dziwię niczemu. - dla mojego ucha brzmi lepiej, aczkolwiek to już też kwestia upodobań, więc upierać się nie będę. jednak następne zdanie trzeba by spójniej połączyć, np. "co nie jest żadną tajemnicą" - przynajmniej unikasz jednego "to".
2) stało się TO - w sensie, że co? trzeba TO określić. mogę się tylko domyślać, że chodzi tylko o moment, w którym bohater utracił zdolność zdziwienia.
Niespójne w całym tekście jest też sprawa: co jest osobowe, tzn. nacechowane osobowością? dusza czy ciało? w pierwszych zdaniach mogłoby się wydawać, ze dusza (czy może raczej trzeba by zapisywać "dusza", ale skoro jest powołanie na chrześcijaństwo, niech będzie bez cudzysłowu), bo wyszedłem z siebie i to dusza chciała popatrzeć z zewnątrz. ale potem, gdy wraca bohater nie mówi już z jej punktu, a jakby od strony ciała. gdzie jest to "ja", skoro pod koniec ciało też go nie zawiera, bo to ONO bierze nóż i się zabija, a ONA [dusza] za to cierpi w piekle. i nie wiadomo skąd wychodzi to "moja partnerka".
tekst może być naprawdę interesujący, jeśli się bardziej do niego przyłożysz. trzeba wychwytywać własne absurdy.
pozdrawiam.