Literatura

W puszce po kawie (opowiadanie)

martha

Dziś zdałam sobie sprawę z tego, że mam 20 lat i puste ręce. Może kiedyś orzeł uwije w nich gniazdo. Albo chociaż wróbel. 

...

Nigdy nie byłam w górach, choć bardzo chciałam zobaczyć Giewont. Znajomi wspinali się na niego co rok, opowiadali o wietrze, który tylko tam ma taki wyjątkowy zapach i smak, czasem miałam wrażenie, że go czuję, wyraziście i bardzo po mojemu...

Dorosłość zapukała do naszej paczki bardzo szybko. Najpierw ciąża Kasi, potem wypadek Romka na motorze, po którym zaczął się jąkać i nas unikać, później Aśka wyjechała po maturze do Londynu i już tam została, a Piotrek, niespełniony muzyk-artysta coraz częściej zamiast gitary, trzymał w ręce flaszkę z tanim winem... Czułam, że mój w miarę bezpieczny kokon, w którym jako tako dotychczas się mościłam, zaczął rwać się jak lichy latawiec. 

Dostała mi się praca w przetwórni ryb. Kochałam koniec dniówki, mogłam zaczerpnąć wreszcie świeżego powietrza, czułam się przesiąknięta rybim zapachem, ludzie traktowali mnie w tramwaju jak trędowatą, odsuwając się jak najdalej. Każdego dnia tosamość, gorsza niż nuda...

W domu chyłkiem zmykałam do swojego pokoju, starając się zachowywać najciszej, żeby nie usłyszeć chrapliwego głosu zapijaczonej matki, albo któregoś z jej narzeczonych z rozpiętym rozporkiem. Ten dom bolał najbardziej. Innego nie pamiętam.

...

Od tygodnia trzymam w puszce po kawie swój największy sekret, który raz wydaje mi się przekleństwem, innym razem kluczem do nieba albo... biletem wstępu na swój prywatny Giewont? Kilka kartek o temperaturze pokojowej spokojnie pozwoliło zapisać na swoich papierowych ciałach łacińskie słowa: sclerosis multiplex. Muszę się oswoić z tą nazwą, polubić, bo SM to takie niepoważne, ze spółdzielnią mieszkaniową mi się kojarzy...

Dziś zdałam sobie sprawę z tego, że sclerosis multiplex zostanie moim prawdziwym przyjacielem. Najwierniejszym z wiernych, takim do śmierci...


niczego sobie+ 5 głosów
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować i oceniać teksty
Zaloguj się Nie masz konta?   Zarejestruj się
Ir
Ir 16 sierpnia 2010, 19:42
"...Każdego dnia tosamość, gorsza niż nuda..."..chyba miało być "tożsamość".
Podjęłaś trudny temat. Trochę się (moim zdaniem) rozmyła istota rzeczy, trochę "niegramatyczności"....ale gdyby jeszcze przepracować, może być ciekawie.
Miałam przyjaciela z SM (niestety nie żyje) i wiem ile trudu kosztuje przebrnięcie przez każdy dzień. To nie Giewont, to Himalaje !

Serdecznie.................................................. ..........Ir
martha
martha 16 sierpnia 2010, 21:25
Ta "tosamość" to mi tak wyszła ze słów: to samo. Dzięki za komentarz. SM jest wstrętnym gadem, nie?
Dominika Ciechanowicz
Dominika Ciechanowicz 19 sierpnia 2010, 19:09
Mnie tam się podoba. Spory ładunek emocjonalny. I całkiem sprawnie napisane. Nie nadużywałabym wielokropków na Twoim miejscu, ale to może moje zboczenie.
przysłano: 15 sierpnia 2010 (historia)

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca