Ciągle myślę o Tobie
sam czuję się nieprzytomnie
czekam,
na Twe ciepłe dłonie,
na oczy w których tonę.
Chcę chociaż chwilę z Tobą
w której uśmiechasz się na nowo,
chcę urwać każde słowo,
co będzie Ci bukietem,
a nie sztuczną ozdobą.
Melrose Mateusz
Witamy w Czytelni – przestrzeni dla twórców i pasjonatów literatury!
Czytelnia to miejsce, gdzie poezja i proza spotykają się z sercami odbiorców, a słowa zyskują nowe życie. To tutaj każdy może opublikować swoje wiersze, opowiadania czy fragmenty powieści, dzieląc się swoimi emocjami, przemyśleniami i artystycznymi wizjami. Niezależnie od tego, czy jesteś doświadczonym pisarzem, czy dopiero stawiasz swoje pierwsze kroki w literackim świecie, Czytelnia jest otwarta na Twoją twórczość.
Zapraszamy do odkrywania różnorodnych tekstów, komentowania i inspirowania się dziełami innych autorów. Wywrota od lat łączy ludzi, których łączy pasja do słowa pisanego – dołącz do naszej literackiej społeczności i pozwól, by Twoje słowa zainspirowały innych!
Ciągle myślę o Tobie
sam czuję się nieprzytomnie
czekam,
na Twe ciepłe dłonie,
na oczy w których tonę.
Chcę chociaż chwilę z Tobą
w której uśmiechasz się na nowo,
chcę urwać każde słowo,
co będzie Ci bukietem,
a nie sztuczną ozdobą.
Melrose Mateusz
Obmyśliłem sztukę milczenia
to nie jest schizofrenia,
nieobojętna na przekaz
nie wtrąca tylko czeka
obrysowuje niczym kreda.
Cisza jest najwyższym krzykiem,
Wyrwa w myślach z zerowym pożytkiem,
Kilka drzew w sekundę myśli
wciąż ranią mnie ich zbędne kijki.
Melrose Mateusz
idę tą tą drogą by żyć
idę tą ścieżką by umrzeć
staram się trzymać mych chwil
już się nie boję zająknięć
idę tą tą drogą by żyć
idę tą ścieżką by umrzeć
próbuję doceniać dni
już się nie boję zająknięć
chcę zatrzymać te momenty które mnie redefiniują
definicja to nie rozwój, a ja gniję na postoju
bilet w jedną stronę ale nie wiem czy są miejsca
jak nie będzie truDno, poleje się krew ale czy ma?
jebać rutynę
adrenalina
jebać stygmatyzm, to głupich dziedzina,
na końcu się wszystko zaczyna,
na włosku się bujam nie wspinam
stawiam swe kroki na pech
stawiam swe życie na szale
z jednym i drugim mi lżej
tylko mówię sarkazmem
stawiam swe kroki na pech
stawiam swe życie na szale
depczę i warzę swój los
oby nie wyszedł zakalec.
Melrose Mateusz
NIE ODPŁYWAJ JAK JA
Gdzieś w granicach bez pamięci
Żagiel wyrwał mi wiatr
Krążą mewy w oczach sępy
Nie odpływaj jak ja
Zbyt łatwo przestawialne stery
Prowadzą mnie w siną dal
Trudniej być szczerym oraz szczerym
Nie odpływaj jak ja
Fale gryzą łajby deski
Czarny wiraż na maszt
Kapitan blady jest i niemy
Nie odpływaj jak ja
Bez żadnej mapy i łopaty
Woda chłosta mój kark
Czekają sztormy, a nie skarby
Nie odpływaj jak ja
Bez prowiantu ani wiosła
Szarpną przykrywa dal
Ta rada mokra jest i wiosenna
Nie odpływaj jak ja
Mierząc ławicę prosto z koja
Każda ryba to ta
Co może się do środka dostać
Nie odpływaj jak ja
Kojarząc ląd tylko szczurem
Jeśli chcesz płynąć to raz
I wyrzuć strach gdzieś za burtę
Nie odpływaj jak ja
Licząc swą drogę zapałkami
Ważna nie ilość, a blask
Tych gwiazd co świecą nocami
Melrose Mateusz
Nie znam imion Twoich wspomnień.
Nie rozumiem ciszy,
co zastępuje puste godziny.
Pozostanę tu,
żebyś pożegnał sny.
Moje łzy czekają na prawdę –
tę zapisaną w zatrutych gwiazdach.
Milczenie jest najlepszym alibi –
dzięki niemu unikniesz
krzyku i zawziętych łez.
Twoje niebo jest dziś przygniecione chmurami –
słońce szuka drogi na skróty.
Być może nauczę się, żeby nie wierzyć
Twoim wspomnieniom;
to, co spodziewa się kresu,
pozostanie na zawsze.
Z nieba sypią się kamienie – jesień spóźni się
dziesięć minut. Otwieram szeroko
okno – na parapecie czeka księżyc,
obleczony w kir.
Może napotkam tę jedyną gwiazdę,
jakiej zadedykuję ciąg dalszy?
A może zrozumiem ziemię, co znosi
ciężar moich iluzji?
Słowa,miliony, miliardy
Słów
A wśród nich ja
Szukający siebie w
Nieistnieniu
Niebo jest puste, gwiazdy nie mówią, W pustce nie ma odpowiedzi, Nie ma łańcucha, który mógłby połączyć byty, Wiatr wyje, ale nie mówi, Cisza krzyczy, niepokoi. Bóg nie żyje, echo się rozprzestrzenia, Nie ma ojca, nie ma nakarmionych modlitwami, Płacze dzieci, krzyczą i wołają, Niebo jest puste, Wiara się wypala. Księżyc jest popękany, jego światło zniewala lunatyków, Cienie się rozciągają, pokrywają wszystko, Nie ma ręki, która by poprowadziła na drugą stronę, Nie ma głosu, który by zawrócił pielgrzyma. Tylko puste niebiosa i zburzony mur. Kogo obwiniamy, komu ufamy, Kiedy bogowie kruszą się i zamieniają w proch, Ołtarz jest pusty, świece gasną, Nadzieja jest duchem w wielkiej szaradzie. Bóg nie żyje, echo się rozprzestrzenia, Nie ma ojca, nie ma nakarmionych modlitwami, Płacze dzieci, krzyczą i wołają, Niebo jest puste, Wiara się wypala. A jednak stoimy pod gwiazdami wciąż sami na mlecznej drodze. Trzymając marzenia, które wciąż pozostawiają blizny, Nie ma bogów nad nami, nie ma losu, który można naprawić, Stajemy twarzą w twarz z pustką do końca.Wszyscy idole umarli na zawsze. W pamięci tkwią złudzenia. Lata złudzeń do rozpamiętywania. Przyszła jesień...
https://www.youtube.com/watch?v=bPEGL5OA3AE
Bohaterowie niezłomnej wiary,
Katarzy w twierdzy Montsegur,
Ci, którym odebrano życie.
...Których duch nie został złamany..
Poświęcając swoje ciała Matce Ziemi,
Uwolnili czyste dusze.
Tych, którzy gotują piekło,
Piekło pochłonie wieczne.
,,Cokolwiek uczyniliście jednemu z moich braci najmniejszych,
mnie to uczyniliście/."
( ewang. Mateusza )