Literatura

Rajskie jabłka (opowiadanie)

Andrzej Warchił

- Baśka...eee...czy mogłabyś...pokazać mi swoje piersi?

Powiedziałem to! Nareszcie to powiedziałem! Już kilka razy byłem blisko, ale zawsze w ostatniej chwili rezygnowałem. Baśka zamarła wpół ruchu i podniosła na mnie zdumione oczy.

- Co?!

W naszej rozmowie nie było aluzji ani podtekstów, dlatego jest zaskoczona.

- Chciałbym, zobaczyć twoje piersi - powtórzyłem wyraźniej i pewniej starając się, żeby nie brzmiało to jak żart. I chyba osiągnąłem cel, bo wygląda teraz na przestraszoną.

- Marek... - zaczęła i zamilkła.

Jesteśmy sami w pokoju hotelowym, jest już dawno po północy. Nie znam jej zbyt dobrze. Nie wiem, czy nie ma skłonności do histerii.

- Nic się za tym nie kryje. To nie jest propozycja łóżkowa albo coś w tym rodzaju - zapewniłem ją. - Po prostu ciągle cię widzę w opiętych bluzeczkach i nie mogę przestać myśleć, jak one tam pod spodem wyglądają. Tylko tyle! Na prawdę!

Baśka wciąż siedzi nieporuszona. A ja staram się nie patrzeć teraz na jej duże piersi schowane pod czarna koszulką. Na razie mi się udaje. Gdybym jeszcze miał pojęcie, co dalej robić. Nie wiem nawet, czy jest obrażona, czy tylko zaskoczona i ciągle dochodzi do siebie, ale nie jest najlepiej. Nie spodziewałem się oczywiście, że na moją propozycję natychmiast zrzuci ubranie. Liczyłem jednak na to, że skoro już zacznę, potrafię być bardziej przekonujący. Niestety, a zmarnowane okazje nigdy się nie powtarzają.

- No dobra, dajmy temu spokój - dezerteruję. - Zapomnij, o czym mówiłem.

To prawda, że w naszej rozmowie nie było aluzji ani podtekstów, ale to nie znaczy, że spędziliśmy ten czas w stanie kompletnej sterylizacji. Wprawdzie nigdy nie wiem ile znaczą "te spojrzenia", ale skoro są, a dzisiaj było ich sporo, to jest się nad czym zastanawiać. Zresztą, kiedykolwiek wcześniej spotykałem Baśkę, to widziałem, że patrzy na mnie z zainteresowaniem. Ja też nie udawałem, że taka dziewczyna to dla mnie codzienność. Wszystko razem może nie wystarcza, żeby ni stąd, ni zowąd poprosić koleżankę o pokazanie piersi. Tylko jak się zachować, kiedy nie chce się od niej niczego więcej?

- Ciekawe, jak ty sobie to wyobrażałeś? - odzywa się w końcu, ale chłodno i nieprzyjaźnie.

- Normalnie - wyjaśniam.

- Że się po prostu rozbiorę, jak mnie poprosisz? - pyta.

- No, coś w tym rodzaju - potwierdzam. - Miałem nadzieję, że nie będzie to dla ciebie problem, kiedy zrozumiesz, że nie mam nic złego na myśli.

- Wiesz co, Marek, jak, kupię ci jutro pismo z gołymi babami, dobrze?

- Wygląda na to, że się obraziłaś, prawda?

Wzrusza tylko ramionami.

- Jest już bardzo późno - podaje mi tę oczywistą informację, co oznacza, że mam zabierać się z jej pokoju. Ale wpieprza mnie to święte oburzenie u kobiety, która nosi ubrania na małe, za kuse, za ciasne! Przecież ona najczęściej wygląda tak, jakby tylko czekała, aż będzie można chodzić na golasa po ulicach.

- Daj mi szansę, Baśka! Nie możesz się obrażać za to, że się komuś podobasz! - protestuję. - Może nie jestem zbyt lotny, ale szczerze nie wiem, czym cię uraziłem. Uwierz, że nie chciałem sprawić ci przykrości.

- Biedny chłopiec - mówi wydymając policzki.

- U mnie wszystko w porządku - zapewniam ją. - To ty masz jakiś problem. Skoro potrafimy rozmawiać na każdy temat, to dlaczego nie możesz mi wyjaśnić, co się stało.

Patrzy na mnie, jakby oceniała, czy warto odkrywać swoje tajemnice.

- Ty na prawdę nie wiesz, dlaczego mogłam poczuć się urażona?

- Jak boga kocham!

- Bo potraktowałeś mnie jak przedmiot - oznajmia.

- Dlaczego jak przedmiot!? - pytam zdumiony. - Jeśli ktoś ma piękny głos i poprosi się go, żeby zaśpiewał, czy to znaczy, że został potraktowany jak płyta gramofonowa?

Znowu chyba powiedziałem coś nie tak, bo ze złością odwróciła głowę. Do przyjazdu jej chłopaka i reszty towarzystwa, na które czekamy w tym mieście, zostało co najmniej sześć godzin. Mam czas, żeby próbować.

- Basiu, posłuchaj - mówię najłagodniej, jak tylko potrafię - przecież po tych kilku godzinach naszej rozmowy chyba nie masz wątpliwości, że interesuje mnie nie tylko to, jak wyglądają twoje piersi. Jesteś inteligentna, mądra i wiele się od ciebie dowiedziałem. Ale jestem normalny, więc to normalne, że kusisz mnie jako kobieta. A skoro wiem, że nie mogę liczyć na więcej, to zebrałem się na odwagę i poprosiłem przynajmniej o to, co chyba jeszcze wolno. A przynajmniej próbowałem się zorientować, czy w twoim przypadku wolno. Powiedziałaś nie, ja mówię trudno i w porządku. Więc wyjaśnij, gdzie tu jest moje przewinienie?

- Gdybym ja ci coś takiego zaproponowała, to ty natychmiast wyskoczyłbyś ze spodni, tak? - pyta.

- To jest trochę inaczej - odpowiadam.

- Ach tak!

- No tak.

- Interesujące.

- Właśnie.

Najważniejsze, że znowu ze sobą rozmawiamy.

- Może spróbujesz mnie przekonać - prosi.

- Musiałbym wiedzieć - tłumaczę jej cierpliwie - że sprawia ci przyjemność oglądanie męskiego striptizu w ogóle, a nie tylko w szczególnym przypadku twojego faceta. Na tym właśnie polega różnica między nami. Mężczyźni lubią widok kobiecego ciała dla niego samego, natomiast większość kobiet lubi te męskie ciała, z którymi wiążą jakieś plany. Dlatego, gdybyś nie poczuła się teraz sprowokowana, nie przyszłoby ci nawet do głowy, żeby mnie o coś takiego poprosić.

Mam te sześć godzin i głupio byłoby zrezygnować przed czasem. Tylko czy tym gadaniem mogę coś jeszcze uzyskać? Nastrój padł i taki jest smutny bilans tego wieczoru.

- Mów dalej! - zachęca mnie. - W życiu już chyba takich rewelacji nie usłyszę - dodaje i wybucha szyderczym śmiechem.

- Posłuchaj, dziewczyno! Jakoś się nie wstydzisz tego, że często widać ci pod bluzką nabrzmiałe sutki! Prowokujesz ludzi tym swoim biustem! Ale jak powiedziałem coś głośno na ten temat, to udajesz, że nie wiesz, o co chodzi!

Wykrzyczałem się, a ona przestała się śmiać. Teraz patrzy na mnie i przewraca oczami.

- To aż tak źle wygląda? - pyta półszeptem.

- Co?

- No, nie wiedziałam, że to tak widać.

- Widać - potwierdzam - Ale to wcale nie wygląda źle. To wygląda nawet dobrze. Tylko po co ta hipokryzja.

Baśka przed chwilą skrzyżowała ręce na piersiach, jak po przyłapaniu na golasa. Ale pod moim spojrzeniem zaraz je opuściła.

- Myśl sobie, co chcesz, nikogo nie prowokuję. Tak się po prostu ubieram.

- Czyżby? - powątpiewam. - Nosisz przed sobą dwie duże piersi i jesteś przekonana, że to niczym się nie różni od wystawiania łokcia?

Naciąga na siebie szeroki, wełniany sweter, chociaż wcale nie zrobiło się chłodniej.

- Teraz lepiej? - pyta.

- A będziesz tak chodziła na co dzień? - pytam.

- Nie, to tylko dla ciebie, bo inni nie zwracają uwagi - wyjaśnia.

- Akurat! Chyba byś oszalała, gdyby się okazało, że nikt na ciebie nie patrzy.

Będziemy tak rozmawiać do samego świtu, a nawet jeszcze dłużej. Baśka przestała się bulwersować, od kiedy zrozumiała, że nic jej nie grozi. Wcześniej chyba podejrzewała, że próbuję ją ośmieszyć albo coś w tym rodzaju. Teraz znowu poczuła się swobodnie i niewykluczone, że za chwilę pośle mi jedno z "tych spojrzeń". Tylko co z tego, skoro i tak nie wiem, jak przełamać jej opory. Może zbyt dużo nas dzieli? Trzy metry między łóżkiem, na którym siedzi, a moim fotelem.

- Masz rację - odzywa się po chwili - lubię widzieć, że się podobam... - przerywa i zastanawia się nad czymś. - Podobam tak... wiesz...

- Cieleśnie.

- Cieleśnie - powtarza za mną i znowu przewraca oczami. - Ale po pierwsze nie znoszę nachalności, a poza tym wszystkie dziewczyny ubierają się tak samo, więc jeżeli wam się wydaje, że to prowokacja, to dlatego, że nie potraficie o niczym innym myśleć.

- Daj spokój, Baśka, a o czym tu można jeszcze myśleć! Chodzicie prawie nagie.

- Ale najważniejsze trzymamy w tajemnicy.

- I to właśnie najbardziej denerwuje - podsumowuję zrezygnowany.

Powinienem teraz zrobić jedną z dwóch rzeczy: albo radykalnie zmniejszyć dzielący nas dystans, albo pójść spać do swojego pokoju. Pierwszy etap, czyli wstanie z fotela, jest wspólny dla obu rozwiązań. Stojąc przychodzi mi do głowy, że szkoda było się zastanawiać, skoro wiadomo, że na razie i tak stąd nie wyjdę. Kiedy siadam na łóżku, ona nieznacznie odsuwa się w stronę ściany. Ale poza tym wita mnie uśmiechem.

- Zbliżasz się.

- Dla kogo ty trzymasz tę tajemnicę? Dla swojego chłopaka? - pytam.

- Na przykład - odpowiada pochylając głowę w moją stronę.

- Dodatkowa nagroda za to, że ciebie ma?

- Nie. Moja satysfakcja, że tacy jak ty, mogą mu najwyżej pozazdrościć - mówi patrząc mi prosto w oczy.

Ja na prawdę nie chcę od tej kobiety niczego poza zobaczeniem jej wielkich piersi! Ale pod tym spojrzeniem zaczynam tracić tę pewność.

- Pomyśl, że gdybym wiedział, jak tam pod spodem wyglądasz, dopiero miałbym mu czego zazdrościć - mówię starając się nie zadławić własnymi słowami.

- A skąd wiesz, że jestem ładna? - pyta nie spuszczając ze mnie wzroku.

- A nie jesteś?

- Nie wiem.

- Powiem ci, kiedy zobaczę - szepczę na ostatnim oddechu.

- Nic z tego! - ucina i odsuwa się. - Jestem dość skryta, ale potrafiłabym uchylić rąbka tajemnicy, gdyby to było coś wyjątkowego - wyjaśnia.

Dlaczego to się tak komplikuje! Gdyby posłuchała mojej prośby na początku, mielibyśmy już wszystko za sobą bez igrania z losem.

- Zrozumiesz, że to coś wyjątkowego, kiedy przestaniesz myśleć, że każdą dziewczynę poprosiłbym o to samo.

- Ale niestety jestem pewna, że każdą byś poprosił. No, może prawie każdą.

- Nie prawda!

- Dlaczego miałabym uwierzyć?

- Bo tak ci mówi twój kobiecy instynkt. Czujesz, jak mi się podobasz.

- Może było kilka takich momentów.

- Nie udawaj! Nie było momentu, w którym miałabyś wątpliwości!

Ta noc dowiodła smutnej prawdy, że brak mi talentu odkrywcy w relacjach międzypłciowych, dlatego jeśli zamierzam jeszcze cokolwiek osiągnąć, to jak zgrany aktor muszę trzymać się starych chwytów. Więc już czas na pierwszy kontakt cielesny. Przesuwam dłoń w kierunku jej dłoni.

- Po co? - mówi cicho i odsuwa się.

- Po nic - wyjaśniam.

Za drugim razem nie ucieka, ale jej dłoń jest martwa jak ręka manekina. Pieszczę ja, żeby ożyła. Teraz moment ekstatycznego oczekiwania. Wystarczy choćby najmniejsze poruszenie jej palca, żeby wiedzieć, co będzie dalej. Ale Baśka nic nie czuje. Patrzy, gdzieś poza mną.

- Nie rób tego - prosi nagle.

- Dlaczego?

- Bo to nie ma sensu.

- Może to nie ma sensu, ale co to zmienia? - pytam.

Czuję, jak jej ciepła, wilgotna dłoń ściska moje rozbiegane palce. Serce wtłacza spienioną krew w żyły. Baśka pozwala się objąć. Pachnie delikatnymi perfumami, które chciałbym zetrzeć, żeby poczuć prawdziwy zapach tego ciała.

- Nie możemy - mówi szeptem.

- Możemy - zapewniam.

Wtula głowę w ramiona, broniąc się przed pocałunkami. Dotykam jej piersi. Tylko że przez sweter, bluzkę i stanik jeszcze nic o nich nie wiem. Zresztą teraz te piersi to malutka cząstka Baśki, która pragnę od stóp, aż po rozdzierający krzyk rozkoszy.

- Nieeeeee!!!

Wyrywa się z moich objęć. Ale ja już się nie poddam, choćby nie wiem jak zaciekle broniła dostępu do siebie.

- Ja się wstydzę! Ciągle tego nie rozumiesz!

Niczego teraz nie rozumiem, ale niszczę światło. Pogrążamy się w ciemności jak ślepcy.

Potem nie dała mi czasu na odpoczynek, tylko wyrzuciła za drzwi. Myślę, że zrobiła to z powodu postcoitalnych wyrzutów sumienia. W tamtym momencie nie miałem siły na protest. Później wróciłem, żeby porozmawiać. Ale nie wpuściła mnie do środka.

Najgorsze jest to, że z powodu ciemności nawet przez chwilę nie widziałem nagich piersi Baśki. I jeszcze zgrzeszyłem przeciwko wierności, dlatego nie powinienem się dziwić, jeśli kiedyś usłyszę, że moja dziewczyna również daje więcej, niż ją proszą.


słaby+ 4 głosy
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować i oceniać teksty
Zaloguj się Nie masz konta?   Zarejestruj się
przysłano: 5 lipca 2000

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca