Pewien ważny artysta powiedział, ze trzeba umieć przekroczyć granice obciachu. Pozdrawiam pewnego artystę i robię krok. Przekraczam właśnie granice.
2 lataMam z tobą zdjęcie: siedzę ci na rękach, trzymam kwiat. Śmiejemy się do siebie.
3 lata
Przyszedłeś pijany do domu. Pamiętam, było to dziwne. Mieszkaliśmy z twoimi rodzicami.
5 lat
Wieczór. Wpadłeś do dziadków przestraszony. Mamy nie było z nami. Mieszkaliście wtedy razem w naszym nowym mieszkaniu. Po jakimś czasie wszedł dziadek, ze strony mamy. Silny mężczyzna. Rzucił się na ciebie z pięściami. Babcia krzyczała. Ja płakałem. Było mi ciebie bardzo żal. Następnego dnia spotkałem się z mamą. Miała przeciwsłoneczne okulary. Pod nimi spuchnięte, zmasakrowane oczy. Zrozumiałem, na tyle, ile może zrozumieć mały chłopiec.
Kiedyś wracałem z mamą wieczorem do naszego nowego mieszkania, którego już wtedy się bałem. Spałeś pijany na tapczanie. Twarzą do ściany. Miałeś ściągnięte spodnie. Leżałeś z odsłoniętym tyłkiem. Dla mnie to był obrzydliwy widok.
Przyniosłeś -pijany oczywiście-małego kota do domu. Chciałem się nim zająć. Cieszyłem się, że jesteś taki. Następnego dnia chłopaki na podwórku powiedzieli mi, że ty im tego kota ukradłeś. Było mi wstyd.
6 lat
Odebrałeś mnie z przedszkola. Zamiast do domu poszliśmy na jakieś przyjęcie. Byłeś w centrum uwagi. Ale ja wiedziałem ,że to nie jest towarzystwo dla nas. Potem prowadziłem cię w sztok pijanego przez ciemny park. Byłem przerażony. Pomógł jakiś mężczyzna.
Uciekłeś na Wybrzeże. Miałeś manko w pracy. Zacząłeś pracować w stoczni. Odwiedziliśmy cię z mamą. Spacerowaliśmy razem w trójkę po plaży i było super. Niedługo potem urodziła się moja siostra.
Podstawówka
Coraz więcej awantur. Trzymasz rozpalony prodiż przed twarzą mojej ukochanej mamy. Moja bezsilność i strach. Uciekam do dziadków. Nocny szczęk klucza w zamku jeszcze dzisiaj sprawia, że serce mi wali ze strachu.
Kiedyś zdemolowałeś mój pokój, a ja stałem przerażony. Wywalałeś moje półki z książkami. Następnego dnia rano wsunąłeś głowę przez drzwi - widziałem, że ci jest głupio. Było mi cię żal. Nienawidziłem siebie za to uczucie.
Jestem coraz większy. Zaczynam się stawiać - a ty miękniesz, nie bijesz mnie.
11 lat
W końcu nas opuszczasz. Jeszcze nie mogę uwierzyć swojemu szczęściu. Dom nagle staje się domem. Wracam do niego bez strachu.
14 lat
Postanawiam zostać zakonnikiem -odchodzę do szkoły zakonnej. Pierwszy raz zrywam ze wszystkim. Oczywiście nie informuję cię o tym.
Może dowiesz się od swoich rodziców. Przeszkadza mi teraz, że jestem z rozbitej rodziny. Może byś umarł? Wtedy mama byłaby wdową.
17 lat
W ciągu sekundy podejmuję decyzję opuszczenia klasztoru. Nie chcę tracić życia. Widziałem się z tobą w ferie. Jeszcze się ciebie boję. Obiecałeś buty dla siostry, w sklepach nic nie ma. Nigdy ich nie dostała.
18 lat
Zakładam własną rodzinę. Rodzi mi się córka. Nie mamy nic. Mamy siebie. Jedno wiem na pewno - chcę być inny od ciebie. Nie zapraszam cię na ślub.
Moja młodość to przerwane studia, ciągle wyjazdy na przemyt, alkohol, bandyci - tacy prawdziwi, z pistoletami. Było o tym w gazetach. Mojego życia starczyłoby na kilka opowiadań. Ale ty ich nigdy nie przeczytasz.
Po wszystkim zawsze wracam do swojej rodziny. Ona jest dla mnie najważniejsza. Nic innego się nie liczy.
28 lat
Mam pieniądze. Pozycję. Odwiedzam cię u twojej mamy. Jesteś tam z nową żoną. Teraz wiem na pewno, ze boisz się mnie, ze musisz się bać, bo jesteś słabszy ode mnie. Ty, w zapiętej na ostatni guzik pidżamie, ja w dobrym garniturze - to nie przypadek, przygotowałem się do tego spotkania. Widzisz pierwszy raz swoją wnuczkę - przed przyjazdem musiałem jej wytłumaczyć, że ma jeszcze jednego dziadka. Była bardzo zdziwiona. Proponuję ci odwiezienie do twojego miasta - przy okazji oczywiście, bo tak naprawdę odwożę swoją siostrę. W czasie jazdy moim drogim, pieprzonym samochodem nie odzywam się do ciebie prawie ani słowem.
Słucham muzyki, rozmawiam z siostrą. Nie pozwalam palić, a wiem że palisz - ja też.
Potem tracę wszystko, ląduję na bruku. Rodzi mi się syn. Mój synek jest teraz dla mnie wielkim wyzwaniem. Nie wiem jak mam z nim postępować - bo skąd? Wszystko robię na czuja. Miłość - tego nauczyłem się od mamy.
Znowu staję do walki - ty tego przecież nigdy nie potrafiłeś. Wyjeżdżam z całą rodziną na Bałkany.
38 lat
Nie miałem z tobą kontaktu przez 15 lat. Mój przyjaciel, prawosławny Serb, radzi mi żebym do ciebie zadzwonił - bo będzie za późno. Masz dopiero 60 lat, ale dzwonię.
Głos ci drży. Mówię ci że mam syna, że nazywa się tak jak ja, a drugie imię ma po moim dziadku. Zaczynasz płakać. Prosisz żebym zadzwonił później.
Dzwonię po kilku godzinach. Jesteś już pijany. Kończymy szybko.
Kilka miesięcy po tej rozmowie dzwonię ponownie. Ty już nie żyjesz.
Zaczynam płakać, nie mogę tego pohamować. Idę do kościoła - dawno mnie tu nie było. Płaczę, cały czas płaczę. Jestem wielkim facetem, muszę wyglądać dziwnie targany szlochem. Szlochem z twojego powodu. A ja przecież nigdy nie płaczę. W ogóle nie ujawniam swoich prawdziwych emocji. No chyba, że po śmierci psa.
40 lat
Rozmawiam przez Skype z rodziną i czytam jednocześnie Wyborczą - list do ojca. I nagle znowu zaczynam ryczeć, łzy zalewają mikrofon. Potem kłamię, że coś nie tak było z połączeniem i musiałem przerwać.
Mój list do ciebie jest krótki:
Dlaczego mnie zostawiłeś? Dlaczego nigdy nie usłyszałem z twoich ust, że jestem dobry?
Modlę się za ciebie. Pan Bóg zna pewnie lepszych petentów ode mnie.
Nie wiem czy kiedykolwiek uda mi się ciebie ułożyć. W moim życiu. Chyba nie, za bardzo to wszystko jest pojebane. Pragnę tylko żeby mój syn nie musiał przejść przez to samo co ja.
Dam się za to zabić.
Naprawdę.
tomek T.T
Puszczę tekst, ale czy jesteś w stanie poprawić literówki? (ą,ę,ł,)... i jeszcze pisane rozdzielnie.
Czekam na poprawki, ewnetualnie daj znać, czy mam poprawić sama.
Idzie do publikacji.
I życzę szybkiego powrotu do zdrowia.